Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tragedia rodziny z Berestu. "Dlaczego naszego tatę spalił piorun?"

Alicja Fałek
Pani Kinga została sama z czterema córeczkami. - One wszystkie są tatusiowe - wzdycha matka dziewczynek. - Wszystko z tatą robiły, a w domu był ruch. Staramy się żyć dalej, ale pustka została
Pani Kinga została sama z czterema córeczkami. - One wszystkie są tatusiowe - wzdycha matka dziewczynek. - Wszystko z tatą robiły, a w domu był ruch. Staramy się żyć dalej, ale pustka została Alicja Fałek
Tej tragedii nie dało się przewidzieć. Niespełna 41-letni Michał nie pierwszy raz podczas burzy wyszedł na pastwisko, by zagonić krowy do stajni. Do domu, gdzie czekała na niego żona Kinga i cztery córeczki, już nie wrócił. - Zaniepokoiłam się, gdy mąża długo nie było. Poszłam go szukać, omal serce przestało mi bić, jak zobaczyłam go leżącego nieruchomo na polanie - wzdycha Kinga Gruca. - To był dla mnie ogromny szok. Pobiegłam do sąsiadów, wołając o pomoc... Miałam nadzieję, że przeżyje.

Cztery małe blondynki siedzą przy stole w jedynej izbie prawie stuletniej połemkowskiej chaty w Bereście. Wspólnie jedzą niedzielne śniadanie. W kuchni krząta się ich mama, czterdziestoletnia Kinga Gruca, która stara się nie okazywać przed dziećmi słabości. Dopiero co pochowała męża Michała, który zginął od uderzenia pioruna. We wrześniu skończyłby 41 lat. Rany wciąż są świeże, a wspomnienie tragicznego wieczoru bolesne.

- Michał zawsze zganiał na noc krowy z pastwiska do stajni. I tym razem po nie poszedł, mimo że szalała burza z piorunami - opowiada pani Kinga. - Zaniepokoiłam się, gdy długo nie wracał. Niewiele myśląc poszłam go szukać. Zobaczyłam Michała leżącego na polanie w strugach deszczu, nie ruszał się. Byłam w szoku, nawet nie pamiętam, czy oddychał. Pobiegłam do sąsiadów po ratunek... - urywa, ukradkiem ocierając łzy z twarzy.

Wezwani na pomoc ratownicy mieli problem z dotarciem na miejsce nieszczęśliwego wypadku. Wezbrany potok uniemożliwił przejazd karetce. Część ratowników do mężczyzny dotarła pieszo. W tym czasie zorganizowano traktor, którym zwieziono nieprzytomnego pana Michała do ambulansu. Walka o jego życie trwała ponad trzy godziny. Starania ratowników okazały się bezskuteczne. Mężczyzna zmarł. Strażacy podali informację, że najprawdopodobniej przyczyną zgonu było uderzenie pioruna. Wyniki sekcji zwłok nie są jeszcze znane.

Pani Kinga to silna kobieta, która nie uskarża się na swój los. A nie ma łatwego życia. Odkąd zabrakło jej męża, sama musi radzić sobie z całym gospodarstwem. Wstaje o piątej nad ranem, idzie do stajni. Tam czeka na nią blisko 20 krów, w tym osiem dojnych. Wszystkie trzeba oporządzić, a potem zaprowadzić na pastwisko. Krowy to główne źródło utrzymania jej rodziny. Codzienny udój sprzedaje do zlewni. Odkłada grosz do grosza, żeby opłacić ubezpieczenie w KRUS i rachunki. Około czterysta złotych zasiłku rodzinnego na dziewczynki nie wystarcza na wiele.

Ale gospodyni przywykła do ciężkiej pracy. Wspólnie z mężem wyrywali ziemi każdą złotówkę. Byli niezamożni, ale szczęśliwi. - Michał to dobry człowiek, nie zamieniłabym go na żadnego innego. Nic nie chcę, tylko jego z powrotem - wyznaje wdowa. - Teraz wszystko jest na mojej głowie. Nie mogę usiąść i załamywać rąk - dodaje spoglądając na dziewczynki.
Klaudia (11 lat), bliźniaczki Weronika i Monika (9 lat) oraz Karolinka (8 lat) to były "tatusiowe córeczki". Jeszcze nie przebolały straty. Odwiedzają tatę na cmentarzu.

- Brakuje im go bardzo. W domu wcześniej zawsze był ruch. Chodziły za Michałem krok w krok, naśladowały - wzdycha pani Kinga. - A teraz została pustka.

Rodzina i sąsiedzi nie zostawili jej w potrzebie. Pomogli przy żniwach. - Głodować nie będziemy, zjemy to, co urodzi ziemia. Jakoś sobie radę damy, bo mamy dach nad głową. Ale samej nie uda mi się spełnić naszych marzeń - dodaje Kinga.

Grucowie chcieli rozbudować chatę. Zmienić drewniane ściany na murowane. Zaadaptować poddasze na pokoje dla dziewczynek. Pan Michał wymarzył sobie, że od drogi będzie balkon. Szkicował plany. Nie ruszali z budową, bo na to nie wystarczało pieniędzy. - Ciągle coś trzeba było ulepszać w gospodarstwie - takie są unijne wymogi. Bez tego nie kupiliby od nas mleka - podkreśla pani Kinga. O pomoc nie ma odwagi poprosić. - Inni mają jeszcze gorzej - dodaje.

Gmina pomaga

Dariusz Reśko, bumistrz Krynicy-Zdroju:
Sytuacja pani Kingi jest mi dobrze znana. Na razie rodzina otrzymała jednorazową zapomogę z opieki społecznej. Chcieliśmy dowiedzieć się, jakiej pomocy oczekuje od gminy, jednak jeszcze na ten temat nie rozmawialiśmy. Pani Kinga poprosiła nas o czas, który potrzebny jej jest, aby dojść do siebie po tych ciężkich przeżyciach. Uszanowaliśmy jej wolę, dlatego czekamy na sygnał, że jest już gotowa na rozmowę. Wszelka możliwa pomoc zostanie uruchomiona, po spotkaniu z rodziną Gruców.

Maria Mąka, dyrektor Miejsko-Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Krynicy-Zdroju:

Zaraz po pogrzebie pani Kinga Gruca dostała zapomogę w wysokości 1500 zł. W poniedziałek odwiedzi ją nasz pracownik socjalny z psychologiem. Mamy nadzieję, że po rozmowie z panią Kingą uda nam się dowiedzieć, jaka forma wsparcia jest potrzebna. Na pewno będziemy chcieli dziewczynkom dofinansować obiady w szkole, żeby odciążyć ich mamę. Wszystkie chodzą do szkoły podstawowej. Mogę zapewnić, że ta rodzina nie zostanie sama. Na bieżąco będziemy monitorować sytuację i w razie potrzeby pomagać, na tyle, na ile to będzie możliwe.


Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z regionu. Zapisz się do newslettera!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

9 ulubionych miejsc kleszczy w ciele

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto