Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sądecczyzna: przerażający krajobraz po wielkiej nawałnicy

Stanisław Śmierciak
Górskie wioski zniszczone przez lawiny błota i kamieni
Górskie wioski zniszczone przez lawiny błota i kamieni fot. Stanisław Śmierciak
Oberwanie chmury nad Beskidem Sądeckim sprawiło, że maleńkie potoki płynące przez Kadczę i Maszkowice w kilka minut zamieniły się w rwące rzeki. To, niestety, nie przypomnienie wydarzeń z niedzielnego popołudnia. Wodny kataklizm spadł na mieszkańców również w poniedziałek po południu. - Jest gorzej niż w niedzielę - alarmował wieczorem sołtys Maszkowic Jacek Ząbek. - Zaledwie w kilku miejscach zdążyliśmy udrożnić koryto potoku i podłatać obwałowania, które nie wytrzymały niedzielnej wody. Według wójta gminy Łącko Franciszka Młynarczyka, nawet straszliwe powodzie z lat 1997 i 2001 nie poczyniły takich spustoszeń. jak ostatnie burze. Ulewy z gradobiciem przeszły też nad gminami Stary Sącz i Podegrodzie.

Kilka wsi na Sądecczyźnie i w powiecie limanowskim przeżyło w niedzielne popołudnie wodny horror. W Jazowsku, Olszanej, Łukowicy, Stroniu, Owieczce, Przyszowej, Maszkowicach, Świdniku, Olszance, Kadczy nie ma wielu dróg i mostów. Gospodarstwa zatopiła błotnista maź, którą woda niosła z gór.

Strażacy mozolnie wypompowują wodę. Mieszkańcy wiadrami i taczkami usuwają z domów błoto i zniszczone sprzęty. Koparki oraz spychacze usuwają muł i kamienie z dróg. Spiesznie udrażniane są koryta potoków i łatane przerwane wały. - Zniszczenia w domu i gospodarstwie są straszne, ale najważniejsze, że uratowałam życie - wyznaje Bronisława Wyrostek z Kadczy koło Łącka. - Wyszłam z domu do sąsiadki. Jej gospodarstwo jest kilkadziesiąt metrów od mojego. Zanim tam doszłam, porwała mnie i powaliła woda. Pękł wał przy potoku. Zachłysnęłam się. Chyba podświadomie chwyciłam się słupa, na który niosła mnie fala. Znów zachłysnęłam się wodą z błotem. Gdyby nie sąsiedzi byłoby już po mnie. Bronisław Łatka i Jarosław Łatka nie zawahali się ruszyć za mną w straszną, wodną kipiel walącą się z gór.

Niszczący żywioł przetoczył się przez cały przysiółek Pod górą w Kadczy. Wszędzie pozostawił ślady. W wiacie garażowej na podwórzu domu Wyrostkowej stały trzy auta. Syna, synowej i sąsiada. Pan Gadzina zostawił samochód, bo, kiedy wracał do domu, to dalej nie dało się jechać drogą pod prąd rwącego strumienia. Gdy pękł wał przy potoku, woda wgniotła wszystkie auta w jedno. Zabrała ciężką maszynę do oddzielania ziarna od plew podczas omłotów i przeniosła sto metrów do ogrodu. W poniedziałek sprzęt stał wbity w ziemię obok wilkiego metalowego garażu sąsiadów, który złożył się na płasko niczym domek z kart.

U Bronisława Łatki żywioł wepchnął do stodoły traktor ursus z przyczepą pełną zboża i unieruchomił cały pojazd z stosie kamieni. Błotnista pulpa sięgła połowy wysokości wielkich tylnych kół. Jakim cudem zboże nie zostało wypłukane z przyczepy, tego nikt nie może pojąć. Nie ocalał opel astra Jarosława Łatki z domu po przeciwnej stronie drogi. Woda przeniosła auto o długość domu i wbiła je w stojącą tam ciężką betoniarkę.

Mirosław Kaliciński, który buduje nowy dom w Kadczy, próbował stawiać prowizoryczną zaporę, aby uchronić się przed wodą. Wszystko na nic. Potężna powodziowa fala bez trudu poradziła sobie z przeszkodą. Między drogą a budowanym domem osiadło kilka wielkich drzew niesionych przez nurt spływający jezdnią. Działały jak falochron kierując wodę w bok.

W poniedziałek w Kadczy, daleko od górskiego stoku, wiele domów nadal stało jak wyspy na wielkich rozlewiskach. W ratowaniu zatopionego domostwa Wincentego Łabudy pomagali krewni spod Tarnowa, którzy tuż przed potopem wstąpili do niego wracając z wczasów.

W Łukowicy po niedawnej powodzi wymieniono na większe przepusty pod główną drogą prowadzącą do Limanowej. W sobotę ukończono prace. W niedzielę woda spływająca z gór zabrała nowe przepusty i przecięła drogę w poprzek, tworząc szeroki jar głęboki na kilka metrów rów. Małe auta mogą przedzierać się szosą po drugiej stronie potoku, bo tam wezbrany nurt zabrał tylko połowę szerokości drogi.

Cięższe pojazdy niestety muszą korzystać z objazdów i to dalekich, aby dotrzeć stąd do Limanowej. W Maszkowicach w błotnistej mazi jest cała osada romska. Ucierpieli też miejscowi Polacy, którzy mają w tej wsi gospodarstwa powyżej romskich domostw. Gospodarstwo Jana Opyda było jednym z pierwszych zaatakowanych przez wodę z gór. W sprzątaniu pomagała mu córka, która przyjechała ze Szkocji. Błotnisty ślad sięga 70 cm na ścianach domu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

9 ulubionych miejsc kleszczy w ciele

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Sądecczyzna: przerażający krajobraz po wielkiej nawałnicy - Małopolskie Nasze Miasto

Wróć na malopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto