Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gorlice. Boże Narodzenie sprzed ponad stu lat. W trakcie wojennej zawieruchy huk armat nie milkł też w wigilię

Andrzej Ćmiech
W 1914 r. mieszkańcy nie mieli z czego zrobić wieczerzy, ponieważ sklepy zrabowali Moskale. Gorliczanie łamali się opłatkiem i składali sobie życzenia czekając końca krwawych walk. Przypominamy materiał śp. Andrzeja Ćmiecha, lokalnego historyka z 2015 roku, w którym Autor przywołał obraz wigilii i Bożego Narodzenia sprzed ponad stu lat.

Gorlice. Grudzień 1914 roku. Pierwsze od wieków święta bez białego opłatka na lnianym obrusie. Radość wypływającą z cudu nocy betlejemskiej przesłaniają myśli o wojennej rzeczywistości, dźwięki wybuchów i obrazy rannych żołnierzy, jeńców. Gorliczanie choć na chwilę chcieli zapomnieć o wojnie i przeżyć te święta godnie. Modlili się i mieli nadzieję, że ten koszmar szybko się skończy, a bliscy wrócą z okopów, z wojennej tułaczki.

Mieszkańcy łudzili się, że wojska zawieszą broń

- Na święta przygotowano się licho - wspominał po latach wigilię 1914 r. Stanisław Grąglewski. - Bo nie było z czego przyrządzić potraw. Moskale sklepy i prywatne domy doszczętnie zrabowali, chyba, że ktoś szczęśliwie zapas jakiś ukrył. Przygotowywano się, mimo że w powietrzu coś wisiało, gdyż żadnej wiadomości nie otrzymywaliśmy znikąd, żadnej gazety, żadnej kartki, ani listu, bo poczty nie było. Było nam smutno, bo od poniedziałku zaczęły się wielkimi masami wozy prowiantowe cofać od Biecza oraz odbywał się przemarsz różnych wojsk austriackich w kierunku Żmigrodu i Sękowej. Odnieśliśmy przekonanie, że nasze wojska rozpoczęły odwrót - czytamy w pamiętnikach

.

W mniemaniu tym mieszkańców utrzymywał zbliżający się huk armat i strzałów. Gdyby wierzyć zapewnieniom wojska Moskal do Gorlic miał już nie wrócić. Łudzono się, że tak będzie. - Każdy z nadstawionymi uszami czekał końca przebiegu walk i zabierał się do urządzania świąt. Nadeszła wilia. Smutna to była wilia wprawdzie łamano się starym zwyczajem opłatkiem, składano sobie życzenia, w które już nikt nie wierzył z powodu cofania się naszych wojsk w góry podkarpackie. Żołnierze stacjonujący w Gorlicach również urządzili sobie wigilię. Obchodzono ją uroczyście, przemawiali księża wojskowi, kapitanowie i oficerowie. Razem się gościli, jedli pili i palili, duch wojska był wyborny, nie czuć było żadnego przygnębienia - wspominał dalej Gryglewski.

Ludność Gorlic liczyła, że strony wojujące na czas świąt zaniechają operacji wojennych i że dojdzie do zawieszenia broni. - Mniemanie to zawiodło i przez całe święta słyszeliśmy kanonadę jeszcze silniejszą niż w poprzednie dni. W kościele nie było żadnego nastroju świątecznego, odbywały się nabożeństwa, ale nie było w nich żadnej wesołości - relacjonuje świadek tamtych dni.

Plebańska wigilia z pilźnieńskim piwem

Przygnębiającą atmosferę wigilii 1914 r. w Gorlicach potwierdza ks. Bronisław Świeykowski w swym pamiętniku ,,Z dni grozy w Gorlicach”.- Gorzką była wigilijna wieczerza, którą dla kapłanów w Gorlicach przebywających urządził ks. Antoni Sos, a było nas wielu bo ks. prałat Zajchowski ze Lwowa, ks. prof. dr. Balicki z Przemyśla i ks. Walenty Litwin - katecheta szkoły realnej z Jarosławia, ks. Kazimierz Litwin - katecheta gimnazjalny, dwaj wikarzy parafii tutejszej: ks. Biały i ks. Matzner. Oprócz nich przybyło dwóch podówczas przechodzących przez Gorlice kapelanów wojskowych: ks. Raniżewski i ks. Kalab - pisał w pamiętniku ks. Świeykowski.

Ten ostatni z gości plebańskiej wieczerzy zrobił wszystkim niezwykłą niespodziankę. Ze swej menaży przyniósł dzbanek pilźnieńskiego piwa, w tym czasie napitku, o którym można było pomarzyć. Trunek rozlano sprawiedliwie racząc się wytrawną goryczką, której w ustach nie mieli od co najmniej kilku miesięcy.

Żołnierska wigilia z prezentami
Inaczej wigilię tego roku wspominał drukarz Jan Cudacki. - Spędziliśmy ją bardzo wesoło i nawet nie myślałem, że Bóg łaskawy da tę chwilkę tak spędzić. Żołnierze, którzy dali sobie piec u nas ciasto, bawili się bardzo wesoło, śpiewali i strzelali na wiwat - pisał Cudacki.

O tym, że w święta Bożego Narodzenia wesoło było tylko w wojskowych obozach pisał w swoim pamiętniku Władysław Kijowski, inspektor policji w Gorlicach. Inny gorliczanin - Aleksander Moskal wspominając przeżycia swojego ojca opowiadał, że na wigilię żołnierze austriaccy otrzymali paczki świąteczne, które zawierały tak deficytowy towary jak: tytoń i czekoladę.

W podzięce za gościnę i kwaterę duża część zawartości tych paczek pozostała wśród mieszkańców miasta, jako rekompensata za poniesione koszty ich utrzymania. Był to bowiem jeszcze czas, kiedy nie nastąpiło zdziczenie obyczajów, a za wyświadczone przysługi wojsko regulowało należności.

Wigilie gorliczan w Legionach Piłsudskiego
Wigilię z początków I wojny światowej wspomina też gorlicki legionista Józefa Piłsudskiego Wojciech Tomczyński w ,,Pamiętniku z Wielkiej Wojny Światowej 1914-1918”. - Okopy pod Tarnowem (Łowczówek wigilia Bożego Narodzenia - 24 grudnia 1914 r.) W [Nowym] Sączu mieliśmy spędzić święta Bożego Narodzenia i już przygotowaliśmy sobie drzewko - ja zaś z Kościem tj. z Kostkiewiczem z Gorlic przemyśliwałem, jakby na święta do domu drapnąć - relacjonuje żołnierz.

Niespodziewanie w niedzielę po południu nastąpił wymarsz. Żołnierze wiedzieli, że idą na linię. Tomczyński pocieszał się, że może obrona Gorlic przypadnie im w udziale. Nadzieje okazały się płonne. - Przeszedłszy most na Dunajcu, skręcamy w lewo, więc idziemy na Tarnów - pisał.

Wigilia i święta Bożego Narodzenia 1914 r. musiały mu głęboko zapaść w pamięci. W rok później w swoim pamiętniku pisał, że przygotowują się do świąt Bożego Narodzenia. Bał się, żeby los nie spłatał im takiego figla, jak w poprzednim roku. Niepotrzebnie, jak się potem okazało. Święta spędzili spokojnie, pojechali do lasu, przywieźli świerki i brzezinę i swoje kwatery na święta urządzili jak cacka.

- Siedzimy dalej w Leśniewce i tu spędziliśmy święta Bożego Narodzenia bardzo wesoło. Porucznik Olek Myszkowski kupił nam w Lublinie wódki i czekolady, wyfasowaliśmy na ten uroczysty dzień podwójną porcję żywności, a z Ligi Kobiet dostaliśmy bardzo ładne podarki gwiazdkowe. Wiara się popiła i po wieczerzy wigilijnej śpiewaliśmy kolędy, aż się chałupy trzęsły - wspomina Tomczyński.

Jeszcze do północy żołnierze balowali po puszystym śniegu puszczając rakiety i waląc z granatów ręcznych. O północy poszli do cerkwi, którą kapelan Kosmana na kościół przerobił. - I tam daleko na wołyńskich bagnach z tysiąca młodych piersi zabrzmiała pieśń ,,Wśród nocnej ciszy” - opisuje.

Pierwsza gorlicka wojenna wigilia pobudzała też do refleksji. Powszechnie uważano, że była czasem, który wymknął się boskiemu porządkowi. Jak zapisał jeden z pamiętnikarzy: „Wielki wieczór i wielka noc… Przychodzi z nieba Bóg, wobec którego struchleć powinna wszelka moc i potęga. A ta moc przeciwko Panu swojemu buntuje się”. Bunt ten miał jeszcze trwać niespełna cztery lata.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto