Kartki i kontuzje wymusiły na trenerze Sandecji eksperymentalne zestawienie linii obrony. Wobec absencji Adama Mójty, Roberta Cicmana, Pablo Gomeza i Kamila Słabego do zespołu powrócił Marcin Makuch, a na nowych dla siebie pozycjach zagrali Tomasz Margol i Adrian Frańczak. Goście znali kłopoty kadrowe sądeczan i zapowiadali, że chętnie z nich skorzystają.
Tymczasem to miejscowi z animuszem ruszyli na rywala, lecz ich pierwsza akcja zakończyła się zablokowanym strzałem Łukasza Grzeszczyka i chybioną dobitką Rudolfa Urbana. Kolejny ofensywny zapęd Sandecji przyniósł oczekiwany efekt. Mouhamadou Traore dośrodkował z lewej strony boiska, sparowana przez Sebastiana Nowaka piłka odbiła się od głowy Dariusza Jareckiego i wpadła do siatki.
Gracze drugiej linii "biało-czarnych", nie będąc pewni swej defensywy, starali się utrzymywać futbolówkę w środkowej strefie boiska. A że czynili to z różnym skutkiem, ataki gości stawały się coraz groźniejsze. Niecelnie "główkował" Rafał Kujawa, a po uderzeniu Piotra Ceglarza kapitalnie interweniował Marcin Cabaj. Gdy wydawało się, że wyrównanie jest tylko kwestią czasu, trójkową kontrę z udziałem Urbana i Macieja Bębenka zwieńczył Grzeszczyk skutecznym uderzeniem po ziemi z 15 m.
Przez pierwsze 20 min po przerwie z boiska powiewało nudą. Inercję przerwał Sebastian Szczepański świetnym, acz o centymetry za wysokim strzałem z 30 m.
Tuż przed końcem przyjezdni po dośrodkowaniu Jakuba Biskupa i "główce" Jakuba Czerwińskiego złapali bramkowy kontakt. Na wyrównanie zabrakło im już jednak czasu.
Dodajmy, że przed meczem minutą ciszy uczczono pamięć zmarłego Maksymiliana Cisowskiego, byłego kierownika drużyny i trenera bramkarzy Sandecji.
RYSZARD KUŹMA, Sandecja:
- Na całym piłkarskim świecie jest tak, że liczą się bramki będące ich konsekwencją zwycięstwa. Cieszę się z postawy zawodników w pierwszej połowie, gdy sprawowali kontrolę nad wydarzeniami boiskowymi, stosując przemyślane zagrania, szukając piłki, dużo biegając i zmieniając pozycje. Po przerwie z każdą minutą przewagę zyskiwali goście, czego konsekwencja był gol i nerwowa końcówka. Koniec jednak wieńczy dzieło.
PIOTR MANDRYSZ, Termalica:
- Niedzielne popołudnie, ładna pogoda, świetnie przygotowana płyta boiskowa, a nam jest smutno. Przegraliśmy bowiem z Sandecją. I to w podobnych okolicznościach co spotkanie ze Stomilem w Olsztynie. Tamteż szybko straciliśmy dwa gole i strat nie udało się odrobić. Dzisiaj chłpopcy mało strzelali. A trudno myśleć o wygranej, czy choćby remisie, jesli nie próbuje się pokonać bramkarza rywali.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?