Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Beskid Wyspowy i Sądecki. Plaga quadów na górskich szlakach i polanach. Policja jest bezradna

Alicja Fałek
Alicja Fałek
Remigiusz Szurek
Remigiusz Szurek
Kierowca i alkohol. Taki dość szokujący widok jest niestety dość częstym obrazkiem na Witowie w Gminie Mszana Dolna
Kierowca i alkohol. Taki dość szokujący widok jest niestety dość częstym obrazkiem na Witowie w Gminie Mszana Dolna Archiwum Czytelnika
Mimo że jazda pojazdem silnikowym po lesie może zakończyć się sprawą w sądzie i 5 tys. zł, to nie brakuje osób, które łamią przepisy. Rozjeżdżone szlaki i łąki Beskidu Sadeckiego i Wyspowego oraz wypłoszona zwierzyna to niemal codzienność. Leśnicy próbują ukrócić ten proceder. - To jak walka z wiatrakami - przyznaje Andrzej Myśliwiec, zastępca nadleśniczego Nadleśnictwa Piwniczna.

Góra Modyń, jeden z najwyższych szczytów Beskidu Wyspowego położony na terenie trzech gmin: Łącko, Łukowica oraz Kamienica, od ponad roku ściąga coraz więcej turystów. Wszystko za sprawą drewnianej wieży widokowej, skąd podziwiać można Pieniny i Tatry. Radość pieszej wędrówki i obcowania z przyrodą psują jednak kierowcy samochodów i quadów, którzy wjeżdżają na sam szczyt.

- Przeszkadzają. Szlak jest zazwyczaj wąski, trzeba uciekać przed quadem, czy samochodem. Jak narobią kolein to chłapią błotem na prawo i lewo, a człowiek cały ubłocony jest - mówi Małgorzata Kubiak-Polańska z Łomnicy-Zdroju, którą w drodze na Modyń mijały quady. Sądeczanka podkreśla, że ona do lasu wybiera się z całą rodziną, żeby odpocząć. - Tutaj szukamy czystego powietrza, śpiewu ptaków, szumu drzew, a nie tego co mamy na co dzień w mieście spalin i odgłosu silników samochodowych.

Wójt gminy Łącko chce ukrócić jazdę szlakiem na Modyń stawiając - tam, gdzie będzie to możliwe - znaki zakazu wjazdu.

- Oczywiście z wykluczeniem dla właścicieli gruntów, którzy z racji prowadzenia gospodarki leśnej raz na jakiś czas muszą wjechać na przykład na zrywkę drewna - wyjaśnia wójt Jan Dziedzina. - Myślimy też o zamontowaniu fotopułapaki na szczycie.

W taki sposób gmina mogłaby pozyskać zdjęcia pojazdów i ich numerów rejestracyjnych, które mogłyby stanowić dowód w sprawach o ukaranie kierowców łamiących znaki zakazu wjazdu. Sprawca takiego wykroczenia może otrzymać mandat w wysokości 500 zł, a gdy sprawa zostanie skierowana do sądu, to kara może być wyższa – nawet 5 tys. zł.

- Niestety nie jest łatwo karać osoby, które na quadach, czy motocrossach niszczą nasze lasy. Są to pojazdy nieoznakowane, nie posiadają tablic rejestracyjnych, więc jeśli nawet uda się złapać kierowcę na fotopułapkę, to nie jesteśmy w stanie odgadnąć jego personaliów - zaznacza Andrzej Myśliwiec, zastępca nadleśniczego Nadleśnictwa Piwniczna. - Jedynie złapanie kogoś na gorącym uczynku może przynieść zamierzony efekt i karę.

Jak podkreśla zastępca nadleśniczego z Piwnicznej amatorów mocnych wrażeń i adrenaliny nie brakuje. Są coraz lepiej wyposażeni w sprzęt, który pozwala im wydostać się z wąwozów i innych pułapek, które mogą spotkać w lesie. Zdarza się, że w mediach społecznościowych umawiają się na rajdy i zakładają, kto z nich dalej dojedzie bez złapania przez straż leśną.

- Nie zdają sobie jednak sprawy, że swoim zachowaniem niszczą szatę roślinną naszych lasów i płoszą zagrożone wyginięciem gatunki zwierząt i ptaków - zaznacza Myśliwiec. - Niestety bez zmiany przepisów i obowiązku rejestracji wszystkich pojazdów, nie możemy skutecznie walczyć z problemem.

Kierowca quada z piwem w ręku: lepiej, żeby poszedł Pan sobie w swoją stronę

Do naszej redakcji zgłosił się Bartek Zobek, mszański podróżnik, który zimą wyznacza szlaki w Ugandzie, a latem i jesienią zwiedza Polskę. Dobro przyrody leży mu na sercu. Był jedną z kilku osób, które prosiły nas o nagłośnienie sprawy dewastacji pól rolniczych na Witowie w gminie Mszana Dolna.

- Tamtejsza trasa idealnie nadaje się na spacery czy do jazdy rowerem, ale niestety w weekendy pojawiają się na niej piraci drogowi, małoletni kierujący bez uprawnień na quad czy motocykl. Jeśli policja nadal będzie ignorować zgłoszenia wykroczeń, to właściciel ogrodzi teren i nie będzie można z niego korzystać. Rozmawiałem z nim, powiedział, że rozważa takie rozwiązanie. Byłaby to duża strata dla miłośników gór, z drugiej strony nie dziwię mu się, widzę tu więcej piratów drogowych niż pieszych czy rowerzystów – komentuje gorzko.

Teren jest prywatny i oznaczony zakazem wjazdu. Mimo to fani jazdy quadami czy motocyklami nie zamierzają respektować prawa. Nierzadko prócz kolein na trawie, pozostawiają po sobie „pamiątki” m.in. w postaci puszek po napojach alkoholowych.

- Dla mnie to jedna z najpiękniejszych tras rowerowych w Małopolsce, a może i w całym kraju? Przez parę kilometrów nietrudnej trasy mamy panoramę 360 stopni z widokiem na Beskid Wyspowy, Gorce i Babią Górę. O każdej porze roku zachwyca widokami. Jest miejsce na ognisko udostępnione turystom przez właściciela terenu – zauważa Zobek.

Udało nam się skontaktować z mieszkanką okolicznych terenów, która prosi o anonimowość.

- Kilka lat temu zgłaszałam mszańskiej policji, że jakiś człowiek jeździ motocyklem bez tablic rejestracyjnych po drodze publicznej w Podobinie. Twierdził, że jest stamtąd. Policja dostała ode mnie film, na którym łatwo można rozpoznać kierowcę. Odpisali mi w piśmie sygnowanym przez komendanta lub zastępcę, że go nie zidentyfikowali. Ciekawe, co na to rodzice dzieci, które się tam bawią? A może policji będzie łatwiej się zebrać do działania, jak ktoś bez tablic rejestracyjnych potrąci dziecko i ucieknie? - komentuje nasza rozmówczyni.

Inny mieszkaniec powiatu limanowskiego, Pan Piotr relacjonuje swój ostatni pobyt na Witowie. - Widziałem tam kilkanaście terenówek, kilka motocykli i quadów, część kierowanych przez... dzieci. Gdy zapytałem kierowcy quada spożywającego alkohol, czy to jego pole powiedział, że nie i że lepiej, żebym poszedł sobie w swoją stronę. Tą samą polną drogą chodziły dzieci z rodzicami. Zadzwoniłem na policję zapytać czy mogą przysłać patrol. Powiedzieli, że tak. Po dwóch godzinach nadal nikt się nie pojawił. Zadzwoniłem ponownie i policjant dopiero wtedy przyznał, że nie są w stanie tam dojechać, bo nie mają auta 4x4, a quadem też nie mogą przyjechać, bo nie ma homologacji na drogi publiczne. Wprawdzie mają przyczepkę, na którą mogą go załadować, ale nie mają w radiowozie... haka holowniczego – relacjonuje.

Co na to mszańska policja? - Gdy jest zgłoszenie, patrol zawsze jedzie w teren - przyznaje w rozmowie z naszą gazetą st. asp. Józef Górszczyk.

Policjant potwierdził nam, że jednostka w Mszanie Dolnej posiada quada, ale maszyna nie jest zarejestrowana – by dotrzeć na miejsce skąd wyruszy w teren, najpierw musi być holowana (mowa o drodze publicznej). - Mieliśmy zgłoszenia, że ktoś tam jeździł crossami. Oczywiście możliwości techniczne są jakie są, a przy tego typu wydarzeniach ważną kwestię odgrywa czas… – przypomina sobie.

Kryzys energetyczny

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Beskid Wyspowy i Sądecki. Plaga quadów na górskich szlakach i polanach. Policja jest bezradna - Gazeta Krakowska

Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto