Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Andrzej Stec dla zabawy łamie zasady grawitacji

Wojciech Chmura
Grupa wzbudziła sensację dwa lata temu podczas sądeckich juwenaliów. To nie fotomontaż. To działo się na alejach Batorego
Grupa wzbudziła sensację dwa lata temu podczas sądeckich juwenaliów. To nie fotomontaż. To działo się na alejach Batorego Fot. Archiwum Andrzeja Steca
Jest ich czterech: Andrzej Stec z Jazowska i trzech sądeczan: Sebastian Michulec, Tomasz Trzupek i Jakub Leśniak. Czasem dołącza do nich Mariusz Dulak. Uprawiają rzadką jeszcze i wciąż mało popularną dyscyplinę sportu. Nazywa się tricking.

Kryje się pod nią kombinacja akrobatyki sportowej, break dance i elementów sztuk walki. Nadali sobie nazwę równie obco brzmiącą jak ich dyscyplina, bo "Screamo trickz", co w przełożeniu na polski daje mniej więcej - krzyczące sztuczki.

"Ojciec założyciel" grupy Andrzej Stec, tłumaczy, że w tym zawarte jest ich żywiołowe życie. Czyli gonitwa, skoki, szalone przewroty na granicy igrania ze śmiercią i śpiewy. Krzyk ma być zaś znakiem ich bojowej gotowości do pokazów akrobatycznych.

W przypadku Andrzeja Steca akrobatyka zaczęła się od dobrej ręki nauczyciela lekcji wuefu z liceum ogólnokształcącego w Starym Sączu, Mieczysława Zagórowskiego. - Widział, że nieźle idzie mi na lekcji i zapytał, czy chcę się nauczyć salta w tył. Czemu nie, odpowiedziałem - mówi Andrzej. - Początki nie były łatwe, ale potem to już samo się potoczyło.

Pierwsze profesjonalne treningi razem z kolegami rozpoczął właśnie w szkolnej sali gimnastyczne. Nie wszyscy wytrzymali ostrego reżimu ćwiczeń, jaki sobie narzucili. Damian Bugański, Jacek Krzywdziński, Krzysztof Warzecha i Tomasz Ślaga zrezygnowali. - Szkoda, bo z nimi kojarzą mi się wspomnienia, jak przychodziliśmy do mojego dziadka do stodoły, rozkładaliśmy siano, robiliśmy przewroty i salta - uśmiecha się Andrzej Stec.

Rozumie jednak decyzję swoich kolegów. Ostatecznie to bardzo ryzykowny sport. Bez żadnych zabezpieczeń młodzi chłopcy wybijają się kilka metrów nad ziemię. Nieraz prawo ciążenia daje im lekcję pokory. - Trzy razy miałem zakładany kołnierz ortopedyczny, raz rozbiłem poważnie czaszkę, ale nie wyobrażam sobie, bym miał tego nie robić. To moje życie - mówi Andrzej Stec.

Grupa istnieje od 2011 roku. Przygotowują własne aranżacje pokazów, które zadziwić mogłyby nawet niejednego kaskadera. Organizują pokazy w szkołach i halach sportowych. Nakłaniają dzieci do sportu i promują nową dyscyplinę. Często swoich umiejętności próbują też za granicą, gdzie mierzą się z innymi miłośnikami tego ekstremalnego sportu.

Takich grup jak ta sądecka jest tylko kilkanaście w Polsce. Podczas jednych z nich w Lidzbarku Warmińskim Sebastian Michulec został uznany najlepszym zawodnikiem w kraju. - Może kiedyś nasza dyscyplina będzie konkurencją olimpijską - zastanawia się Andrzej Stec. - Oby nastąpiło to szybko, bo w tym sporcie emerytura nadchodzi błyskawicznie.

od 12 lat
Wideo

Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto