Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wiking w drodze na szczyt

Łukasz Madej
archiwum
Amerykanie mówią o nim "Polski Olbrzym". On sam woli określenie "Wiking". Słynny Michael Moorer powiedział, że dla tego boksera nie ma żadnych ograniczeń. W nocy z piątku na sobotę stoczy w USA walkę z pogromcą Mike'a Tysona. To wielka szansa Mariusza Wacha.

Zobacz także: Szpilka i 'Polski Olbrzym' wychodzą na ring

Drogę na wymarzony szczyt Mariusz Wach rozpoczyna w sobotę nad ranem czasu polskiego. W amerykańskiej Uncasville - mierzący 202 cm pięściarz zmierzy się z "Kolosem" (198 cm), Kevinem McBridem.

Wojna nerwów trwa od kilkunastu dni. - Mam cios, który może wyrządzić krzywdę każdemu pięściarzowi na świecie - zapędy Wacha studzi Irlandczyk. Polak nie traci rezonu. - To największe wyzwanie w mojej karierze. Jestem gotowy. Zabawa się skończyła. Czekają mnie poważne walki - bez mrugnięcia okiem twierdzi Mariusz.

Ten pojedynek oznacza nieprzespaną noc dla Stanisława Libronta. To m.in. pod okiem tego byłego pięściarza Hutnika Kraków karierę w klubie z Suchych Stawów (zaczynał w prywatnym klubie "Champion" Andrzeja Jagielskiego) kontynuował przez kilka lat "Wiking". Libront doskonale pamięta, kiedy Mariusz pojawił się na pierwszych zajęciach. - Miał 19 lat. Co sobie pomyślałem, kiedy na niego spojrzałem? Że to megatalent. Teraz wiem, że największy, z jakim pracowałem. Wystarczyło popatrzeć na jego warunki fizyczne - wspomina.

Chciał być jak Bruce Lee

Trenerzy Wacha mieli nieco ułatwione zadanie. Zanim Mariusz zdecydowanie postawił na pięściarstwo, próbował sił w karate i kick boxingu. - Oglądało się wtedy "Wejście smoka". Wiadomo, każdy chciał być Bruce'em Lee - "Olbrzym" śmiał się niedawno w jednym z wywiadów.

- To prawda, że treningi bokserskie rozpoczął stosunkowo późno. Kiedy do nas trafił, pięściarską pozycję miał już ukształtowaną - przyznaje Libront, którego zdaniem Wach to urodzony sportowiec. - Piwo, ławka? Coś pan... Chłopak już wtedy był bardzo dobrze ułożony. Wiadomo, jak to czasem jest z bokserami wagi ciężkiej. Powiedzmy, że są mniej spokojni od innych. Mają ciężkie charaktery. Z Mariuszem nie było żadnych problemów. Jego cechami zawsze były niesamowite warunki i nieprawdopodobna pracowitość. Polecenia wykonywał bardzo sumienie - zapewnia.

Nic dziwnego, że kiedy Wach na początku kariery bokserskiej rozpoczął starty w turniejach krakowskich, prędko się okazało, że pod Wawelem brakuje dla niego przeciwników. - Po kilku zwycięstwach wszyscy bali się z nim walczyć - uśmiecha się jeden z jego pierwszych szkoleniowców. Zmuszony sytuacją młody pięściarz zaczął jeździć m.in. do Katowic. Tam toczył pokazowe pojedynki przed meczami ligowymi.

Pierwszy poważny sukces przyszedł po czterech latach. Na rozgrywanych w 2002 roku w Białymstoku mistrzostwach Polski Wach jako zawodnik Tomeksu Kraków zdobył brązowy medal. - W półfinale przegrał tylko dlatego, że nie miał wyrobionego nazwiska - do dziś swojego zdania trzyma się Libront.
Po tym osiągnięciu o Mariuszu zrobiło się bardzo głośno. W Krakowie jednak nikt nie był w stanie zapewnić mu odpowiednich warunków. Do tego żaden małopolski klub nie startował już w lidze. - Z tego powodu wylądował w Gwardii Warszawa - przypomina pan Stanisław. Od tej pory kariera nowohucianina zaczęła toczyć się błyskawicznie. W 2003 (Jastrzębie) i 2004 roku (Poznań) stawał już na najwyższym stopniu podium mistrzostw Polski.

Po zdobyciu drugiego tytułu Wach rozpoczął przygotowania do Igrzysk Olimpijskich w Atenach. Tutaj musiał jednak przełknąć bardzo gorzką pigułkę. - Pojechał na ostatni turniej kwalifikacyjny do Azerbejdżanu. Dotarł do finału. Tam zdarzyła się niesamowita sytuacja - jeszcze po latach słychać emocje w głosie Libronta. - Mariusz walczył o wyjazd na igrzyska w finałowym pojedynku z przedstawicielem gospodarzy. Obaj przed tym starciem mieli taką samą liczbę punktów. Przepustkę do Grecji mógł zdobyć tylko jeden z nich. Niestety, wygrał rywal. Wiadomo, jego publiczność. Był faworyzowany. Mariuszowi zabrakło punkcika do Aten. Tylko punkcika - przypomina z żalem. Wach znalazł się na liście rezerwowej. - Na moje nieszczęście wszyscy się zjawili. Musiałem wracać do domu - sam bokser opowiadał po latach.

Na następne igrzyska "Wiking" już nie czekał. Podpisał kontrakt z grupą Andrzeja Gmitruka. - Pytałem go, czy da radę, czy wytrzyma. W sumie to sam znałem odpowiedź. Postąpił słusznie - uważa Libront. Na zawodowym ringu Wach zadebiutował 29 kwietnia 2005 r. W Świebodzicach przez techniczny nokaut w pierwszej rundzie pokonał Łotysza Denisa Melnika. - Wcześniej o boksie zawodowym wiedziałem tylko tyle, że walczy się bez kasku, koszulek, rękawice są mniejsze - przypominał niedawno Mariusz. Od tamtego czasu minęło sześć lat. Z grupą Gmitruka Wach nie ma już nic wspólnego. Niedawno podpisał kontrakt z prowadzoną przez Mariusza Kołodzieja grupą Global Boxing Promotions.

O tym, że żadne kłopoty i kontuzje go nie złamią, przekonuje Libront. - To niesamowicie twardy charakter. Kiedyś rozbił torebkę stawową i potrafił z tym boksować. Nie zatrzymywał się - mówi. Niezłomny charakter Wach udowodnił przed dwoma laty, kiedy odniósł kontuzję ręki. Pauzował rok. Wrócił i przez nokaut w szóstej rundzie pokonał Christiana Hammera.

Pod wrażeniem rozwijającej się kariery boksera z Krakowa jest dwukrotny złoty medalista olimpijski, Jerzy Kulej. - Czekamy na mistrza świata w wadze ciężkiej. Najbliżej był Andrzej Gołota. Kolejna nadzieja to Tomasz Adamek. Kto wie, może "Góral" zacznie, a Wach będzie kontynuować - zastanawia się dzisiejszy komentator telewizyjny i wymienia największe zalety Mariusza. - To bokser wychowany na tradycjach stammowskich. Potrafi skorzystać z tego, czym nasiąknął. Mam na myśli polską szkołę boksu. Jak na swoje wymiary bardzo sprawny. To nie jest ciężki mamut, który wolno myśli. Wach to bardzo błyskotliwy chłopak. Potrafi wyciągać wnioski - chwali pięściarza.

Ten rywal pokonał Tysona

W grudniu tego roku niepokonany na zawodowych ringach Wach skończy 32 lata. Mimo różnych głosów, zdaniem Kuleja jego kariera nie za późno nabiera rozpędu. - Waga ciężka to chłopcy, którzy później dojrzewają. Wyeksploatować taki organizm jest bardzo trudno. Nadszedł odpowiedni moment dla Mariusza. Bardzo prawidłowo kontynuuje karierę - uważa Kulej.

Dzisiejszej nocy Wach stoczy najważniejszy pojedynek w życiu. Kevin McBride to nie byle kto. Jego największym osiągnięciem jest pokonanie przez TKO w siódmej rundzie w 2005 roku Mike'a Tysona. - Nie należy tego brać pod uwagę. Nie można historią zastawiać rzeczywistości. Ja też kiedyś byłem piękny i młody, a zostało mi tylko "i" - w swoim stylu opowiada Kulej. Dodajmy, że po tamtej walce "Żelazny Mike" zakończył karierę.

Dwukrotny mistrz olimpijski stawia na Wacha, ale przestrzega przed lekceważeniem Irlandczyka. - Dysponuje bardzo mocnym ciosem. Jest niebezpieczny. Ma warunki i doświadczenie. Potrafi przyjąć cios. Mariusz musi prostymi zepchnąć go do defensywy. Nie może pozwolić szaleć prawym. Kevin kilku bokserów znokautował. Słynie z mocnego uderzenia. Mariusz, pamiętaj o tym - apeluje do krakowianina.

38-letni McBride fatalnie wspomina walki z polskimi pięściarzami. W 2007 roku przegrał przez nokaut w szóstej rundzie z Andrzejem Gołotą. W kwietniu tego roku na punkty uległ Tomaszowi Adamkowi. - Wach ma więcej szans niż Tomek. Różnica wagi i wzrostu między McBride'em i Adamkiem była ogromna na korzyść Irlandczyka. Mariusz będzie miał łatwiejszą przeprawę. Mam wrażenie, że ten pojedynek skończy się przed czasem. Bo jak nasz chłopak trafi... Pokazał już, że wie do czego służy prawa ręka - uważa Kulej.

Podobnego zdania jest Libront. - Poradzi sobie z nim szybciej niż Adamek. Może szybciej niż Gołota. W każdym razie myślę, że rozwali go do ósmej rundy - jasno stawia sprawę .

Stawką walki Wach - McBride będzie pas WBC International. Jeżeli Polak upora się z Irlandczykiem, będzie blisko ścisłej czołówki najlepszych pięściarzy globu. To oznacza wielkie wyzwania i pieniądze. - Amerykanie są ciekawi Mariusza. Jego promotorzy chcą zrobić z niego mistrza świata. Bardzo wiele zależy od tej walki - wagę starcia z McBride'em podkreśla Libront. - To odpowiedni moment, żeby zacząć poważnie się liczyć - dodaje Kulej.

Czy Wach zostanie mistrzem świata? Pewni możemy być jednego. - To człowiek, któremu w głowie się nie przewróciło. Nigdy nie pokazywał wyższości. To normalny facet. Z każdym się przywita. Na pewno taki zostanie. No i nigdy się nie podda - twierdzi Libront.

Niedawno zainteresowanie pojedynkiem z Wachem wyrazili słynni bracia Kliczkowie. - Najpierw muszę pokonać Irlandczyka, a potem będę gotowy na któregoś z ukraińskich braci - podkreśla pięściarz z Nowej Huty.

Pojedynek w TV

Mariusz Wach urodził się 14 grudnia 1979 roku w Krakowie. Na zawodowych ringach stoczył do tej pory 24 walki. Wszystkie wygrał. 12 razy przez nokaut. Sześć lat starszy od niego McBride ma za sobą 45 pojedynków. 35 razy zwyciężył, raz zremisował i 9 razy schodził z ringu pokonany.

Na tej samej gali co Wach walczyć będzie także Artur Szpilka (6-0, 4 KO). Bokser z Wieliczki w nocy z piątku na sobotę czasu polskiego zmierzy się z Amerykaninem Davidem Williamsem (6-4-1, 2 KO). Walki na żywo pokażą TVP 1 i TVP Sport.

Wybierz z nami Miss Lata Małopolski! [ZOBACZ ZDJĘCIA KANDYDATEK]

Kochasz góry?**Wybierz najlepsze schronisko Małopolski!**

Urządź się w Krakowie!**Zobacz, jak to zrobić!**

Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z Krakowa! Zapisz się do newslettera!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto