Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Co wpadło do Popradu, autobus czy ciężarówka?

Stanisław Śmierciak
fot. stanislaw śmierciak
Było sierpniowe popołudnie lat osiemdziesiątych minionego wieku, kiedy pełniący służbę na stanowisku oficera dyżurnego Ryszard Wójs odebrał kolejno dwa telefoniczne alarmy, że z mostu nad Popradem w Starym Sączu runął samochód do rzeki. Pierwsze zawiadomienie dotyczyło ciężarówki. Druga z telefonujących osób podawała, że barierki mostu nie wytrzymały uderzenia autobusu.

- Wtedy jeszcze nie miałem doświadczenia w koordynowaniu akcji związanych z tak poważnymi zdarzeniami - przyznaje Wójs, dziś mundurowy na emeryturze. - Zakładałem, że obydwa zgłoszenia tworzą logiczną całość.

Rozumował mniej więcej tak. Doszło do zderzenia autobusu i ciężarówki, czyli pojazdów o bardzo podobnej masie. Samochody odbiły się od siebie, wyłamały stalowe barierki mostu i runęły w nurt rzeki. Grozę sytuacji potęgowała świadomość, że most nad Popradem w rejonie Przystani w Starym Sączu zbudowano wysoko nad wodą. Niewielkim pocieszeniem był fakt, że panowała susza i niski poziom rzeki wykluczał utonięcie osób z obydwu samochodów.

- Już podrywałem alarmem wszystkie służby ratownicze, kiedy połączył się ze mną dyspozytor miejskich autobusów - relacjonuje Wójs. - Mówił o kierowcy jeżdżącym do Przysietnicy, który zgłosił przez radiotelefon, że widział, jak do Popradu wpadł autobus jelcz ogórek, przerobiony na ciężarówkę.

Emerytowany policjant przyznaje po latach, że w tamtym momencie odetchnął z nieskrywaną ulgą. - Było wiadomo, że ofiar nie będzie liczyło się w dziesiątkach - opowiada.

Prawdziwie sensacyjne wiadomości zaczęły napływać dopiero wówczas, gdy pierwszy radiowóz dotarł na miejsce wypadku. Funkcjonariusze relacjonowali, że autobusociężarówka stoi w samym środku koryta rzeki. Nie na kołach jednak, lecz pionowo niczym filar wbity w kamienne dno swoją maską. Jeszcze bardziej nieprawdopodobnie brzmiała informacja, że kierowca i dwaj pasażerowie sami wydostali się z rozbitego auta i są na brzegu.

Żaden nie miał poważnych obrażeń. - To nie był koniec niespodzianek, które przeżyłem w związku z tym wypadkiem - wyznaje Wójs. - Funkcjonariusze ustalili, że autobus przeszedł domową przeróbkę na ciężarówkę ze skrzynią ładunkową i kabiną, mogącą mieścić ekipę rozładunkową. Wóz uległ awarii, gdy zjeżdżał z Winnej Góry.

Kierowca twierdził, że wracał z Sądeckich Zakładów Naprawy Autobusów. Młodszym wypada uświadomić, że tej firmy już nie ma. Dokumenty, jakie posiadał kierowca, wskazywały, że tam właśnie wóz pomyślnie przeszedł kontrolę techniczną.

Fot. Stanisław Śmierciak

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto