Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ivan Vrublevskyi: Ukraińska kultura przez wieki była poszkodowana przez rosyjski imperializm

Krystyna Trzupek
Krystyna Trzupek
Spotykam się cały czas z wielką życzliwością Polaków. Nigdy nie miałem przykrości ze względu na pochodzenie
Spotykam się cały czas z wielką życzliwością Polaków. Nigdy nie miałem przykrości ze względu na pochodzenie FOT.: Mateusz Franczyk
O walce poprzez sztukę i prawosławnej Wielkanocy opowiada Ivan Vrublevskyi – ukraiński kompozytor, wokalista, dyrygent chóralny m.in.: limanowskiego chóru ,,LimaNovum”.

Jak się mieszka w Polsce?
Super! Spotykam się cały czas z wielką życzliwością Polaków. Nigdy nie miałem z ich strony jakiejś przykrości ze względu na pochodzenie. Moja energia przyciąga wyłącznie dobrych ludzi. Ponadto, mentalność, kultura, kuchnia polska i ukraińska są bardzo podobne. Nie mogę tu nie wspomnieć, że Polska to pierwszy kraj, który po wybuchu wojny otworzył dla Ukraińców swoje drzwi i wyciągnął pomocną dłoń.

Kiedy przyjechałeś do Polski?
Przejechałem z żoną sześć lat temu na studia do Krakowa. Pierwszy kierunek, dyrygenturę chóralną, studiowaliśmy na Akademii Muzycznej im. A. Nieżdanowej w Odesie. W Krakowie, na Akademii Muzycznej im. Krzysztofa Pendereckiego, ja poszedłem na wokalistykę, moja żona wybrała dyrygenturę symfoniczno-operową. Mieszkamy i pracujemy w Krakowie.

Wasze rodziny zostały na Ukrainie?
Tak

Nie chcieli schronić się w Polsce przed wojną?
Zachęcaliśmy. Zwłaszcza na początku wojny. Ale to już starsze osoby. Boją się zostawić wszystko i zaczynać od nowa. Są bardzo związane z miejscem, gdzie żyją od urodzenia.

Rejon, gdzie mieszkają, jest w miarę bezpieczny?
Teściowie mieszkają w Kamieńcu Podolskim, moja mama w Krzywym Rogu. Tata zmarł kilka lat temu. Te rejony są względnie spokojnie, ale ostatnio, kiedy rozmawiałem z mamą, opowiadała mi, że nad naszą miejscowością latało pięć irańskich dronów Shahedów. Trudno zatem mówić o bezpiecznych rejonach. Dziś jest bezpiecznie, a jutro latają Shahedy, chociaż osoby, które mieszkają już ponad rok w ognisku wojny, przyzwyczajają się do takich sytuacji. Ale sporo naszych znajomych, zwłaszcza z obwodu Charkowa, opuściło Ukrainę. Mamy też znajomych, którzy zaginęli albo byli w okupacji, gdzie nie było ani wody, ani jedzenia. To są wstrząsające historie. Straszne. Wybuch wojny w XXI w. był dla nas szokiem. Kiedy teściowie przyjechali do nas na kilka dni w Nowym Roku, każdy wybuch fajerwerków, czy przelot samolotu budził u nich strach i niepokój. Natomiast z mamą nie widziałem się od wybuchu wojny. Strach, obawa o bliskich jest zawsze. Raz patrząc na informacje, zobaczyłem, że pokazana jest zniszczona ulica, taka sama przy której jest mój dom. Okolica, wszystko było prawie identyczne. Przerażony dzwonię do mamy. Mama nie odbiera. W głowie mam najczarniejsze scenariusze. Dopiero potem okazało się, że to zupełnie inny rejon.

Ty nie walczysz na froncie, ale poprzez sztukę, czego dowodem jest utwór ,,Moment of Silence” wykonany przez Orkiestrę Filharmonii Narodowej po raz pierwszy, dokładnie w rocznicę rosyjskiej agresji na Ukrainę.
Bardzo chciałem coś stworzyć w rocznicę wybuchu wojny. Krótkiego, minimalistycznego, ale dedykowanego ofiarom napaści. Chciałem poprzez minimalizm wywołać maksymalne uczucia, pokazać napięcie, emocje. I utwór buduje takie napięcie. Słuchacz ma wrażenie, że za chwilę coś się wydarzy, będzie jakaś kulminacja, a tu nic się nie dzieje. Motywem przewodnim jest tykanie zegara. Moim największym krytykiem jest teściowa. Utwór bardzo się jej podobał. Gdy go usłyszała popłakała się. Po tamtej stronie ta muzyka jest odbierana inaczej niż w Polsce. Jeszcze mocniej, głębiej. Moja żona tak to skomentowała: Tak dziś płacze Ukraina.

Długo pracowałeś nad utworem?
Kilka dni. Potem zwróciłem się z prośbą do dyrektora artystycznego Filharmonii Narodowej, maestro Andrzeja Boreyko, który zgodził się na wykonanie utworu, za co jestem mu bardzo wdzięczny. Andrzej Boreyko, ma rosyjskie korzenie i już w pierwszych dniach wojny w swoim stanowisku potępił tę brutalną napaść.

Muzyka rosyjska stała się zakładnikiem wojny
Tak. Nikt nie mówi, że rosyjska muzyka nie jest piękna. Jest mnóstwo utworów kompozytorów rosyjskich, które mi się podobają, ale teraz, nie chcę ich wykonywać. Nie chcę propagować rosyjskiej kultury, kiedy Ukraina i ukraińska kultura jest niszczona a Ukraińcy zabijani. Jak mogą ludzie, wychowani na muzyce Czajkowskiego lub dziełach Dostojewskiego, Tołstoja, dokonywać takich aktów barbarzyństwa w Buczy? Jak to jest możliwe? Pytanie retoryczne. Dlatego kiedy słyszę, że ktoś mówi o wielkiej rosyjskiej kulturze, to stają mi przed oczami obrazy rosyjskich zbrodni. Przepraszam, dla mnie się to wyklucza. Nie można tego pogodzić. Nie dzisiaj. Chcę jeszcze zaznaczyć jedno: Kultura nigdy nie jest i nie była poza polityką. Nie uwierzę nikomu, kto będzie twierdził, że jest inaczej. Kultura była zawsze przekaźnikiem i nośnikiem uczuć i pewnych treści. Często poprzez sztukę wyrażano swoje poglądy historyczne i polityczne. Do dziś wykonuje się mnóstwo utworów symfonicznych, operowych, które w przeszłości były symbolem, protestem.

Dziś Ukraina pisze taką muzyczną historię?
Oczywiście! I powiem więcej. Dzisiaj jest bardzo dobry czas dla Ukrainy, żeby pokazać bogactwo ukraińskiej kultury, która poprzez stulecia była poszkodowana przez rosyjski imperializm, ale ma swoją wieloletnią historię i własną wartość. Pracuję z chórami. Zawsze staram się do naszego repertuaru włożyć jeden, czy dwa utwory ukraińskich kompozytorów, by ukazać, jak piękną muzykę ma Ukraina. Wiele osób nie spotkało się dotąd z naszą muzyką, kompozytorami, a po ich wysłuchaniu są zachwyceni. Nasza muzyczna spuścizna jest ogromna, piękna, bogata.

Jak trafiłeś do limanowskiego chóru?
Zaprosił mnie w 2021 r. Krzysztof Młynarczyk. 26 marca, w swoje urodziny, podpisałem umowę. Za ten czas udało nam się już sporo osiągnąć. Jestem bardzo zadowolony. W chórze są wspaniali chórzyści, nic tylko tworzyć! Jest między nami nić porozumienia. Jestem wymagającym dyrygentem. Uczyli mnie starsi, również wymagający profesorowie. Otrzymałem solidne, jeszcze takie postradzieckie wykształcenie.

Najlepszy nauczyciel to ten, który wymaga
Dlatego też moje wymagania są ukierunkowane na to, by stworzyć coś pięknego. I wiem, że moi chórzyści wiedzą o tym.

Dobrze mówisz po polsku
Uczyłem się pół roku przed przyjazdem do Krakowa. Z książek, Internetu. Na początku było trudno, mimo dużego podobieństwa do języka polskiego. Przyjechałem z żoną we wrześniu, a w październiku już miałem pierwszą próbę z chórem. Nasza muzyczna terminologia jest zupełnie inna. To był skok na głęboką wodę, ale dałem radę.

Wielkanoc świętujecie 9 czy 16 kwietnia jak Kościół prawosławny?
Zarówno 9 i 16 kwietnia. Lubimy świętować. To bardzo rodzinny okres. Kiedy jeszcze mieszkaliśmy z żoną w Ukrainie i śpiewaliśmy w chórach cerkiewnych, to był okres intensywnej pracy. W prawosławnych świętach jest więcej nabożeństw i więcej śpiewów, stąd zawsze spędzaliśmy je bardzo pracowicie. Chóry liczą sobie ok. 12 osób, więc nie ma możliwości, żeby nawet ktoś się rozchorował, tym bardziej, że u nas nie ma organów. Śpiewamy a cappella. Od kiedy mieszkamy w Krakowie, w święta mamy tego czasu wolnego znacznie więcej. Święta katolickie i prawosławne są niemal identyczne. Z tą różnicą, że w Ukrainie chodziliśmy do cerkwi, a tutaj idziemy do kościoła. Wśród zwyczajów wielkanocnych w Cerkwi prawosławnej, które pamiętam jeszcze z dzieciństwa, jest dzwonienie na dzwonach cerkiewnych. W tym czasie można wejść na dzwonnicę i wygrywać radosne melodie. Można to zrobić wyłącznie w Wielkanoc. To taka mała ciekawostka.

Małżeństwo muzyków ma sporo dobrych stron?
Tylko dobre strony! (śmiech) Żona mnie bardzo inspiruje. Wspiera. Rozumiemy się bez słów.

Planujecie tu zostać na stałe?
Wszystko zależy od pracy.

A bierzecie pod uwagę powrót na Ukrainę?
Jasne. Oczywiście nie w tym momencie. Planowaliśmy nawet kilka projektów muzycznych w Ukrainie, które niestety przerwała wojna. Ale mam nadzieję, że wojna zakończy się szybko i będziemy mogli je zrealizować. Trzeba być otwartym, mieć marzenia, nie zamykać się. Wtedy spełniają się wielkie rzeczy, a w naszym życiu dzieje się dobro.

To jakie marzenie pomyślałeś sobie kilkanaście dni temu na urodziny?
Żeby skończyła się wojna. By nastał pokój i zgoda. Nie tylko w Ukrainie, ale na całym świecie.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Ivan Vrublevskyi: Ukraińska kultura przez wieki była poszkodowana przez rosyjski imperializm - Gazeta Krakowska

Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto