Dziewięć lat temu pół tysiąca mieszkańców Korzennej i sąsiednich wiosek - Miłkowej, Siedlec i Łęki oprotestowało skutecznie plan budowy plazmowej spalarni odpadów, który chciała zrealizować firma Mo-Bruk, byłego wójta Korzennej Józefa Mokrzyckiego. - Spalarni nie wybudowano, ale Mo-Bruk rozbudował bazę. Gdy firma powstawała, nas - najbliższych sąsiadów - pytano o zgodę na sąsiedztwo betoniarni. Teraz bez pytania mamy pod nosem odpady przemysłowe zwożone z całej Polski, na które nigdy nie godziliśmy się - żali się mieszkanka Korzennej.
Po głośnym "amoniakowym alarmie" z końca listopada, kiedy do Korzennej zjechała straż pożarna, policja i służby ochrony środowiska, kilkuletnia córka pani Janiny (imię również zmienione na życzenie naszej rozmówczyni) potrzebowała lekarskiej pomocy. - Nie tylko moje dziecko wylądowało wówczas u lekarza z podrażnieniem dróg oddechowych, oczu i bólem głowy - rozkłada ręce pani Janina. - W tamtą środę, gdy zapach amoniaku był nie do zniesienia, uciekliśmy z domu. Baliśmy się o zdrowie. Małą pogotowie wzięło. Lekarz radził zabrać dziecko w "czyste miejsce". Cóż mamy zrobić? Wypadałoby się wyprowadzić z domu.
Zdaje sobie sprawę, że nikt nie zamknie, nie zlikwiduje Mo-Bruku. - Ale niechby choć wybudowali hangary, w których trzymaliby te trucizny, żebyśmy nie musieli ich wdychać. Stać ich na to - wzdycha.
W tym tygodniu w bazie spółki utylizującej odpady i produkującej beton zakończyła się kontrola Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. Wszczęto ją po niekontrolowanej emisji amoniaku w ostatnich dniach listopada. - Dopóki nie ma pisemnie sformułowanych wniosków, nie chciałabym komentować wyników kontroli, ale mogę zapewnić, że wystąpimy do urzędu marszałkowskiego między innymi o zadaszenie składowiska odpadów. Będzie wówczas bezpieczniejsze - powiedziała nam Ewa Gondek, kierowniczka sądeckiej delegatury WIOŚ.
Podobne problemy mają od 2004 roku mieszkańcy Wałbrzycha, gdzie Mo-Bruk prowadzi składowisko odpadów i zakład utylizacji. Apogeum konfliktu miało miejsce w 2009 r. po serii pożarów, do których doszło w dolnośląskiej bazie firmy, zwanej przez miejscowych "twierdzą Mo- -Bruk". O obydwa przypadki zapytaliśmy w warszawskim biurze prasowym spółki, do którego odesłał nas Józef Mokrzycki.
Michał Szewczyk z zespołu prasowego tłumaczył, że wieloletnia awantura w Wałbrzychu to klasyczny przypadek "czarnego PR-u", a ludzie z Korzennej boją się, bo zbyt mało wiedzą o bezpiecznych technologiach utylizacji odpadów. Zapewniał, że nikt nie ma powodów, aby się obawiać, bo Mo- -Bruk nie truje środowiska, a Józef Mokrzycki to człowiek "miły, inteligentny i spokojny".
Czy rzeczywiście? Straż pożarna, która w listopadzie interweniowała w Korzennej, nie udostępniła mediom zdjęć z akcji z obawy o proces sądowy z Mo-Brukiem. Jedna z urzędniczek państwowej instytucji kontrolującej działalność spółki zastrzegła, aby absolutnie jej nie cytować w prasie, bo ma małe dziecko i chce żyć spokojnie bez obawy o utratę pracy.
Sprawę związaną z listopadową emisją amoniaku nadal prowadzi policja. Trwają przesłuchania mieszkańców Korzennej. - Czekamy na dokumentację z kontroli w Mo-Bruku. Jeśli da podstawę, aby stwierdzić, że narażono zdrowie ludzi, możemy zakwalifikować to zdarzenie jako przestępstwo - powiedział Paweł Grygiel z zespołu prasowego sądeckiej policji.
Zobacz piękne, wysportowane kobiety. Weź udział w naszym plebiscycie na najładniejszą sportsmenkę Małopolski
Zobacz, jak naziści obchodzili pogańskie święto w okupowanym Krakowie
Miss Polonia z dawnych lat! Zobacz archiwalne zdjęcia kandydatek
Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z Nowego Sącza. Zapisz się do newslettera!
Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?