Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zakład Karny w Nowym Sączu. Więźniowie wykonali prace wartości 7 mln zł?

Dorota Dziedzic
Więzienny wolontariat ma nie tylko wartość resocjalizacyjną. Daje się także przeliczać na pieniądze.
Więzienny wolontariat ma nie tylko wartość resocjalizacyjną. Daje się także przeliczać na pieniądze. fot.dorota dziedzic
Dwunastu pracowników Fundacji Pomocy Osobom Niepełnosprawnym w Stróżach po skończonym dniu pracy nie wraca do domu. Bus odwozi ich do Zakładu Karnego w Nowym Sączu, gdzie odsiadują wyroki. Są wolontariuszami, pracują za namiastkę swobody, obiad i papierosy.

Zakład Karny w Nowym Sączu. Normalne życie po wyroku

Do pracy zgłosili się dobrowolnie. Odsiadują kary za drobne przestępstwa - kradzieże, alimenty, jazdę po pijanemu. Po obiektach fundacji poruszają się bez ograniczeń.

- Nadzór, strażnicy? - wzrusza ramionami kierownik budowy Mariusz Podwika. - Nic z tych rzeczy. To nie są groźni ludzie, im po prostu nie opłaciłoby się uciekać. Z osadzonymi nie było dotąd żadnych problemów, przestrzegają dyscypliny pracy i solidnie wykonują obowiązki. - Staramy się, żeby trafiali tutaj ci, którzy naprawdę tego chcą - podkreśla kierownik.

Więźniowie z Zakładu Karnego w Nowym Sączu pracują głównie przy budowie centrum rehabilitacji chorych na stwardnienie rozsiane. Opiekują się też zwierzętami, naprawiają auta fundacji, zajmują się pacjentami. Dla części to pierwsza praca w życiu.

Przemek jako jedyny zajmuje się bezpośrednio pacjentami hospicjum. W białym stroju wygląda jak profesjonalista, choć z pielęgniarstwem nie miał nigdy nic wspólnego. Twierdzi, że "coś kazało mu poprosić o pracę z chorymi w stanie terminalnym".

Zaczynał od sprzątania, dziś karmi, myje, przebiera podopiecznych, czuwa, żeby nie oddalali się z tarasu. Dlaczego młody człowiek zdecydował się na codzienny kontakt z cierpieniem i śmiercią, z ludźmi, z którymi trudno się czasem porozumieć? Nie potrafi powiedzieć. Przyznaje, że to trudniejsze niż ciężka robota na budowie, o której po skończeniu dniówki można spokojnie zapomnieć. O przeszłości nie chce opowiadać. Ma za to plany na przyszłość.

- Zastanawiam się, czy dalej pracować z ludźmi niepełnosprawnymi - zdradza. Rozmowę kończy szybko, bo jeden pacjent usiłuje oddalić się, nie reaguje na słowa i trzeba łagodnie przyprowadzić go z powrotem.

Mieszkańcy hospicjum chwalą więźnia za pracowitość i uprzejmość. - Zawsze słowo zamieni - mówi poruszająca się na wózku Olga Hypki. - Bardzo solidny, robi wszystko czysto i szybko. Do tego bardzo grzeczny i uczynny.
- Grzeczni to oni są właściwie wszyscy - zauważa inny pacjent Adolf Janków. - Nie słyszałem od nich wulgarnego słowa.

Pochlebne opinie zbiera też kolega Przemka - Krzysiek. To fachowiec od wszystkiego. Gdy ma chwilę wolną od reperowania różnych sprzętów, pomaga przy chorych. Andrzej zajmuje się końmi. Przed wyrokiem miał gospodarkę, zwierzęta zna, lubi i umie się z nimi obchodzić.

- Cenimy go zwłaszcza za pomoc przy hipoterapii - dodaje dyrektor Kinga Jasińska-Wandas. - Prowadzi konia, podczas gdy rehabilitant ćwiczy z małym pacjentem.

Na placu budowy dwóch mężczyzn obrabia drewniane elementy. Zgłosili się sami, nielekkie zajęcie traktują jako odskocznię od więziennej nudy. - Lubię popracować na powietrzu - mówi jeden z nich, Paweł. - To lepsze niż siedzenie w celi.

Chcą wytrwać w wolontariacie kilka miesięcy do końca wyroku. Robotnicy z budowy cenią współpracę z osadzonymi. - Nie fachowcy, ale szybko załapali, o co chodzi - ocenia Karol Plutecki z firmy wykonującej instalacje elektryczne. W lecie więźniowie remontowali przedszkole integracyjne fundacji.

- Aż byłam zaskoczona, że tyle potrafią zrobić - chwali dyrektor Mirosława Fedorczuk. Wolontariuszy zza krat ściągnął senator Stanisław Kogut, założyciel fundacji. Na pomysł wpadł podczas więziennych "opłatków", na które go zapraszano.

- Ludzie, którzy trafili za kratki na kilka miesięcy wskutek jakichś potknięć życiowych, to zupełnie inna kategoria niż chłopaki z wyrokami od 15 lat w górę, bo takich też znam - zapewnia senator Kogut. Uważa, że praca na rzecz lokalnej społeczności w większym stopniu może sprowadzić człowieka na właściwe tory niż bezproduktywne siedzenie w celi.

Miejscowi przyjęli więźniów bez większych oporów. Jak podkreśla Kogut, mieszkańcy podsądeckich Stróż tolerancji uczą się od dawna. Wcześniej zaakceptowali widoczną we wsi społeczność osób niepełnosprawnych.

- Były z początku nieliczne głosy, że "kryminalistów" chcę ściągnąć - macha lekceważąco ręką Kogut. - Ale teraz pielęgniarki same dopraszają się, żeby chłopaków nawet w sobotę przywozić do pomocy.

Więzienny wolontariat ma nie tylko wartość resocjalizacyjną. Daje się także przeliczać na pieniądze. Miesięczny koszt pracy zawodowego budowlańca wynosi około 3000 zł. W przypadku osadzonych kwota ta spada do 300 - na transport, wyżywienie i papierosy. Jak oszacował senator Stanisław Kogut, wolontariusze wypożyczani z więzienia od 2011 r. łącznie ofiarowali fundacji pracę wartości około 7 mln zł. Sami mogą liczyć jedynie na to, że sąd pozytywnie oceni ich zaangażowanie w pracę społeczną przy rozpatrywaniu wniosku o skrócenie kary

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto