Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gdy po 35 latach odchodzi sołtys, kobiety szlochają

Paweł Szeliga
Stoiska Koła Gospodyń Wiejskich z Łazów Brzyńskich zawsze przyciągały wzrok gości festynów i imprez. Sołtys częstował swoimi nalewkami. Jałowcówka trafiła na listę produktów tradycyjnych
Stoiska Koła Gospodyń Wiejskich z Łazów Brzyńskich zawsze przyciągały wzrok gości festynów i imprez. Sołtys częstował swoimi nalewkami. Jałowcówka trafiła na listę produktów tradycyjnych Stanisław Śmierciak
O 35 latach rządów w Łazach Brzyńskich, życiu w otoczeniu kobiet i sposobach łagodzenia sąsiedzkich sporów rozmowa z byłym sołtysem wsi Stefanem Kozikiem

To prawda, że brzyńskie kobiety opłakują Pańską wyborczą klęskę?
Przesada. Może tam któraś pochlipuje w ukryciu, ale co zrobić. Przegrałem dziesięcioma głosami z Edwardem Słowikiem i nawet się z tego cieszę, bo i tak nosiłem się z zamiarem złożenia rezygnacji. Mam 74 lata, zmęczony jestem ciągłym zabieganiem o sprawy wsi. Chciałbym odpocząć.

W takim razie po co startował Pan w wyborach?
Bo ludzie mnie o to prosili.

Może nie wyobrażali sobie, że po 35 latach czerwona tabliczka z napisem "Sołtys" pojawi się na innym domu?
Nawet jeśli tak było, to co mogę zrobić? Z wyrokami demokracji się nie dyskutuje.

Jakie były początki Pańskiego sołtysowania?
Wróciłem do rodzinnej wsi znad Bałtyku, bo służyłem w marynarce wojennej. Stacjonowałem w Gdyni i tam pierwszy raz zobaczyłem morze. Spodobało mi się tam, ale trzeba było wrócić do domu, bo gospodarki nie miał kto obrobić. A było tego pięć hektarów, w tym plantacja malin i sad wiśniowy. Moc roboty. Zasuwał człowiek od rana do nocy.

To po co było brać sobie na kark jeszcze obowiązki sołtysa?
Z potrzeby działania. Już wcześniej założyłem we wsi Koło Gospodyń Wiejskich i zostałem jego prezesem. Pewnie jedynym wówczas mężczyzną w kraju, piastującym taką funkcję. Świetlicy wiejskiej nie było, więc zebrania odbywały się u mnie w domu. Wesoło było i gwarno.

Żona Krystyna nie kręciła nosem na takie wizyty?
A gdzie tam? Ją też wciągnąłem do KGW, choć nie od razu, bo musiała trochę odchować naszych trzech synów. A potem jeździła z nami po całej Polsce. W stolicy chwaliliśmy się naszą regionalną kuchnią. Warszawiacy mlaskali smakowicie kosztując naszych klusek kudłatych z grochówką, grochu z kapustą czy zupy z karpieli, czyli brukwi, która była dawniej podstawą dań wiejskiej biedoty.

Do tych smakołyków podawał Pan swoje słynne nalewki.
Daj Pan spokój z tymi trunkami. To już zamknięty rozdział. Zarzuciłem produkcję.

Jest się jednak czym pochwalić. Jałowcówka od sołtysa Kozika została wpisana na Listę Produktów Tradycyjnych.
I na tym skończmy ten wątek.

Zmieniły się Łazy za czasów Pańskiego sołtysowania?
I to jak! Gdy zaczynałem zamiast dróg były wąwozy, przez które można było przejechać wozem, jeśli ciągnął go naprawdę silny koń. Teraz smołówka prowadzi do każdego osiedla, a wieś jest duża. Gospodarstwa rozsiane na rozległym obszarze. Zresztą sam Pan widział. Pewnie się pogubił, jadąc do mnie?

Trafiłem, choć nie było łatwo.
No to wszystko jasne. A z tymi drogami wcale nie było tak łatwo. Wszyscy je chcieli mieć, ale budowa co chwilę stawała w miejscu, bo na przykład gospodarz najpierw zgodził się oddać kawałek ziemi pod drogę, a gdy pod jego domem zjawili się budowlańcy, nagle o tym zapominał. I bywało nerwowo.

Wtedy wkraczał sołtys w roli rozjemcy?
No tak. Towarzyszyłem zresztą drogowcom przez cały czas. Mówiłem, róbcie od razu szeroką drogę, żeby później nie trzeba było poprawiać. Jak gospodarz do nich skakał, to przekonywałem go, że nie warto.

I tak po prostu odpuszczał?
Zwykle tak. Miałem dar przekonywania. To dlatego zgłaszali się do mnie ludzie i prosili o pomoc w rozwiązaniu sąsiedzkich sporów o miedzę. Szedłem w teren, słuchałem racji stron, podkręcałem wąsa i zawsze udawało się wypracować kompromis.

Wąs jest faktycznie oryginalny. Inspiracją był Salwador Dali?
Lech Wałęsa.

Ale jego wąs jest inny.
Nie chodzi o kształt, tylko o ideę. Działałem w Solidarności Rolników Indywidualnych i jakoś tak spontanicznie zapuściłem wąsa. Wiem, bardziej przypomina tego, który nosił Wincenty Witos. Też był lekko podkręcony. Mój długo był kruczoczarny, ale teraz go muszę lekko farbować, bo mi włosy całkiem posiwiały. W sumie mi to nie przeszkadza, ale siwego wąsa bym nie zniósł.

Energii i wigoru Panu nie brakuje. Jakoś nie mogę uwierzyć, że po 35 latach intensywnej pracy tak po prostu Pan odpuści, usiądzie w fotelu, nakryje nogi pledem i odda się wspomnieniom.
Powiem więcej, rozwiązuję Koło Gospodyń Wiejskich!

Odreagowanie klęski wyborczej?
A gdzie tam. Skład mi się skurczył do kilku kobiet, bo dziś żadna nie ma czasu na takie społeczne działanie. A i mnie brakuje sił i zapału. Przez prawie czterdzieści lat musiałem to wszystko ogarniać, planować wyjazdy, doglądać gotowania. Dość tego.

A więc jednak ciepłe kapcie?
Chciałbym, ale nie mam na to wcale czasu.

Jak to? Przecież Pan już wszystko zaczyna powoli odpuszczać.
Niby tak, ale właśnie przygotowuję się do spotkania Stowarzyszenia Emerytów i Rencistów w Łącku, któremu prezesuję. Dotrzymam do lata i też zrezygnuję.

Jakoś nie chce mi się wierzyć.
Jak coś zapowiadam, to na serio. Nie ma odwrotu.


Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i wideo z regionu.
Zapisz się do newslettera!

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto