- Prawdopodobnie kierowca wieczorem napił się alkoholu i nie zdążył wytrzeźwieć przed pierwszym porannym kursem - podejrzewa dyrektor nowosądeckiego Oddziału Przewozowego PKSiS Oświęcim, Jan Popiołek. Dla niego sprawa jest oczywista. Jeśli wyniki badań krwi potwierdzą, że kierowca znajdował się pod wpływem alkoholu, zostanie wyrzucony z pracy.
Popularny kurs
Autobus ruszył tuż po godz. 5 rano. O godz. 6.02 zatrzymał się pod Urzędem Gminy w Ochotnicy Górnej, gdzie dosiadło się kolejnych kilkunastu pasażerów. Kilka minut przed godz. 7 autobus z czterdziestoma pasażerami w środku wjechał na rynek w Starym Sączu. Tam policjanci sądeckiej drogówki zatrzymali kierowcę do rutynowej kontroli drogowej.
- Jak się okazało, kierowca, który wiózł do pracy czterdzieści osób, miał w organizmie 0,33 promila alkoholu - potwierdza sierż. szt. Iwona Grzebyk-Dulak, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Nowym Sączu.
Jak wyjaśnia rzecznik policji, zostanie to potraktowane jako wykroczenie. Mężczyźnie grozi grzywna i utrata prawa jazdy.
Przestępstwem jest prowadzenie pojazdu pod wpływem alkoholu, gdy badanie wykaże powyżej 0,5 promila w krwi badanego. Kwalifikacja czynu jako wykroczenie nie uratuje kierowcy przed zwolnieniem z pracy. Mężczyzna już więcej nie pojedzie autobusem PKS-u.
Zero tolerancji dla pijanych
- Ten mężczyzna to doświadczony kierowca, prowadził autobusy nie od dziś i nigdy wcześniej nie mieliśmy z nim żadnych problemów. Nie wiem, jak mógł zachować się tak idiotycznie i nieodpowiedzialnie. Przez to straci pracę - mówi dyrektor sądeckiego PKS-u Jan Popiołek.
Dodaje, że kierowcy PKS-u mają obowiązek przed pierwszym kursem podpisać oświadczenie o trzeźwości. Mężczyzna, który wyjeżdżał z Ochotnicy, również podpisał taki dokument. - To pierwszy taki przypadek za mojej kadencji i mam nadzieję, że ostatni - mówi Jan Popiołek. - Nie będzie tolerancji wobec takich zachowań.
Pili już wcześniej
Poprzedni kierownicy sądeckiego PKS-u przyznają, że przypadki prowadzenia autobusów pod wpływem alkoholu zdarzały się, ale sporadycznie. - Byłem dyrektorem dwa razy, od 1998 do 2001 i od 2005 do 2008 roku i przez te wszystkie lata tylko raz lub dwa miałem do czynienia z pijanym kierowcą w autobusie mojej spółki - mówi Jerzy Jarecki. - Oczywiście sprawy skończyły się natychmiastowym zwolnieniem dyscyplinarnym.
Były dyrektor dodaje, że w PKS-ie zawsze przywiązywało się wielką wagę do kontroli trzeźwości. - Codziennie rano kierowcy udają się do dyspozytora. Tam prowadzi się losowe badania alkomatem. Dopiero gdy dyspozytor ma pewność, że kierowca jest trzeźwy, daje mu dokumenty i kluczyki - mówi Jarecki.
Miał sam się sprawdzić
Jak wyjaśnia Jerzy Jarecki, kierowcy, którzy wyjeżdżają pierwszym porannym kursem z oddalonych miejscowości, często w nich nocują, więc nie ma możliwości, by przed wyruszeniem do pracy zameldowali się u dyspozytora.
- Takich pracowników obowiązuje samokontrola. Nie da się rozwiązać tej sprawy inaczej - mówi Jarecki.
Również Marek Surowiak, który także kierował sądeckim PKS-em, przyznaje, że i za jego kadencji łapano pijanych kierowców. - Jest oczywiste, że jeśli kierowca zostaje złapany na prowadzeniu po pijaku, automatycznie traci prawo do wykonywania zawodu - mówi Surowiak.
Pojechali z zastępcą
Pasażerowie, którzy jechali do Nowego Sącza z nietrzeźwym kierowcą, musieli poczekać, aż do Starego Sącza dotrze jego zastępca. - Na szczęście nie było daleko, więc po kilku minutach na miejscu pojawił się inny kierowca - informuje Jan Popiołek, dyrektor sądeckiego Oddziału Przewozowego. - Opóźnienie było minimalne, więc żaden z pasażerów nie miał problemów, żeby na czas dotrzeć do swojej pracy czy szkoły.
Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?