- Zrobiłem to rękami, nie umysłem - mówił podczas procesu Stanisław W. Nie przekonał sądu, który dowiódł, że 44-latek zaplanował zbrodnię, a zadając ofierze wiele głębokich ran w okolice płuc, serca i wątroby, chciał zabić.
Zdaniem sądu, zamierzał w ten sposób ukarać żonę za to, że we wrześniu 2011 r. uciekła od niego i zabrała z sobą dzieci. Zamieszkała w domu pomocy dla ofiar przemocy w Bieczu. Dowiedział się, którędy wraca z kościoła, obrzucił jej auto kamieniami, zmuszając, by się zatrzymała, po czym zadał śmiertelne ciosy. Po zbrodni ukrył się w pobliskich krzakach. Chciał upozorować próbę samobójczą, ale zadał sobie zbyt płytkie rany, które nie stanowiły zagrożenia życia.
Prócz zabójstwa sąd rozpatrywał również sprawę znęcania się mężczyzny na dziećmi (dziś mają 10, 13, 15 i 16 lat). Ich gehenna miała trwać siedem lat. Ojciec nie tolerował najmniejszego przejawu nieposłuszeństwa. Dzieci były za nie karanie np. klęczeniem na podłodze z rękami uniesionymi do góry i pokrzywami w ustach, biciem paskiem klinowym po ciele, zlizywaniem brudu z płytek w łazience, czy jedzeniem śmieci.
44-latek zabierał też dzieci po zmroku do lasu na długie marszobiegi z pełnymi plecakami. Chował się im, więc bały się, że zostały porzucone. 10-letniemu obecnie synowi oznajmił, że spali go w piecu, albo odetnie mu dłoń . Żeby uwiarygodnić groźby położył rękę chłopca na pniu i uderzył obok niej siekierą. Jak potem zeznał, zrobił to dla żartu.
- Może oskarżonego to bawiło, natomiast dzieci przeżywały niewyobrażalną traumę - zauważył w uzasadnieniu wyroku sędzia Jerzy Bogacz. Zwrócił uwagę, że badający tę sprawę sąd nie dopatrzył się żadnych okoliczności łagodzących. Wymierzył najwyższą możliwą karę, żeby skutecznie odizolować mężczyznę od społeczeństwa. Biegli uznali, że Stanisław W. działał świadomie, a do zbrodni popchnęła go narastająca frustracja, wywołana rozłąką z żoną i dziećmi.
- Gdyby wyszedł na wolność, mógłby ponownie popaść we frustrację i stanowić zagrożenie dla ludzi - stwierdził sędzia Bogacz.
Sąd dodatkowo nałożył we wtorek na Stanisława W. obowiązek wypłaty każdemu z dzieci po 80 tys. zł zadośćuczynienia. Po 10 tys. mają otrzymać ich prawne opiekunki - matka zmarłej oraz jej dwie siostry. Pieniądze miałyby pochodzić np. ze sprzedaży majątku skazanego, w tym jego domu. - To sprawiedliwy wyrok - powiedziała matka zamordowanej kobiety. Wyrok jest nieprawomocny. Nie wiadomo jeszcze, czy skazany będzie się od niego odwoływał.
Debata prezydencka o Gdyni. Aleksandra Kosiorek versus Tadeusz Szemiot
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?