Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kibice Sandecji odnaleźli mogiłę Klemensa Gucwy

Paweł Szeliga
Kiedyś trzeba będzie szukać murów dla kolejnych bohaterów - przewiduje Paweł Terebka z  PTH
Kiedyś trzeba będzie szukać murów dla kolejnych bohaterów - przewiduje Paweł Terebka z PTH Paweł Szeliga
Zdewastowana, kamienno-ziemna mogiła na cmentarzu wojennym w Koszycach kryje ciało Klemensa Konstantego Gucwy - ustalili tropiciele historii ze Stowarzyszenia Kibiców Sandecji. W 73. rocznicę śmierci zawodnika tego klubu, zastrzelonego przez słowackich żandarmów, trafili na rozpadający się grób pokryty resztkami jesiennych liści. Z mogiły wyrastają pokrzywione konary krzewów.

- Odkopujemy historię zapomnianych bohaterów ostatniej wojny - mówi Piotr Kazana, członek stowarzyszenia, student historii na Uniwersytecie Rzeszowskim.

Przez granicę na Węgry

Gucwa organizował siatkę przerzutową na Sądecczyźnie. Został komendantem sądeckiego odcinka Wydziału Łączności z Zagranicą ZWZ o kryptonimie "Poprad" i "Lubań".

Wspólnie z innymi sportowcami Sandecji: Leopoldem Kwiatkowskim ps. "Tomek" i Janem Freislerem ps. "Sądecki" obsługiwał trasę przerzutową wiodącą z Nowego Sącza do Krynicy i dalej przez Tylicz, Muszynkę, Preszów i Koszyce do Budapesztu. 17 marca 1941 roku "Góral" po raz pierwszy szedł z kolegami z sądeckiej siatki Rudolfem Lencem ps. "Rudek" i Franciszkiem Krzyżakiem ps. "Frantol" nową trasą przez Eliaszówkę.

Oni znali ją świetnie, on dopiero ją przyswajał. Chcąc zapamiętać jak najwięcej szczegółów postanowił przekroczyć granicę w dzień. Decyzja okazała się fatalna w skutkach, bo cała trójka natknęła się na patrol słowackich pograniczników.

"Góral" ostrzeliwał ich, osłaniając ucieczkę kolegów. Podczas wymiany ognia został trafiony w pachwinę. Cała trójka zdołała przebić się do lasu. Tam "Rudek" i "Frantol" walczyli o życie przyjaciela robiąc prowizoryczne opatrunki z porwanych na strzępy koszul. Rankiem następnego dnia przeprowadzili słaniającego się na nogach kolegę ze słowackiej, kolaborującej z Niemcami strony, na węgierską, bardziej przyjazną Polakom.

W okolicy Koszyc, które były wówczas węgierskim miastem, zauważyli budkę dróżnika. Była tam kobieta, która natychmiast wezwała pomoc do konającego kuriera.

Koledzy pożegnali się z rannym, zabrali konspiracyjną pocztę i ruszyli do Budapesztu, a Gucwa został przewieziony karetką do szpitala w Koszycach, gdzie następnego dnia zmarł.

- Pochowano go na tamtejszym cmentarzu pod konspiracyjnym nazwiskiem Adam Oprychał - mówi Piotr Kazana. - Pośmiertnie został awansowany do stopnia kapitana i odznaczony orderem Virturi Militari.

Trzydzieści lat po konspiracyjnym pochówku, grób Klemensa Konstantego Gucwy odnaleźli członkowie nowosądeckiego ZBoWiD. Wyremontowali tablicę nagrobną i umieścili na niej napisy w języku polskim i słowackim. Potem nikt się już mogiłą nie interesował i popadła w ruinę. Odnaleźli ją dopiero sądeccy kibice, tropiący losy byłych sportowców, zaangażowanych w działalność konspiracyjną.

Szukają rodziny bohatera

- Możemy z dużą dozą prawdopodobieństwa przyjąć, że odnaleziona przez nas mogiła kryje szczątki "Górala" - mówi Piotr Kazana. - Na nagrobku nie ma jednak żadnych inskrypcji, dlatego wystąpiliśmy do zarządu koszyckiego cmentarza z wnioskiem o udzielenie informacji o tym, kto został w tym miejscu pochowany.

Kibice liczą, że przy okazji dowiedzą się, kto opłaca ten grób. Przypuszczają, że robi to rodzina zmarłego, a chcą z nią skonsultować pomysł odnowienia mogiły. To na razie jedyna nadzieja na dotarcie do bliskich Klemensa Gucwy. Długie i żmudne poszukiwania jego rodziny w Nowym Sączu nie przyniosły bowiem rezultatu.

- Sam znam kilku Gucwów, ale żaden nie jest spokrewniony z naszym wojennym bohaterem - ubolewa Piotr Kazana.

Wytrwali poszukiwacze śladów po kurierze skrupulatnie sprawdzili wszystkie sądeckie tropy. Pod adresem Pułaskiego 17, gdzie mieszkał brat "Górala" Stanisław Gucwa, nie ma już przedwojennego domu. Działkę podzielono na cztery części. Na jednej ktoś wybudował dom. Wiadomo, że Stanisław wpadł w ręce gestapo. Kilkakrotnie aresztowany i torturowany nie wydał brata.

O kurierze nikt nie słyszał także przy ul. Zygmuntowskiej 37, gdzie wraz ze szwagrem Antonim Zenglem mieszkał Klemens Gucwa. Jesienią 1940 r. gestapo wpadło na jego trop i zrobiło nalot na tę kwaterę. Kuriera Niemcy nie zastali. Znaleźli za to dyplomy sportowe i jego oficerski mundur. Wiedzieli, że są pod właściwym adresem i byli wściekli, że z niespodziewanego nalotu nic nie wyszło.

- Zabrali Antoniego Zengla na przesłuchanie, z którego już nie wrócił - opowiada Piotr Kazana. - Torturowany szwagier nie wydał konspiratora, a sam zginął w Oświęcimiu, rozstrzelany pod ścianą śmierci.

Tropy, mogące doprowadzić kibiców do bliskich "Górala" się urwały. Ostatni świadek tamtych wydarzeń Rudolf Lenc zmarł w 2005 r., a więc na wiele lat przed tym, jak ambitni tropiciele przeszłości wpadli na pomysł przywracania pamięci o bohaterach tamtych dni.

Na murowanej ścianie na Gorzkowie utrwalili wizerunki ośmiu sportowców, zaangażowanych w walkę z okupantem. Wśród nich, prócz Gucwy, są m.in. Roman Stramka, który 69 razy przedzierał się do Budapesztu i z powrotem. W 1941 r. uciekł z więzienia gestapo. Po wojnie był prześladowany przez UB. Zmarł w 1965 r. Jego imię nosi stadion Międzyszkolnego Ośrodka Sportowego.

Na murze widnieje też twarz Jana Freislera, czołowego sądeckiego kuriera, partyzanta słynnego oddziału 1 Pułku Strzelców Podhalańskich AK, dowodzonego przez mjr. Juliana Zubka ps. "Tatar". On także trafił na mur pamięci, jako jeden z najbardziej znanych przed wojną sądeckich sportowców, a jednocześnie legendarny dowódca największego oddziału partyzanckiego w regionie.

- To wspaniałe, że młodzież zagłębia się w przeszłość i szuka w niej dla siebie autorytetów moralnych - podkreśla Leszek Zakrzewski, prezez sądeckiego oddziału Polskiego Towarzystwa Historycznego. - Nie ulega wpływom, nie idzie za tymi, którzy próbują kreować siebie na autorytety. Wiedzą, że ten kto jest autentycznym wzorem dla innych, sam się obroni.

Paweł Terebka z PTH, zafascynowany historią obu światowych wojen żartuje, że jeśli badawcza pasja kibiców Sandecji nie wygaśnie, to będą musieli kiedyś poszukać kolejnego muru dla pokazania twarzy następnych bohaterów.

- Oferują w ten sposób sądeczanom bardzo oryginalną lekcję historii - uważa Paweł Terebka. - Wychodzą do nich z przeszłością, którą po wojnie starano się wymazać ze świadomości, albo po prostu o niej milczano.

Klemens Konstanty Gucwa urodził się w 1909 r. w Janowicach koło Zakliczyna. Młodość spędził jednak w Nowym Sączu, mieszkając w domu swojego szwagra Antoniego Zengela przy ul. Zygmuntowskiej 37. Uprawiał lekkoatletykę i narciarstwo. Grał też w piłkę zarówno w Sandecji, jak i Oficerskim Klubie Sportowym 1 Pułku Strzelców Podhalańskich. Służbę wojskową ukończył w Nowym Sączu, dosłużywszy się stopnia plutonowego.

Potem trafił do Szkoły Podchorążych w Bydgoszczy. Skończył ją tuż przed wybuchem II wojny światowej. Ranny w obie nogi w okolicy Brześcia nad Bugiem wrócił do Nowego Sącza. Tutaj zaczęła się jego konspiracyjna działalność, zakończona tragiczną śmiercią pod Koszycami.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto