Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nowy Sącz: Bartek Ostałowski bez rąk staruje w wyścigach samochodowych

Wojciech Chmura
Nikt nie zadaje sobie sprawy, ile wysiłku kosztowało uczenie się kierowania nogą - mówi Bartek Ostałowski
Nikt nie zadaje sobie sprawy, ile wysiłku kosztowało uczenie się kierowania nogą - mówi Bartek Ostałowski Fot. Wojciech Chmura
Sześć lat po tragicznym wypadku motocyklowym, w którym Bartek Ostałowski stracił ręce, zadziwia startując w wyścigach samochodowych. Mam sposób na życie - mówi

Tego, co wydarzyło się sierpniowego popołudnia 2006 roku na ulicy Nawojowskiej w Nowym Sączu Bartek Ostałowski nie zapomni do końca życia. Miał zamiar pojechać z kolegami na wycieczkę świeżo zakupionym motocyklem. Umówili się na stacji benzynowej przy ul. Nawojowskiej. Koledzy czekali już tam na Bartka, który koło cegielni w Zawadzie skręcał właśnie z Kamiennej w Nawojowską.

Przed samym mostkiem na potoku Łącznik stracił nagle panowanie nad kierownicą, wpadł w poślizg, zwalił się na bok z motorem. Dostał się między szczeble starej, zardzewiałej barierki na mostku, która urwała mu obie ręce. W szpitalu, gdzie zdążyło go pogotowie dowieźć przed kompletnym wykrwawieniem przymierzano się do przyszycia jednej, będącej w lepszym stanie kończyny. W ocenie lekarzy, zabieg nie rokował jednak żadnych nadziei.

Bartek niechętnie wraca do sierpniowej soboty sprzed sześciu lat i późniejszego okresu w szpitalu, który był dla niego jednym pasmem cierpienia fizycznego i psychicznej traumy. Przez krótki czas leżał na sali z mężczyzną, który w wypadku na torach kolejowych stracił obie nogi.

Wypadek Bartka odbił się szerokim echem w Nowym Sączu. Ruszyła kampania charytatywna mająca na celu zbiórkę pieniędzy na protezy dla Bartka. Rozegrano mecz piłkarski w Stróżach, odbywały się koncerty. - Z początku nie pamiętałem samej chwili wypadku - mówi Bartek. - Z czasem docierała do mnie świadomość, że coś przeszkodziło mi w jeździe. Być może samochód z bocznej ulicy pojawił się nieoczekiwanie. Nie jechałem bardzo szybko, bo właśnie wyjeżdżałem z zakrętu.

Dopiero wiele miesięcy po wypadku znad potoku Łącznik zniknęła pechowa barierka, zastąpiona solidną, bezpieczniejszą poręczą. Przed Bartkiem zaczynało się nowe życie. Pod warunkiem, że pokona sam siebie. Uwierzył, że jego dawne marzenia o tym by jeździć samochodem mogą się spełnić.

- Dla mnie móc siąść do samochodu i poruszać się nim, to jest symbol powrotu do życia, do normalności - odpowiadał Bartek Ostałowski trzy lata temu - Chciałbym, żeby to ludzie zrozumieli. Dziś po wypadku jestem już innym człowiekiem. Z takim doświadczeniem i takimi przemyśleniami, że odpowiedź na pytanie, czy ten wypadek mnie czegoś nauczył, jest oczywista. Nikt nie zdaje sobie sprawy ile wysiłku, ćwiczeń, przezwyciężenia lęków, kosztowało mnie uczenie się kierowania nogą. Dziś mogę powiedzieć, że jeżdżę pewnie i bezpiecznie dla siebie i dla innych.

Po sześciu latach absolwent kierunku zarządzania w inżynierii produkcji Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Nowym Sączu mówi, że odniósł zwycięstwo: - Generalnie udało mi się usamodzielnić, choć mam świadomość ogromnych ograniczeń.
Bartek jest cały czas zależny od czyjejś opieki. Są czynności, z którymi samodzielnie nie może sobie poradzić i pewnie już tak zostanie.

- Jesteśmy oboje z żoną na emeryturze i dopóki możemy, będziemy Bartkowi pomagać - mówi Józef Ostałowski, którego tragedia syna wytrąciła na długo z normalnego rytmu pracy i życia.

Bartek przyznaje, że przestał używać ciężkich, mało niewygodnych, pierwszych protez, jakie kupiono po akcji charytatywnej.
- Pojechałem w marcu do USA na rehabilitację w szkole życia - opowiada - Tam dopiero przekonałem się, że u nas w kraju nie ma programów adaptacji do życia dla takich osób jak ja.

Pobyt w Ameryce otworzył mnie ponownie na siebie, na nowe możliwości. Otrzymałem tam też jedną protezę ręki. Nikt nie opowiadał mi bajek, że protezy zastąpią mi ręce. Bo tak nie jest. Przywiozłem nową lekką protezę mechaniczną, która była na mnie najpierw bardzo długo testowana i starannie dopasowywana. Co najważniejsze, że mogę ją sobie sam zakładać i zdejmować. Umożliwia wykonywanie prostych czynności.

Bartek nawiązał kontakt ze Stanisławem Kmiecikiem pochodzącym z Klęczan, który urodził się bez rąk. Ten stan przyjął jako naturalny i przez lata wytrenował nogi by zastąpiły mu ręce. Staszek dziś mieszka w Krakowie. Od wielu lat prowadzi samochód i maluje obrazy.

- Odżyła we mnie chęć malowania, którą miałem dawniej - zdradza Bartek. - Z pomocą Staszka wróciłem do starej pasji. Moje obrazy trafiły do organizacji AMUN, artystów malujących ustami i nogami w Raciborzu. Na dobre jednak postawiłem na wyścigi samochodowe.

Bezręki kierowca zapisał się do Automobilklubu Rzemieślnik w Warszawie. - Z mojego rozeznania jestem chyba jedynym kierowcą bez rąk na świecie uprawiającym wyścigi samochodowe - mówi Bartek. - Nikt w podobnym stanie nie ma licencji jak ja.
No i są już sukcesy. W ubiegłym roku w wyścigowym Pucharze Polski w klasie do dwóch litrów pojemności silnika Bartek zdobył pierwsze miejsce.

- Największym przeżyciem był udział w zawodach rozgrywanych częściowo w Polsce, częściowo na Węgrzech - mówi Bartek. - Na wyścig na Węgrzech przyszło dziesięć tysięcy ludzi. Zasmakowałem wielkiej samochodowej imprezy. Film z wyścigów z moim udziałem miał w internecie dziesięć tysięcy wejść.

Kilkanaście dni temu Bartek wrócił z Europejskiego Festiwalu "Integracja ty i ja", który odbył się w Koszalinie. - Opowiadałem w szkołach, studentom, więźniom, jak pokonać samego siebie. Stałem się, mówiąc nieskromnie, bohaterem tego festiwalu - relacjonuje niepełnosprawny chłopak. - Mój sposób na życie rozwija się. Zaczynam specjalizować się w jazdach pokazowych drift. To jest jazda z kontrolowanym poślizgiem. Myślę, że można nawet z tego żyć.

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto