Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W sadzie Moniki i Andrzeja Staszyńskich w Bystrej jest już po śliwkowych żniwach. Lato udało się zamknąć w słoikach

Agnieszka Nigbor-Chmura
Agnieszka Nigbor-Chmura
Monika i Andrzej Staszyńscy prowadzą gospodarstwo sadownicze w Bystrej
Monika i Andrzej Staszyńscy prowadzą gospodarstwo sadownicze w Bystrej Agnieszka Nigbor-Chmura
Z południowo-zachodniego stoku jakby za plecami Taborówki w Bystrej widać tutaj przysiółek Podlesie. Właśnie z tej sąsiedniej górki po drugiej stronie doliny Bystrzanka rozciąga się najpiękniejszy widok na ekologiczne gospodarstwo Moniki i Andrzeja Staszyńskich. Jedyne takie sadownicze w tym terenie.

Na ośmiu hektarach ziemi, jakby wymalowane na dziecięcym rysunku widać równiutkie rzędy różnych odmian drzew owocowych. Właśnie zakończył się tutaj czas śliwkowych żniw.

Od dziecka wiedzieli, co chcą robić

Do ekologicznego gospodarstwa Staszyńskich prowadzi wąska bita droga. Trzeba minąć uroczy mostek na Bystrzance. Już na podwórku, wprawne oko zauważy, że wszystko, co tutaj rośnie, ma niewiele wspólnego z przypadkiem. Urokliwy wjazd do domu swoimi rozłożystymi konarami otacza katalpa. Na fasadzie budynku, w którym pani Monika ma swój warsztat przetwórczy, rozciąga się kilka odmian winorośli. Piękne grona zaczynają dojrzewać. Uwagę przyciągają drzewka laurowe.

- W tej formie, bo łatwiej tnie się do rosołu - mówi gospodyni.

Oboje kochają rośliny i mają o nich ogromną wiedzę: - To rodzinne gospodarstwo żony - mówi pan Andrzej. - Ja jestem z Gorlic, a poznaliśmy się w technikum w Bystrej - mówi. Wspólna pasja po szkole średniej zaprowadziła ich na sadownictwo na Wydziale Ogrodniczym Akademii Rolniczej w Krakowie.

- To wtedy - ponad 20 lat temu zaczęliśmy przekształcać gospodarstwo rodziców z takiego o charakterze ogólnym, ukierunkowanym na hodowlę bydła mlecznego - na sadownicze - opowiada pani Monika.

Tak naprawdę to tutaj odbywały się ich praktyki zawodowe, bo mimo tych obowiązkowych - studenckich każdą wolną chwilę spędzali na sadzeniu podkładów i szczepieniu kolejnych odmian. Dzisiaj na ośmiohektarowym gospodarstwie rosną głównie śliwy, ale też grusze, porzeczki, orzechy włoskie, borówka amerykańska.

- Na początku próbowaliśmy z jabłkami, ale szybko okazało się, że piękne wizualnie, ale nie mające smaku i aromatu nowe odmiany chorują, wymagają oprysków, a tym samym muszą być wyeliminowane z naszego ekologicznego gospodarstwa. Teraz większość sadów to śliwy, grusze i orzech włoski - tłumaczy pani Monika.

Zwierzęta to sprzymierzeńcy

Choć na wjeździe na podwórko pierwszy wita się Felek - wielorasowiec o pogodnym usposobieniu, szybko okazuje się, że jest i Felka, która drzemie na kanapie werandy. Obydwoje - miłośnicy zabawy z popielicami, które zamieszkują domowe poddasze. - Bywają głośne, gdy nawołują młode i gdy układają się do zimowego snu. Na szczęście śpią długo, bo aż do kwietnia - śmieje się pani Monika.

Takie sąsiedztwo nikomu tutaj nie przeszkadza. Przeciwnie jest pretekstem do podglądania ciekawych zwierząt.

- Dzikie zwierzęta generalnie nam sprzyjają. Ja tam na przykład lubię dziki, które wchodzą do sadu, bo dzięki nim nasze owoce są wolne od larw owocówki śliwóweczki - które wszyscy popularnie nazywają robakami - śmieje się pan Andrzej.

Kiedy larwy motyla, o którym mówi gospodarz, atakują plantację, owoce marnieją i spadają, jeszcze zanim dojrzeją.

- Dziki są wtedy jak odkurzacze - przychodzą na smaczne spady, zjadają je i tym samym przerywają etap rozwoju larwy i wzrostu nowego motyla, który znów złożyłby jaja w naszym sadzie - mówi.

Rady nie ma natomiast na ptaki - głównie kosy i sójki, które są drobnymi złodziejaszkami borówki amerykańskiej.

- Potrafią ogołocić całą uprawę w kilka dni. Dlatego, gdy owoce zarzynają dojrzewać, nakrywamy je siatką - tłumaczą.

Królestwo pani Moniki

Lato zamknięte w słoikach, tak można powiedzieć o tym, na czym pani Monika zajmuje się cały okres zbiorów. To spod jej ręki wychodzą powidła, dżem mirabelkowy, gruszkowo-śliwkowy, jeżynowy. Same smakołyki, które sprzedaje na różnego rodzaju targach czy w internetowych sklepach i gorlickim warzywniaku na byłym dworcu PKP.

Dwa lata temu przed Moniką i Andrzejem Staszyńskimi otworzyły się nowe drzwi. Wprowadzenie Rolniczego Handlu Detalicznego pozwoliło na przerobienie tego, co w gospodarstwie się urodzi i sprzedanie w formie przetworów.

Ze wsparciem z Lokalnej Grupy Działania kupili pestkarkę do śliw i kocioł do ich gotowania. Przetwory z gospodarstwa Staszyńskich doczekały się już wyróżnień - Marki Lokalnej Karpating i Dziedzictwa Kulinarnego.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto