Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dominik Święs, młody kolekcjoner bombek z Uścia Gorlickiego ma w swoich zbiorach około czterech tysięcy bombek. Głównie z okresu PRL-u

Halina Gajda
Halina Gajda
Wideo
od 7 lat
Bombka samowar, postać Kaczora Donalda, pingwina, święty Mikołaj na spadochronie, domek smerfów, sam Papa Smerf – to tylko kilka z najciekawszych okazów, które ostatnio trafiły do zbioru Dominika Święsa, kolekcjonera z Uścia Gorlickiego. Paczki z choinkowymi ozdobami przychodzą do niego w zasadzie przez cały rok. Chłopak śmieje się, że listonosz i kurierzy znają jego adres już na pamięć. I doskonale wiedzą, co kryje karton.

Dominik w tym roku chwali się domkami smerfów, Mikołajem na spadochronie, kolejnymi grzybkami oraz postacią Papy Smerfa. Nie ustaje w szperaniu po rozmaitych giełdach, targach staroci, pchlich jarmarkach. Sam nie wie, ile tak naprawdę tych bombek ma, bo pudełek, kartonów, opakowań wszelkiego rodzaju ma już tyle, że potrzebują osobnego pokoju. Szacuje, że jest ich około czterech tysięcy! Nic więc dziwnego, że choinka w jego domu, co roku jest inna. Na ubranie drzewka poświęca… mniej więcej, cztery dni. Bombki wiesza tylko na nitkach, bo wszelkie druciki są mało gustowne, co zaś się tyczy światełek, to w grę wchodzą tylko takie sprzed co najmniej czterech dekad.

- Muszę opracować pomysł – śmieje się, - Zdecydować, w jakim klimacie będzie i dopiero wtedy zacząć przepatrywać cały zbiór z nadzieją, że szybko trafię na to, co sobie wymyśliłem – dodaje.

O tegorocznym wystroju jeszcze nie zdecydował, choć już raz zdradził nam, że największy sentyment ma do parasolek. Z kilku powodów: są eleganckie, smukłe, przez co pięknie zwisają z gałązki, no i najważniejszy atut – trudno trafić na dwie takie same sztuki.
- Choinka musi być oczywiście żywa, czeka już na balkonie na zamocowanie – rzuca mimochodem.

Zaczęło się od pewnego pudełka od babci

Wszystko zaczęło się mniej więcej w 2015 roku. Wtedy to dostał od babci bombki w kształcie Mikołaja. Inne, niż wszystkie współczesne. Kruchość szkła była widoczna gołym okiem. Może nie były idealne, ale miały duszę. No i zaraziły Dominika pasją, w którą powoli wciągnęła się tak naprawdę cała rodzina.
- Gdzie szukam? Wszędzie. Najwięcej na internetowych jarmarkach, licytacjach – wylicza. - Uwielbiam wszelkie pchle targi, jarmarki staroci, wyprzedaże. Bo tam czasem można znaleźć prawdziwe perełki – dodaje.

W takich właśnie okolicznościach znalazł zbiór misiów, które przytulają się do ula, są – jak je nazwał Dominik – bombki teleskopowe, łabędzie, drobne zwierzątka, szyszki, kolekcja muchomorów, sopli, sówek. W trakcie poszukiwań trafił na choinkową wersję bajkowych postaci Jacka i Agatki. Spora jest jego kolekcja dzwonków, które naprawdę dzwonią! Ma także bombki w kształcie tańczących dziewczyn w kolorowych spódnicach. Dzisiaj próżno takich szukać w sklepach.
- Gdy trafiam na jakąś ofertę w sieci, to czasem zastanawiam się, czy ja już taką postać mam, czy nie – przyznaje szczerze.

Historia, która bywa nieznana

Znalezienie takiej oryginalnej bombki w dobrym stanie nie jest łatwą sprawą, ale jeszcze trudniejsze jest ustalenie historii jej pochodzenia. Te kłopoty wynikają z faktu, iż nie ma dokumentacji, na podstawie której można byłoby to szczegółowo określić. Na pewno w kolekcji młodego uścianina są egzemplarze, a nawet całe serie z największych niegdysiejszych fabryk w Polsce – między innymi Spółdzielni Pracy Wolność w Miliczu, zakładów Gadenia w Gdańsku, Wytwórni Wyrobów Szklanych w Bielsku-Białej, czy jasielskiej Dagmary, która notabene działa do dzisiaj.
Zdecydowana część kolekcji pochodzi z lat 50-70 XX wieku, ale Dominik ma również okaz niemieckiej produkcji z 1893 roku.

- Najbardziej cieszy mnie jednak dużo młodsza produkcja, a mianowicie powstała w 1995 roku bombka-samowar. Wiem, że została wykonana ze szkła sodowego i udekorowana ręcznie malowanymi gałązkami jarzębiny – opowiada.

Jest bardzo precyzyjnie wykonana, wie też, że pochodzi z limitowanej serii tysiąca sztuk, które zostały wyprodukowane z okazji stulecia istnienia producenta, czyli firmy „Whitehurts Imports” – opowiada. W polskich kolekcjach jest cztery takie bombki. Ta, której właścicielem jest Dominik, ma najniższy numer – 312/1000.
Warto wiedzieć, że bombki mają swój początek w 1847 roku, pierwsze zostały wykonane w Lauscha w Niemczech przez Hansa Greinera. Legenda głosi, że zaczął robić szklane wydmuszki, bo nie stać go było na tradycyjne na ów czas orzechy czy łakocie, którymi zdobiono drzewka. Dominikowi marzy się małe muzeum. Takie, w którym mógłby pokazać całą kolekcję. Szkoda przecież, by kurzyła się gdzieś w pudełkach. Tym bardziej że jest ich coraz mniej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Dominik Święs, młody kolekcjoner bombek z Uścia Gorlickiego ma w swoich zbiorach około czterech tysięcy bombek. Głównie z okresu PRL-u - Gazeta Krakowska

Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto