Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Piwniczna-Zdrój. Ratownik, który ryzykuje życie dla innych, prosi: Ratujcie moją córeczkę

Iga Michalec
Jeszcze we wrześniu ubiegłego roku Maja Dziedzina była wspaniale rozwijającą się dziewczynką. Dziś walczy z genetyczną chorobą
Jeszcze we wrześniu ubiegłego roku Maja Dziedzina była wspaniale rozwijającą się dziewczynką. Dziś walczy z genetyczną chorobą archiwum rodzinne
Grażyna i Robert Dziedzinowie z Piwnicznej z przerażeniem wysłuchali strasznej diagnozy. Ich córka Maja cierpi na rzadką genetyczną, nieuleczalną chorobę. Rodzice podjęli walkę.

Robert Dziedzina od pięciu lat jest ratownikiem Grupy Krynickiej Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Działa też w piwniczańskiej Ochotniczej Straży Pożarnej. O każdej porze dnia i nocy jest gotowy nieść pomoc ludziom, którzy pilnie potrzebują jej w górach, zaginionym i poszkodowanym w wypadkach. Naraża własne zdrowie i życie, żeby ratować obcych ludzi. Teraz najbardziej na świecie pragnie uratować własną córeczkę, ale nie potrafi. Przed nim i jego żoną Grażynką Bóg postawił niezwykle trudne wyzwanie. Muszą patrzeć na cierpienie swojej siedmioletniej córki Mai. I mogą się jedynie modlić się o jej zdrowie.

Jeszcze kilka miesięcy temu nic nie zapowiadało, że szczęście rodzinne Dziedzinów z Piwnicznej legnie w gruzach. W ubiegłym roku ich córka Maja była radosną, pełną życia dziewczynką. Jak inne dzieci lubiła słodycze i uwielbiała układać puzzle.

Dzisiaj Maja, choć ta sama, to jakby inna dziewczynka. Nie mówi, nie chodzi. Wymaga całodobowej opieki. Rzadka genetyczna choroba o okropnej nazwie leukodystrofia metachromatyczna, nagle opanowała organizm zdrowego do tej pory dziecka i w błyskawicznym tempie odebrała mu kontakt z otaczającym światem. Choroba zmieniła siedmiolatkę fizycznie, odbierając możliwość samodzielnego poruszania się, ale nie odebrała jej głębokiego spojrzenia.

Choroba Mai spadła na rodzinę z dnia na dzień. Nim to się stało, dziewczynka świetnie się rozwijała, chodziła do przedszkola.

- Pewnego dnia otrzymałam z przedszkola telefon - mówi pani Grażyna. - Opiekunka poinformowała mnie, że z Mają dzieje się coś niedobrego. Dowiedziałam się, że moje dziecko nie może utrzymać równowagi i stanąć na nóżkach. Pojechałam do przedszkola, zabrałam córkę do domu, a stamtąd do pediatry. Z przychodni wyszłam z córką ze skierowaniem do sądeckiego szpitala. To był pierwszy tak wyraźny symptom tej genetycznej choroby, której początkowo nikt nawet nie chciał nazwać.

Pani Grażyna przyznaje, że Maja miała już w wakacje przed atakiem choroby, dziwnie się zachowywała. Rodzice czuli instynktownie, że coś jest nie tak. Córeczka bała się wychodzić po schodach i w ogóle wchodzić pod górę. Rodzice tłumaczyli sobie, że może ich córka nie należy do dzieci, które rozsadza energia.

- Poszłam z córką do psychologa, który stwierdził, że wszystko jest w porządku. Potem odwiedziłam rehabilitanta. Dowiedzieliśmy się, że Maja ma koślawość kolan i krótkie ścięgna Achillesa.

Roczna rehabilitacja nie przynosiła jednak poprawy. Szukali pomocy dalej. Trafili do neurologa, który stwierdził brak odruchów w kolanach i dłoniach. Specjalista wypisał skierowanie na badania do Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie-Prokocimiu. Wizyta u neurologa i badanie EMG (ocena funkcji mięśni i nerwów) były wyznaczone dopiero na luty bieżącego roku. A choroba przyspieszała. Maja zaczęła nienaturalnie zginać rączki. Chodząc, była jeszcze bardziej ostrożna. Rodzice usłyszeli podejrzenie przerażającej diagnozy we wrześniu, po zrobieniu rezonansu w sądeckim szpitalu. Maję czekały kolejne skomplikowane badania.

- Organizmy ludzi chorujących na tę chorobę nie wytwarzają pewnego enzymu - tłumaczy mama dziecka. - W mózgu Mai odkładają się tłuszcze i to poraża cały centralny układ nerwowy. Byliśmy w szoku, bo Maja była silnym dzieckiem i praktycznie nie chorowała. W naszej rodzinie nie było tej choroby - dodaje.

Po badaniach nastąpiła poprawa. Ale nie na długo. Bo w styczniu tego roku było już z Maja bardzo źle.

- Wreszcie, po wielu badaniach, usłyszeliśmy od lekarzy, na co choruje nasza córka, że jest to schorzenie genetyczne i nieuleczalne - opowiada Grażyna Dziedzina. - Zdecydowaliśmy się na przeszczep komórek macierzystych u córki. Tylko on może zatrzymać chorobę. Taki przeszczep od niespokrewnionego dawcy odbył się w kwietniu w Klinice Onkologii i Hematologii Dziecięcej we Wrocławiu. Szpik dziewczynki trzeba było najpierw zniszczyć chemią.

Ta straszna choroba wyniszcza wszystkie organy wewnętrzne, poraża układ nerwowy. Dziewczynka przestaje mówić, słyszeć i widzieć. Powoli zanikają wszystkie funkcje organizmu.

- Po przeszczepie organizm córki zaczął się odbudowywać. Dobrze było do czasu, bo przy braku odporności uaktywnił się wirus, który najprawdopodobniej miała w organizmie. - tłumaczy pani Grażyna. - Zauważyliśmy, że Maja zaczęła wykręcała rączki i nóżki, przestała mówić. Teraz jest karmiona sztucznie, bo zanikł jej odruch przełykania - opowiada.

Najważniejsze, że przeszczep komórek się przyjął. Może organizm dziecka zacznie produkować potrzeby jej enzym, który zatrzyma rozwój choroby.

- Gorąco się o to modlimy. Teraz niezbędna będzie długa rehabilitacja - mówi mama Mai.

Rodzice dziewczynki proszą o pomoc. Koszty rehabilitacji, leków i środków potrzebnych do opieki nad Mają, znacznie przekraczają ich możliwości finansowe. Pieniądze potrzebne są też na specjalistyczne badania. Dlatego proszą o wsparcie.

Mogą liczyć na kolegów Roberta Dziedziny. Zaangażowała się Fundacja GOPR.

- Gdy tylko dowiedzieliśmy o chorobie Mai od razu ruszyła akcja pomocowa - mówi Marcin Kądziołka, prezes Fundacji GOPR. - To nasza najmłodsza podopieczna. Uruchomiliśmy akcję w internecie. Już spływają pierwsze wpłaty - dodaje.

Podczas Festiwalu Biegowego (8-10 września) w Krynicy-biegacze, którzy zechcą wesprzeć finansowo dziewczynkę, wystartują w koszulkach z napisem „Biegnę dla Mai”.

- Za datek na rehabilitację i leczenie Mai będzie można także kupić kalendarz na 2018 rok wydany przez Centrum Rozwoju Lokalnego w Zawierciu. Wydawnictwo to będzie je rozprowadzać parafia w Piwnicznej.

Możesz pomóc

Aby pomóc Mai można wpłacić dowolną darowiznę na konto Fundacji GOPR:
Raiffeisen Polbank 50 1750 0012 0000 0000 3337 6127
Wpisując w tytule przelewu: ‘’Pomoc dla Mai - córki Ratownika GOPR’’ lub skorzystać z przelewu PayU na stronie:
http://fundacja.gopr.pl/PayU

WIDEO: Niezwykła historia o sile i przekraczaniu granic. Zumba dała jej drugie życie

Źródło: Dzień Dobry TVN, x-news

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto