Wśród Małopolan w wieku 15-89 lat aktywni zawodowo (czyli pracujący i szukający pracy) stanowią 56,5 procent. U mężczyzn jest to 63,7 proc., zaś wśród pań – 49,7 proc. (pracuje 48 proc.). W miastach aktywnych zawodowo pozostaje 58,5 proc. Małopolan, a na wsi 54,6, przy czym pracuje tylko 52,6 proc.
Młodych Małopolan jest zbyt mało, by zastąpić starszych
GUS przeanalizował także aktywność zawodową mieszkańców Małopolski w poszczególnych grupach wiekowych. Najwyższą notujemy w wieku od 25 do 34 lat – 86,8 procent pracuje lub chce pracować (z czego pracujący to 83,1 proc., a bezrobotni 4,2 proc.). Niewiele niższa jest w grupie od 35 do 44 lat – 86,4 procent; co ciekawe – w tej kategorii wiekowej pracujący stanowią 84,9 proc., a bezrobotni zaledwie 1,5 proc., co oznacza, że niemal wszyscy chcący pracować mają robotę.
W przedziale wiekowym od 45 do 54 lat odsetek aktywnych zawodowo pozostaje nadal wysoki – 81,4 proc. (w tym 79,6 proc. pracuje, a 2,6 proc. to bezrobotni), natomiast w starszej grupie – powyżej 55 lat – odsetek aktywnych jest już bardzo mizerny: 23,7 procent; bezrobotni w tej grupie stanowią zaledwie 0,9 proc., a pracujący 23,5 proc. Reszta to emeryci i renciści. Odsetek biernych bardzo szybko rośnie – w ciągu kwartału przybyło ich aż 16 tys. i na koniec roku było aż 714 tys. Dla porównania: wszystkich pracujących w wieku od 25 do 34 lat jest 339 tys., a w wieku od 35 do 44 lat – 454 tys. Przy okazji te dwie ostatnie liczby pokazują w brutalny sposób, jak bardzo kurczy nam się w kolejnych pokoleniach ogólna liczba pracujących.
W grupie wiekowej 15-24 lata liczba wszystkich żyjących Małopolan – uczących się, pracujących i nie robiących nic – wynosiła w ostatnim kwartale 2021 roku zaledwie 310 tys., z czego pracujący stanowili 25,8 proc. (80 tys. osób), zaś bierni zawodowo – 70,6 proc. (219 tys.); w tej ostatniej grupie są przede wszystkim uczniowie szkół branżowych, średnich oraz studenci.
Powiedzmy sobie jasno: nawet gdyby 100 procent owych młodych dożyło w dobrym zdrowiu 25 roku życia i poszło do pracy, to moglibyśmy liczyć na maksimum 310 tys. nowych pracowników, czyli o 121 tysięcy mniej niż liczy obecnie populacja Małopolan w przedziale od 45 do 54 lat.
W praktyce do pracy pójdzie nie więcej niż 90 procent, czyli 279 tys. W tym samym czasie na emerytury i renty przejdzie 350 tys. starszych. Co roku ta luka się powiększa. Dziś wynosi 70 tys. osób rocznie – tyle musiałoby napłynąć do Małopolski z zewnątrz tylko po to, by zastąpić odchodzących z pracy pracowników. Tymczasem małopolska gospodarka – szczęśliwie - nadal się rozwija, więc firmy chcą zatrudnić więcej osób. Problem ów tylko częściowo rozwiązuje automatyzacja i robotyzacja, bowiem w przechodzeniu do gospodarki (przemysłu) 4.0 kluczową rolę również odgrywają ludzie – w dodatku wyposażeni w odpowiednie kompetencje.
Najlepszym sposobem na zasypanie luki demograficznej byłoby zwiększenie aktywności starszych Małopolan, zwłaszcza kobiet. Odsetek tych, które pracują po 60., należy do najniższych w Europie.
Pracuje ponad 80 proc. Małopolan z wykształceniem wyższym i tylko 46,6 proc. z zawodowym
Dane GUS pokazują ogromną zależność między wykształceniem a aktywnością zawodową. Pracuje ponad 80 proc. Małopolan z wykształceniem wyższym i tylko 46,6 proc. z zawodowym. Wśród osób po ogólniakach odsetek pracujących 48,2 proc., zaś po technikach i szkołach policealnych – 60,4 proc. Najniższy wskaźnik bezrobocia – 1,8 proc. – odnotowano wśród osób po studiach, a najwyższy – 5,3 – po ogólniakach. Widać więc wyraźnie, że wykształcenie wyższe daje o wiele większą szansę na znalezienie pracy, a zarazem silnie motywuje do jej poszukiwań (lub prowadzenia biznesu).
Od kilku lat rośnie liczba Małopolan mających dyplom wyższej uczelni (co najmniej licencjat). Na koniec 2021 roku było ich 753 tys., podczas gdy osób z wykształceniem średnim zawodowym lub policealnym 618 tys., a z zawodowym – 610 tys. Małopolan po ogólniakach było tylko 224 tys. – co oznacza, że większość absolwentów liceów w Małopolsce kończy studia.
Dużo wakatów. Ukrainki nie zabierają pracy Polkom
W ciągu jednego tylko kwartału populacja pracujących w Małopolsce zmalała z 1.423 tys. do 1.379 tys., czyli o 46 tys. Równocześnie w samym tylko Krakowie pracodawcy oferowali kilkanaście tysięcy wolnych miejsc pracy, a w skali Małopolski – ponad 50 tysięcy. Ten deficyt utrzymywał się mimo rekordowej liczby pracujących w naszym regionie (i jego stolicy) cudzoziemców, przede wszystkim Ukraińców.
Jak wynika z analiz firmy rekrutacyjnej Personnel Service, marcowy napływ ogromnej liczby uchodźców, z których wielu osiedliło się w Małopolsce, wcale nie oznacza, że uda się łatwo zapełnić wszystkie wakaty. Przeciwnie – ukraińskie firmy mające fabryki lub siedziby na terenach objętych wojną przenoszą się przede wszystkim do Polski i potrzebują pracowników. Do początku kwietnia ponad 1,4 tys. przedsiębiorstw złożyło wnioski o taką relokację – i jednocześnie rozpoczęło nabory kadr niezbędnych do odtworzenia działalności, w tym produkcji. Dlatego liczba nieobsadzonych miejsc pracy wzrosła m.in. w rolnictwie, hutnictwie, logistyce, transporcie, a przede wszystkim - w budownictwie i przetwórstwie przemysłowym. Dodatkowo, zdaniem ekspertów Personnel Service, wielu ukraińskich mężczyzn, którzy w ostatnich tygodniach opuściło Polskę, by walczyć z rosyjskimi agresorami, po wojnie zostanie w ojczyźnie, żeby odbudowywać kraj. A to oznacza, że nie przyjadą (nie wrócą) do Polski do pracy.