Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Klasztor sióstr boromeuszek w Lędzinach

Barbara Siemianowska
Barbara Siemianowska
Siostry zakonne przechadzające ulicą Lędzińską to widok, który nie dziwi tu nikogo od... 100 lat. Tyle bowiem liczy Klasztor sióstr boromeuszek w Lędzinach. Dziś w klasztorze mieszkają siostry: Patrycja, Aneta, Michaela i Karola. Co robią? Sprawdziliśmy

Klasztor sióstr boromeuszek w Lędzinach stoi w samym sercu miasta

To tutaj swoją służbę pełnią siostry boromeuszki nieprzerwanie od 1904 roku. Choć przybywały tu z różnych stron, zawsze identyfikowały się z Lędzinami i ich mieszkańcami. W ciągu prawie 110 lat budynek zamieszkiwało zawsze kilka lub kilkanaście sióstr.

Zajmowały się opieką nad ludźmi starszymi, prowadziły ochronkę dla dzieci, katechezę w szkołach, dbały o wystrój kościoła. - Te funkcje zmieniały się na przestrzeni lat, dopasowując się do wymogów czasu. Na początku swojej działalności boromeuszki niosły pomoc schorowanym w domach, opiekowały się dziećmi, uczyły także młode dziewczyny szycia, kroju, gotowania.

Podczas wojny zakonnice sprawdzały się także jako pielęgniarki - przywołuje nieco historii lędzińskich boromeuszek siostra Patrycja, matka przełożona klasztoru. Do Lędzin siostry boromeuszki sprowadził proboszcz parafii św. Anny.

- O utworzenie zakonu zabiegał proboszcz Karol Wrazidło już na początku XX wieku. Postarał się także o teren pod zabudowę gmachu klasztornego. W dwa lata po jego śmierci siostry wprowadziły się do klasztoru. - Było to wypełnienie ostatniej woli proboszcza, wyrażonej w zapisie testamentu - wyjaśnia siostra przełożona.

Dziś dom zakonny w Lędzinach zamieszkują tylko 4 siostry, więc też funkcji, które pełnią, jest mniej niż kiedyś. - Bardzo dużo osób starszych, które odwiedzają nas w zakonie, nasz pokój gościnny nadal kojarzą z ambulatorium, gdzie opatrywało się rany czy robiono zastrzyki, udzielano tu po prostu podstawowej pomocy medycznej. Dziś są od tego przychodnie i szpitale, w których pracują także siostry zakonne - mówi siostra Patrycja.

Boromeuszki lędzińskie kiedyś i dzisiaj

Wśród lędzińskich boromeuszek jest także siostra Aneta, katechetka. Siostra Karola zajmuje się z kolei kościołem, pierze i prasuje kościelną bieliznę, dba także o estetykę kościoła. Siostra Michaela to emerytka, ale kiedyś jej domeną były prace biurowe. Bez względu na to, jakie role pełniły kiedyś i co robią dzisiaj, jedno pozostaje niezmienne: nigdy nie odmawiają pomocy i zawsze służą swoją modlitwą.

To wsparcie, które mieszkańcy Lędzin cenią sobie szczególnie już od wielu lat.
To, że siostry boromeuszki tak nielicznie zamieszkują klasztor przy ul. Lędzińskiej sprawia, że ich obecność tu każdy już zdążył zauważyć. Są rozpoznawalne, a spacer w towarzystwie siostry Patrycji to naprzemiennie słane pozdrowienia. "Szczęść Boże" powie robotnik, sprzedawczyni, dzieci idące do kościoła św. Anny na rekolekcje, głową pokiwa przejeżdżający właśnie kierowca.

- Służyłam już w kilku ośrodkach, nigdzie się tak nie pozdrawia zakonnic jak w Lędzinach, czujemy się tu jak w rodzinie, choć każda z nas trafiła tu z innej miejscowości - podkreśla siostra Patrycja.
Do habitu w Lędzinach mieszkańcy się już przyzwyczaili, widzą też w nim szczególne role, a zakon traktują jak swego rodzaju ostoję.

W klasztornej kaplicy pomodlić może się każdy, drzwi są otwarte dla wszystkich i ta formuła sprawdza się tutaj od lat. - Mieszkańcy przychodzą, proszą nas o modlitwę, bo w domu się nie układa, bo choroba doskwiera. Traktują nas też jak swoje powiernice, czujemy się tu potrzebne - mówi przełożona lędzińskich zakonnic.

Siostra przełożona o 42 latach w habicie

W Lędzinach siostra Patrycja jest od 5 lat, ale habit przywdziała już 42 lata temu. Już jako zakonnica zdobyła wykształcenie pielęgniarskie, służyła w domach opieki społecznej. - Teraz jestem już emerytką i posługuję w lędzińskim zakonie - mówi siostra Patrycja. Czy myje okna, czy gotuje obiad, strój ma zawsze ten sam.

Zmienia się jedynie kolor, bo szafa boromeuszki to habity: czarny, biały, szary, niebieski. - Czarny obowiązuje podczas mszy, spotkań liturgicznych, oficjalnych wyjść. Biały to domena sióstr pielęgniarek, szary i niebieski to habity, w których wybieramy się na urlop, sprzątamy - opowiada siostra Patrycja. Dziś nie wyobraża już sobie stroju innego niż habit, choć na początku nie było łatwo.

- Zamaszysty habit sprawiał problemy w chodzeniu po schodach, bywał też uciążliwy podczas prac domowych. Nigdy jednak nie zamieniłabym go nawet na najdroższą sukienkę - śmieje się siostra z Lędzin.
Imię? Nie każda zakonnica wybiera je sobie sama

Gaudencja, Tropeza, Gemma, Aniceta i wiele wiele innych. Zdarza się, że słyszymy te imiona po raz pierwszy. Pewnie dlatego, że imię siostry zakonnej w danym zgromadzeniu nie powinno się powtarzać, musi być to też imię świętej.

Kto wybiera imię dla sióstr?

- Wygląda to różnie w różnych zakonach. Siostry boromeuszki same proponują imiona, ale ostatecznie decyzję podejmuje Zarząd Generalny - mówi siostra Patrycja. - Nie zawsze tak było. Kiedy wstępowałam do zakonu, imię było tajemnicą aż do momentu obłóczyn. Wybierała je wtedy matka przełożona, Zawsze to jednak imię, które staje się przewodnikiem na całe życie - kończy siostra Patrycja.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bierun.naszemiasto.pl Nasze Miasto