18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pijany przejechał po policjancie! Wieś stanęła w obronie pirata

Anna Oskierko
Starszy sierżant Przemysław Kaliciecki wciąż leży na oddziale chirurgii urazowo- ortopedycznej sądeckiego szpitala
Starszy sierżant Przemysław Kaliciecki wciąż leży na oddziale chirurgii urazowo- ortopedycznej sądeckiego szpitala Anna Oskierko
Chciał zatrzymać samochód do rutynowej kontroli i omal nie przypłacił tego życiem. Pogruchotane żebra, wstrząs mózgu, obrażenia brzucha, nóg i miednicy - w takim stanie trafił do szpitala Przemysław Kaliciecki, policjant sądeckiej drogówki.

Binczarowa, godzina 21. Policjant latarką sygnałową daje znać nadjeżdżającemu kierowcy, żeby się zatrzymał. Ten staje na poboczu, gdy mundurowy otwiera drzwi, auto rusza do tyłu z piskiem opon. Przemysław Kaliciecki jest zakleszczony pomiędzy drzwiami, a barierą drogową, w którą 34-letni kierowca uderza raz po raz.

- Patrzyłem mu w oczy i krzyczałem: Co robisz! Zabijesz mnie! A on dodawał gazu - relacjonuje pan Przemysław.
Na ratunek koledze rusza jego kolega z patrolu. Zajeżdża drogę piratowi. Sierżant Kaliciecki upada na ziemię, auto 34-latka zjeżdża z nasypu i przetacza się po klatce piersiowej policjanta. - Gdyby nie to, że podłoże było bagniste i się w nie zapadłem, już bym nie żył - wzdycha pan Przemysław.

34-letni kierowca wychodzi z samochodu, spogląda na poturbowanego policjanta i... kopie go w żebra. Mundurowy mimo przeszywającego bólu, łapie napastnika za nogę i powala na ziemię. Wtedy dobiega drugi z funkcjonariuszy.

- Wsadziliśmy go do radiowozu i nagle otoczyła nas grupa osób, w tym brat 34-latka - mówi pan Przemysław. - Wyzywali nas od najgorszych, chcieli odbić zatrzymanego. Z dłońmi na pistoletach czekaliśmy na posiłki.

34-latek miał jeden promil alkoholu. Mimo to, że omal nie zabił policjanta, część mieszkańców wsi uważa, że kierowca zasługuje na współczucie. Potwierdza to sołtys, Marzena Szyszka.

- To bardzo porządny, spokojny człowiek, na co dzień jest przykładnym ojcem dwójki małych dzieci - mówi Marzena Szyszka. - Razem chodziliśmy do szkoły, znamy się od dzieciństwa. To musiał być dla niego szok, stąd tak gwałtowna, instynktowna reakcja.

Innego zdania jest ranny policjant. - Jeden promil alkoholu we krwi nie mógł spowodować, że nie wiedział co robi - mówi pan Przemysław. - Patrzyłem mu w oczy, wiem, że chciał mnie zabić.

34-latek nie usłyszał jednak zarzutu usiłowania zabójstwa, a jedynie napaści na funkcjonariusza. Ku zdumieniu Przemysława Kalicieckiego prokurator z Gorlic, przed którego oblicze w miniony poniedziałek trafił 34-letni mieszkaniec Binczarowej, uznał, że po usłyszeniu zarzutów... może spokojnie wrócić do domu!

- Dlaczego mielibyśmy go nie wypuścić? - pyta Tadeusz Cebo, prokurator rejonowy w Gorlicach. - Nie było podstaw do stosowania wobec podejrzanego aresztu tymczasowego. Mężczyzna przyznał się do zarzucanych mu czynów. Żałował tego, co się stało i wyraził skruchę. Nie był wcześniej karany.

34-latek został jedynie objęty dozorem policji. Musiał też wpłacić poręczenie majątkowe w wysokości 3 tys. zł oraz zobowiązać się, że w określonym terminie będzie zgłaszał się na komisariat.

- To niepojęte. On powinien odpowiedzieć za usiłowanie zabójstwa, a chodzi wolny - kręci głową poszkodowany policjant.
Prokuratura, która wykazała się niezwykłą łaskawością, teraz nie wyklucza, że treść zarzutów ulegnie zmianie po zakończeniu postępowania dowodowego. Przy obecnych zarzutach maksymalna kara, jaka grozi mieszkańcowi Binczarowej to 10 lat pozbawienia wolności.

Przemysław Kaliciecki przebywa na oddziale chirurgii urazowo-ortopedycznej sądeckiego szpitala. - Pacjent został przyjęty do szpitala ze wstrząśnieniem mózgu i licznymi stłuczeniami - mówi Agnieszka Zelek, rzecznik prasowy Szpitala Specjalistycznego im. J. Śniadeckiego w Nowym Sączu. - Na szczęście jego życiu nie zagrażało niebezpieczeństwo.

Sierżant Kaliciecki z trudem łapie oddech. Nieustannie podawane są mu leki przeciwbólowe. Pokiereszowane ciało boli go jednak mniej od świadomości, że tak łagodnie potraktowano 34-latka z Binczarowej. Nie potrafi zrozumieć, dlaczego nie trafił do aresztu, w sytuacji gdy cała Polska walczy z plagą pijanych kierowców. Decyzja prokuratury nie ułatwi mu powrotu do służby. Przyznaje, że w trakcie kolejnych rutynowych kontroli, w tyle głowy będzie miał dzień, w którym omal nie zginął.

- Pewnie ten 34-latek bał się, że za jazdę pod wpływem alkoholu straci prawo jazdy, ale przecież to nie jest powód, by próbować pozbawić kogoś życia - mówi Przemysław Kaliciecki. - Mężczyzna działał świadomie, wiedział, jak może się to dla mnie skończyć. Mam nadzieję, że poniesie konsekwencje swojego czynu i usłyszy surowy wyrok - dodaje policjant.

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj już dziś!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Obwodnica Metropolii Trójmiejskiej. Budowa w Żukowie (kwiecień 2024)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto