Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Łącko wstydzi się... łąckiej śliwowicy

Stanisław Śmierciak
Śliwowica jest od lat jednym poszukiwanych prezentów, wywożonych z sądecczyzny dla przyjaciół
Śliwowica jest od lat jednym poszukiwanych prezentów, wywożonych z sądecczyzny dla przyjaciół Stanisław Śmierciak
Łącka śliwowica, czyli to co wedle ludowego porzekadła "daje krzepę i krasi lica", jest jednym z najlepiej rozpoznawalnych wyrobów regionalnych w kraju. Chociaż wciąż pozostaje nielegalna, jest ikoną łąckiej krainy sadów.

W tym roku z nazwy łąckich dożynek, czyli Święta Owocobrania, usunięto jednak śliwowicę. Nie dlatego, że nie ma rządowego glejtu na jej wyrób.
- Nie możemy firmować zalewających rynek podróbek, które hańbią nasz tradycyjny bimber i psują jego legendę - tłumaczy Franciszek Młynarczyk, wójt gminy Łącko. - Na nasze Święto Śliwowicy przyjeżdżali Bóg wie skąd handlarze z trunkiem mającym etykietki śliwowicy. Pół biedy, gdyby przywozili swój śliwkowy bimber, ale to było takie nie wiadomo co, bardziej zdatne do trucia szczurów niż dodawania animuszu ludziom.

W minioną niedzielę po raz pierwszy od wielu lat na łąckim owocobraniu nie było pokazów tradycyjnych metod pędzenia śliwowicy. Turyści, którzy tłumnie zjechali na wielkie sadownicze święto w dolinie Dunajca, byli zawiedzeni. Szukali gdzie też są ci górale, którzy mogą poczęstować chochelką mocnego trunku wypływającego z rurki destylacyjnej.

- Śliwowicy nie pędzę, bo to trudna sztuka, której nie opanowałem - zwierza się Stefan Kozik, sołtys Łazów Brzyńskich w gminie Łącko. - Robię nalewki o bardzo wielu smakach. Żadna nie jest na śliwowicy. Śliwowicę łącką rozpoznam jednak po zapachu na przysłowiowy kilometr. Kiedyś otworzyłem kilka butelek czegoś, co sprzedawano turystom jako łącką śliwowicę.

Poczułem charakterystyczną woń... podłej jakości spirytusu, w który wmieszano jakąś równie fatalną zaprawę. Śmierdziała jak syntetyk. Nie miałem odwagi spróbować czegoś takiego. Jeśli ktoś to kupił i wypił to zapewniam, że na zawsze będzie wrogiem "łąckiej".
Na niektórych stoiskach niedzielnego Święta Owocobrania w Łącku były jednak wystawione butelki z etykietami "śliwowicy", "gruszkówki", "jabłkówki", "żytka".

Chętnych do kupowania jakoś nie było. Smakosze, owszem ustawiali się w kolejce do degustacji, ale domowych nalewek sołtysa Kozika, który jest także prezesem Koła Gospodyń Wiejskich w Łazach Brzyńskich. Na stoisku tego KGW kieliszek którejś z kilkunastu nalewek można było zakąsić pysznymi knedlami ze śliwkami.
- Wrócimy do święta śliwowicy, kiedy doczeka się ona wreszcie legalizacji - mówi wójt Młynarczyk. - Chcemy, by każdy sadownik produkował i firmował nazwiskiem swój trunek. Tak jest w niemal wszystkich krajach Unii Europejskiej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Łącko wstydzi się... łąckiej śliwowicy - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto