To nieprawda, że po zmroku nie można dojechać do Ptaszkowej, bo zapobiegliwi mieszkańcy zwijają asfalt na noc. Nie widać tam też sołtysa, który orze pole w kółko, bo kupił sobie konia z cyrku.
- Wieś się rozwija, gospodarstwa są zadbane - wylicza Adam Tokarz, mistrz opowiadania kawałów o Ptaszkowej. - Mieliśmy tutaj nawet dwie atrakcje, ale... obie wyszły za mąż - rzuca dowcipem.
Nikt nie wie, ile jest kawałów o Ptaszkowej, ani kiedy zaczęto je opowiadać. Rozległa wieś w gminie Grybów ma prawie 700 lat i pewnie gdyby nie humor, nikt w Polsce by o niej nie słyszał. A tak równa się choćby z Wąchockiem w Świętokrzyskiem, który jest bohaterem setek kawałów.
- Oczywiście byliśmy w Wąchocku z oficjalną wizytą - opowiada Adam Tokarz. - Burmistrz miasta zauważył, nie kryjąc zazdrości, że my zrobiliśmy z dowcipów świetną reklamę wsi, podczas gdy Wąchock się na nie obrażał.
Skąd wzięła się moda na obśmiewanie Ptaszkowej i jej mieszkańców? Naukowo nikt tego nie zbadał, ale sołtys wsi Marian Kruczek ma na ten temat swoją teorię. Uważa, że wszystko przez zazdrość. Większość ptaszkowian pracowała na kolei i dobrze zarabiała. Po powrocie do domu ludzie uprawiali pola, pielęgnowali ogródki, upiększali domy. Widać było, że dobrze im się powodzi, a to zawsze powód do zawiści. Dlatego uderzano w nich dowcipami, z których jednak nic sobie nie robili.
- Trzeba wiedzieć, że Ptaszkowa była wsią królewska, więc chłopi nie musieli odpracowywać pańszczyzny - dodaje Adam Tokarz. - Z tego powodu byli mniej spięci od sąsiadów i lubili się śmiać. Nawet z siebie, bo nie mieli kompleksów.
Złośliwcy, którzy chcieli im dopiec kolejnym kawałem, zaciskali zęby ze złości, widząc, że ptaszkowianie zanoszą się śmiechem słysząc na przykład, iż w ich wsi autobusy jeżdżą w poprzek, bo wszyscy pasażerowie chcą siedzieć obok kierowcy. Śmiali się głośno, dowiadując się, że chodzą w białych gumowcach, żeby nie zostawiać śladów na śniegu, a zapobiegliwi rolnicy sieją zboże na wzgórzach oczywiście po to, żeby ich plony były wyższe. Nie zaprzeczali, że wierni muszą leżeć na mszy na posadzce, ponieważ ich ksiądz ma niski głos, a byli zmuszeni podwyższać dzwonnicę w kościele, bo sznur do dzwonu był stanowczo za długi.
Ptaszkowa leży siedem kilometrów od Grybowa. W tym mieście pracuje część mieszkańców, tutaj uczą się ich dzieci. Burmistrz Piotr Piechnik podkreśla, że ma o nich jak najlepsze zdanie. Sam dowcipów o pobliskiej wsi nie opowiada, ale chętnie ich słucha.
- Najczęściej w wykonaniu samego sołtysa, który sypie nimi jak z rękawa - mówi Piotr Piechnik. - Cenię go za dystans, jaki ma do tych kawałów i umiejętność przekształcenia pozornych wad mieszkańców w coś pozytywnego.
Ptaszkowanie są tego tak świadomi, że przed dziesięcioma laty zaczęli organizować Mistrzostwa Unii Europejskiej w opowiadaniu dowcipów o tej miejscowości. Wprawdzie dotąd zagranicznych gości na scenie nie było, ale za to turniej organizowany w ostatnią sobotę maja, przyciąga tłumy widzów, spragnionych dobrej zabawy. O tym, że ptaszkowanie są obdarzeni wyjątkowym poczuciem humoru świadczą zresztą nie tylko dowcipy, ale też pomysłowość mieszkańców. W latach 70. XX wieku, w czasach głębokiej komuny, zaprosili na wielką wiejską uroczystość reportera gazety, będącej wówczas organem PZPR. Okazało się, że chodziło o prymicje. Zdjęcie w prasie się nie ukazało, za to organizatorzy mieli zapewnioną profesjonalną obsługę fotograficzną.
Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?