Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kupiła mokasyny na pogrzeb. W pudełku był jeden but, oskarżono ją o kradzież

Paweł Szeliga
Teresa Wojtas przekonuje, że zapłaciła za buty, a całą sprawę uznała za pomyłkę ekspedientki. - Żałuję, że nie sprawdziłam zawartości pudełka przed wyjściem ze sklepu - przyznaje klientka
Teresa Wojtas przekonuje, że zapłaciła za buty, a całą sprawę uznała za pomyłkę ekspedientki. - Żałuję, że nie sprawdziłam zawartości pudełka przed wyjściem ze sklepu - przyznaje klientka Paweł Szeliga
- Codziennie kładę się spać z butem i budzę się, myśląc o nim - opowiada Teresa Wojtas z Maszkowic (gm. Łącko). 70-letnia kobieta pokazuje czarnego mokasyna, który wpędził ją w kłopoty i sprawił, że po raz pierwszy w życiu była przesłuchiwana przez policję.

13 marca pani Teresa pojechała do Nowego Sącza, żeby kupić czarne buty. Miała pogrzeb w rodzinie i potrzebowała obuwia pasującego do żałobnego stroju. W jednym z sądeckich sklepów wypatrzyła ładne i tanie mokasyny. Przymierzyła jednego. Pasował. Cena była przystępna, ledwie 49 zł. Klientka mówi, że dała 100 zł, wydano jej 51, a pudełko z towarem zapakowano do reklamówki.

- W domu od razu chciałam włożyć buty, żeby je rozchodzić - opowiada Teresa Wojtas. - Gdy zobaczyłam, że mam tylko jedną sztukę, pomyślałam, że ekspedientka po prostu zapomniała zapakować tę drugą.

W dniu pogrzebu mieszkanka Maszkowic nie miała czasu interweniować w sklepie. Przez dwa kolejne tygodnie gościli u niej krewni, więc też się do Sącza nie wybrała. Gdy w końcu dojechała do sklepu, zapytała ekspedientkę, czy dostanie lewy but, gdyż sprzedano jej tylko prawy. Sklepowa wezwała zaś właściciela, który oskarżył klientkę o kradzież.
- Gdybym faktycznie ukradła, to po co miałabym wracać do sklepu, narażając się na kłopoty? - docieka przytomnie pani Teresa.

Będzie proces o buty?

Właściciel sklepu działa w branży od 23 lat. Wypracował system mający zabezpieczyć go przed kradzieżami. W sklepie umieszcza wyłącznie paczki z prawymi butami. Lewe są w magazynie. Klient dostaje drugi but do pary, gdy zapłaci za towar. Zabiera wówczas paragon i kartę identyfikacji towaru na osobnej kartce.

- Gdyby ta pani kupiła u nas buty, to byłby po tym jakiś ślad - dodaje właściciel sklepu (pragnie zachować anonimowość). - Tymczasem transakcji nie było nawet zarejestrowanej na kasie fiskalnej, co sprawdzili policjanci.

Pani Teresa nie ma też paragonu. Jak mówi, myślała, że ekspedientka włożyła go do pudełka z butami. Tam go jednak nie było.

Mężczyzna potwierdza, że zgłosił policji sprawę kradzieży. Uważa, że nawet jeśli wartość utraconego towaru jest niewielka, to sprawę trzeba wyjaśnić, a winny musi ponieść karę. - Bywa, że klient wraca do nas z prawym butem, który wcześniej ukradł, i domaga się lewego - przyznaje właściciel sklepu. - Gdy zrozumie, że nic nie zdziała, bo wykazaliśmy mu kradzież, zostawia towar. Nie robię z tego problemu, bo nie mam czasu chodzić po sądach.

W tym przypadku pewnie będzie inaczej. Teresa Wojtas chce za wszelką cenę udowodnić, że jest niewinna. Warunkowe umorzenie śledztwa jej nie interesuje. Chce, by wyraźnie powiedziano, że nie jest złodziejką. - Przeżyłam 70 lat, wychowałam szóstkę dzieci na porządnych ludzi i choć czasem było trudno, nigdy niczego nie ukradłam - podkreśla kobieta. - Jestem nawet gotowa poddać się badaniu na wykrywaczu kłamstw. Nie chcę umrzeć z piętnem złodziejki, bo uczciwie przeszłam przez życie.

Właściciel sklepu liczy, że sprawa szybko się zakończy. Dodaje, że jego system zabezpieczania się przed kradzieżami przynosi dobre efekty. Niedawno, nocą, z jednego z jego sklepów skradziono kilkaset par butów. Policja znalazła je potem przy śmietniku. Złodzieje zostawili je tam, gdy się zorientowali, że mają tylko prawe buty. - Musieliby spędzić noc w magazynie, żeby je sparować - uważa mężczyzna.

Klientka ma problem

Nie ma dowodu kupna
Janusz Bieniek, powiatowy rzecznik konsumentów w Nowym Sączu:.
- Klient ma nie tylko prawa, ale i obowiązki. Jeden z nich dotyczy konieczności sprawdzenia towaru przed dokonaniem transakcji. W przypadku butów na pewno trzeba się upewnić, że dostajemy całą parę. Zwykle sprzedawca sugeruje nawet, by po zmierzeniu na przykład lewego buta dla pewności zmierzyć również prawego, by mieć pewność, że dobrze leży na nodze. Uważam, że wyjaśnienie tej sprawy na korzyść klientki będzie wyjątkowo trudne. Nie ma bowiem paragonu świadczącego o tym, że zapłaciła za towar, a samej transakcji nie odnotowała kasa fiskalna. Klientka robiła zakupy sama, więc nie ma świadków, którzy mogliby potwierdzić jej wersję wydarzeń, co dodatkowo komplikuje sprawę.

Policja wzywa klientkę
Policja przesłuchała już 70-latkę. Prowadzi postępowanie pod kątem przywłaszczenia mienia o wartości mniejszej niż jedna czwarta minimalnego wynagrodzenia (420 zł), za co grozi areszt, grzywna lub ograniczenie wolności.
Ponieważ sprawa o wykroczenie jest na etapie czynności wyjaśniających, żadna ze stron nie może poznać szczegółów dotychczasowych policyjnych ustaleń.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto