Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Arkadiusz Mularczyk: To zmarnowane trzy miesiące dla miasta. Ludomir Handzel zachłysnął się władzą

Redakcja
Arkadiusz Mularczyk podkreśla, żeby dostać dotację na stadion, trzeba najpierw złożyć wniosek
Arkadiusz Mularczyk podkreśla, żeby dostać dotację na stadion, trzeba najpierw złożyć wniosek Janusz Bobrek
Poseł PiS Arkadiusz Mularczyk zabrał się za krytykowanie prezydenta Ludomira Handzla, wspierając swoją żonę Iwonę, która przewodniczy radzie miasta. Nie zapowiada się, aby między środowiskiem PiS a Koalicją Nowosądecką doszło do zgody.

Od wyborów samorządowych minęły ponad trzy miesiące, a wydawałoby się, że w Nowym Sączu wciąż trwa wyborcza rywalizacja.

Rzeczywiście widać tu brak doświadczenia, czy też trzeźwej oceny sytuacji u prezydenta Handzla i radnych Koalicji Nowosądeckiej. Nie do końca chyba rozumieją, że po kampanii wyborczej powinni zabrać się do ciężkiej pracy dla miasta przy współpracy ze wszystkimi środowiskami politycznymi i społecznymi. Trzeba usiąść do stołu z radnymi, z parlamentarzystami i zastanowić się nad najważniejszymi sprawami dla miasta, strategią jego rozwoju i najważniejszymi inwestycjami. Takiej refleksji kompletnie nie ma, a za to widać zachłyśnięcie się władzą i wykorzystywanie jej w nieprzemyślany sposób, jak chociażby poprzez drastyczne i nieprzemyślane zwolnienia doświadczonych urzędników z pracy, czy też próby likwidacji szkół.

A pan i radni PiS nie macie sobie nic do zarzucenia?

Prawo i Sprawiedliwość po wyborach od początku było gotowe do szerokiej koalicji, podobnie jak radni Krzysztofa Głuca. Była wtedy szansa na zbudowanie bardzo stabilnej koalicji dla miasta. Taka koalicja miałaby pełne poparcie ze strony sejmiku i rządu. Takie rozmowy toczyły się z udziałem marszałka Witolda Kozłowskiego, ale pan Handzel nie był zainteresowany taką koncepcją koalicji, a w konsekwencji zerwał rozmowy. Widocznie uznał, że przechytrzy PiS i dogada się z niektórymi z radnych w radzie miasta, żeby samodzielnie rządzić. Nie udało mu się to i do dziś nie widać u niego niestety żadnej refleksji wynikającej z tej sytuacji.

To znaczy, że nie chce pan wyciągnąć do prezydenta ręki na zgodę?

Jestem gotowy do współpracy z prezydentem miasta, jak i ze wszystkimi samorządowcami z regionu, a ze zdecydowaną większością mam dobre relacje, jestem zapraszany na robocze spotkania, sesje czy też proszony o wsparcie w Warszawie czy Krakowie. Wiele udaje się ugrać, jeśli chodzi o inwestycje dla tych samorządów. Wola współpracy musi być jednak po obu stronach.

A nie jest tak, że nie ma między panami szansy na porozumienie, bo za wiele się już wydarzyło?

Stało się niestety dużo negatywnych rzeczy. Po pierwsze skala zwolnień pracowników jest dla mnie zupełnie nieracjonalna. Już podczas pierwszego tygodnia w kuriozalny sposób zwolniono wielu doświadczonych urzędników, a w przypadku jednej z nich uzasadniając, że sympatyzuje z PiS-em. Zatrudniano za to na masową skalę ludzi startujących do rady miasta spod szyldu Koalicji Nowosądeckiej. Dziś widać, że w wielu wydziałach praca stoi, bo nie ma urzędników znających szczegółowo zagadnienia i procedury. To już była lampka ostrzegawcza, jak irracjonalne są motywy działania nowej władzy. Kolejne działania to próba destabilizacji rady miasta, próba wyciągania poszczególnych radnych, którym obiecuje się przeróżne rzeczy za dołączenie do klubu prezydenta.

Nie widzi pan plusów początków rządów Ludomira Handzla w Nowym Sączu?

To zmarnowane trzy miesiące dla miasta, podczas których wykreowano całą masę konfliktów i niepokojów społecznych. Pewną oceną jego zachowania jest również to, że pan prezydent jako jedyny nie został zaproszony na konwent sądeckich wójtów i burmistrzów.

Dlaczego nie został zaproszony?

O to już proszę pytać gospodarza. Myślę, że także to, co się wydarzyło w sądeckich wodociągach, czyli niezgoda czterech wójtów, burmistrza Starego Sącza i Polskiego Funduszu Rozwoju na zmianę zarządu w spółce Sądeckie Wodociągi jest efektem oceny jego zachowania. Widać, że region mówi veto Handzlowi. Postawić należy pytanie, czy zmądrzeje w kolejnych miesiącach, a jeśli nie, to co dalej z jego prezydenturą i z miastem?

Pana surowa ocena niekoniecznie jest obiektywna, bo przecież w wyborach sądeczanie postawili na niego, a nie na pańską żonę.

Obserwując funkcjonowanie samorządów od wielu już lat, widzę pewną prawidłowość: jest kampania wyborcza, są emocje, ktoś wygrywa, ktoś przegrywa, ale po wyborach siadamy i rozmawiamy, co trzeba dalej robić dla ludzi. Na przykład Jacek Lelek, burmistrz Starego Sącza popierał w wyborach kandydata PO Leszka Zegzdę, nie obrażam się o to. Wybory się skończyły i musimy teraz razem współpracować i wspierać dobre inicjatywy dla Starego Sącza i regionu.

A kto w PiS-ie przyznał się do porażki Iwony Mularczyk?

Wybory ktoś wygrywa, a ktoś przegrywa. W Nowym Sączu przez trzy kadencje rządził Ryszard Nowak i w mojej opinii doszło do naturalnego zmęczenia, wyborcy chcieli zmian i je otrzymali. Pytanie czy są dziś zadowoleni?

Nie chce pan przyznać, że czuje się odpowiedzialny za przegraną?

Sukces, czy też porażka wyborcza to splot bardzo wielu różnych okoliczności. Ważne, by po każdych wyborach wyciągać z nich wnioski. Kandydaci PiS przegrali wybory samorządowe w wielu miastach, w tym Warszawie, czy Krakowie myślę, że wnioski zostały wyciągnięte.

Ale pan nie był tam zaangażowany w wybory, tylko tu.

To był pewien proces obserwowany w całym kraju. Przypomnę, że Ryszard Nowak wygrywał swoje wybory dwukrotnie minimalną ilością głosów: dwa razy z Piotrem Lachowiczem, a raz z Ludomirem Handzlem. Iwona Mularczyk zdobyła wynik niemal identyczny z wynikiem Nowaka, którym on wygrywał wybory w 2014 roku. Teraz widzimy, że o wyniku wyborów zdecydowała wyższa frekwencja. Wielu z tych nowych wyborców głosowało przeciwko kandydatowi PiS, a nie za lepszym czy gorszym rozwiązaniem dla Nowego Sącza. Czy to służy teraz miastu? Mam co do tego wątpliwości.

Mówi pan, że ludzie chcieli zmian, a ja spytam, czy Arkadiusz Mularczyk chce coś zmienić w swoim życiu i marzy mu się miejsce w Parlamencie Europejskim?

Na dziś nie ma jeszcze decyzji, co do kształtu listy wyborczej w okręgu małopolsko- świętokrzyskim. Wiemy, że premier Beata Szydło ma otwierać listę. Co do innych miejsc, nie ma decyzji. Myślę, że temat się rozstrzygnie w ciągu najbliższych 2-3 tygodni.

A chciałby pan startować?

Prawo i Sprawiedliwość musi zdecydować o wyborze najlepszych kandydatów w całym okręgu wyborczym, bo opozycja się konsoliduje. To muszą być bardzo strategiczne decyzje. To, czy ja będę na liście, nie zależny od mnie, ale władz partii i koncepcji na dziesiątkę. W związku z parytetami na liście muszą być cztery kobiety.

A łatwiej byłoby się znaleźć na takiej liście, gdyby pani Iwona wygrała wybory?

Decyzja o wystawieniu Iwony była związana z oceną kandydatów, którzy byli zgłoszeni przez środowisko PiS-u w Nowym Sączu. Po części potwierdziło się, że części z nich chodziło tylko o poparcie naszej formacji, a daleko było im do lojalności wobec partii. Kwestia nadchodzących wyborów do PE nie jest związana z wynikiem poprzednich wyborów samorządowych.

Czy pomogą podpisy zbierane przez kibiców i radnych Nowego Sącza w sprawie budowy stadionu?

Zbieranie podpisów pod apelem do premiera to robienie ludziom wody z mózgu. Mam nadzieję, że sądeczanie nie dają się na takie coś nabrać. To działanie kompletnie pozorne, bo premier takich wniosków nie rozpatruje i najprawdopodobniej odeśle je do Ministerstwa Sportu, a ono po prostu poprosi o złożenie przygotowanego wniosku z projektem technicznym stadionu. W Ministerstwie Sportu realizowane są różne programy dedykowane dla większych lub mniejszych przedsięwzięć sportowych. Pamiętać należy, że ministerstwo nie daje pieniędzy na budowę stadionów dla profesjonalnych klubów sportowych, ale na inicjatywy służące rozwojowi młodzieżowego sportu na: sprzęt, szatnie czy boiska treningowe. Takie obietnice padały również podczas rozmów ze mną. Nikt nie przeznaczy dziesiątków milionów złotych w związku z ogólnym apelem do premiera. Co roku do ministra trafiają setki dobrych projektów, a dotowane są te, które są najlepiej przygotowane i są inwestycjami strategicznymi dla całego regionu.

A miasto stać na stadion za ponad 100 mln złotych?

Nie stać, więc trzeba ograniczyć inwestycję do takich rozmiarów, które w minimalny sposób wypełniają wymogi ekstraklasowe. Spójrzmy na kameralny stadion w Niecieczy na ponad 4,5 tys. miejsc. Ta drużyna przecież grała w ekstraklasie. Na początek kalkulacja, wybór najefektywniejszej formuły, a następnie projekt i szukanie środków zewnętrznych oraz inwestorów. Mówienie, że mam kogoś, ale nie powiem, jest niepoważne. Przecież w kampanii wyborczej pan Handzel powtarzał, że ma pomysł na Sandecję, a dziś domaga się realizacji programu wyborczego kandydatki z PiS.

Prezydent, obejmując urząd, był przekonany, że w budżecie będzie wspominane przez poprzednią władzę 30 mln złotych na stadion Sandecji. Pana nie interesuje, gdzie podziały się te pieniądze?

Proszę o to pytać byłego prezydenta Ryszarda Nowaka. Jeśli ktoś konstruuje budżet, to nie trzyma przecież pieniędzy na koncie oszczędnościowym, ale wydatkuje na bieżące inwestycje. Sądzę, że nikt tych środków przecież nie ukradł, lecz zakładam, że zostały przeznaczone na inwestycje miejskie.

KONIECZNIE ZOBACZ

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Arkadiusz Mularczyk: To zmarnowane trzy miesiące dla miasta. Ludomir Handzel zachłysnął się władzą - Gazeta Krakowska

Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto