Spadzisty dach domu jednorodzinnego. Na wysokości prawie siedmiu metrów, bez żadnych zabezpieczeń, wokół komina krząta się mężczyzna. Nie przeszkadza mu to, że pada deszcz. W każdej chwili może się poślizgnąć i runąć na dół. Jak gdyby tego było mało, na nogach ma... sandały. Taki widok kilka dni temu zaobserwowali nasi reporterzy w Nowym Sączu. Z drżącym sercem przyglądaliśmy się akrobatycznym wyczynom mężczyzny, który zabrał się za naprawę komina. Choć złamał wszelkie zasady bezpieczeństwa i wykazał się skrajną bezmyślnością, tym razem uszedł z życiem.
- To porażający przykład tego, że ludzie nie myślą przy pracy, a to może skończyć się tragedią - mówi Paweł Dobosz, specjalista od BHP z Nowego Sącza. - Konieczne były liny zabezpieczające, a o obuwiu już wolę nie wspominać.
O tym, jak bolesny w skutkach może okazać się pomysł wychodzenia na dach bez zabezpieczeń, przekonał się m.in. Andrzej Bodziony z Olszany.
- Myślałem, że sobie poradzę - mówi Andrzej Bodziony. - Dach wymagał odnowienia, więc wyszedłem na wysokość i nawet nie wiem kiedy straciłem równowagę. Ocknąłem się na ziemi, cały połamany, ale i tak się cieszę, że przeżyłem. Wychodzenie na dach bez zabezpieczenia było głupotą, drugi raz już tego nie zrobię.
Andrzej Bodziony dachu ostatecznie nie pomalował, spędził za to 10 dni w szpitalu z uszkodzonym kręgosłupem. Rehabilitacja trwała grubo ponad rok. Sądeczanin chodził w specjalnym gorsecie przez pięć miesięcy.
Tomasz Szołdrowski z Zakładu Kominiarskiego w Nowym Sączu zauważa, że praktyka samodzielnych remontów, wykonywanych na wysokościach jest w naszym regionie bardzo częsta. - Ludzie chcą zaoszczędzić - mówi Tomasz Szołdrowski. - Za profesjonalną ekipę, która może pracować na wysokościach, musieliby zapłacić ok. 4 tys. złotych. Nie każdego na to stać. Oszędność w tym wypadku jednak to nie jest dobry pomysł, ceną za nią może być ludzkie życie - dodaje.
Poniżej przedstawiamy najbardziej rażące przypadki ludzkiej bezmyślności, która nieraz doprowadziła do poważnego uszczerbku na zdrowiu. Dla przestrogi prześledźcie naszą "toplistę głupoty" i nie róbcie tego w domu!
Zdaniem specjalisty
Paweł Dobosz z Nowego Sącza - specjalista od spraw BHP
W Polsce wiele jeszcze się musi zmienić, jeśli chodzi o podejście do spraw bezpieczeństwa pracy. Zupełnie inaczej jest w Niemczech, czy w Anglii, gdzie zasady bezpieczeństwa pracy są traktowane bardzo poważnie i to zarówno przez pracowników, jak i pracodawców. Ci ostatni doskonale zdają sobie sprawę z konsekwenji finansowych, jakimi mogą być obciążeni, gdy dojdzie do wypadku. Należy podnościć jakość szkoleń BHP w Polsce i zmieniać mentalność ludzi. Przestrzeganie podstawowych zasad bezpieczeństwa pracy niejednokrotnie ratuje życie, podobnie jak świadomość zagrożenia.
Rozmowa z Anną Majerek, rzecznikiem prasowym PIP
Trafił do szpitala z wibratorem w... czterech literach
Rzecznik prasowy szpitala w Nowym Sączu, Agnieszka Zelek: Parę miesięcy temu na oddział chirurgiczny szpitala w Nowym Sączu trafił mężczyzna, między 20 a 30 rokiem życia, z wibratorem pomiędzy pośladkami. Nie był w stanie sam go usunąć. Chirurg ogólny udzielił mężczyźnie pomocy.
Stracił nogę w wyniku głupiego żartu kolegów
Do Lotniczego Pogotowia Ratunkowego trafił mężczyzna, któremu musiano amputować nogę. Podczas wspólnej imprezy koledzy wypełnili jego gumowiec pianką montażową. Ta zastygła, a przez niedokrwienie, tkanki obumarły. Lekarze musieli wykonać amputację kończyny.
Wykręcał żarówkę, spadł z rusztowania porażony prądem
Krzystof Olejnik z Pogotowia Ratunkowego w Nowym Sączu:
Pewien mężczyzna z podsądeckiej wsi postanowił wymienić spaloną żarówkę, wdrapując się na prowizorycznie ustawione i niczym nie zabezpieczone rusztowanie. Nie dość, że poraził go przy tym prąd, to jeszcze mocno się poturbował spadając z chwiejnej konstrukcji.
Obciął palce dwa razy na tej samej cyrkularce
Krzysztof Olejnik z Pogotowia Ratunkowego w Nowym Sączu: Często dochodzi do obcięcia palców na pile lub cyrkularce. Co ciekawe, zdarzają się nam pacjenci z kolejnym odciętym palcem na tej samej pile.
Chciał dogonić traktor, a ten po nim przejechał
Do Sądeckiego Szpitala trafił mężczyzna, po którym przejechał traktor. Zostawił maszynę na biegu, a ta zaczęła się staczać z górki. Gdy próbował dogonić traktor, ten po nim przejechał. Na szczęście, mężczyzna nie doznał poważniejszych urazów.
****
Budownictwo to branża, w której najczęściej dochodzi do wypadków
W bieżącym roku na terenie Nowego Sączu i powiatu sądeckiego zgłoszono 5 wypadków przy pracy, w tym trzy przypadki ciężkie. W roku poprzednim doszło na terenie powiatu do czterech wypadków przy pracy. Dwa z nich były związane z pracą na wysokościach. Niestety, zdarzył się również przypadek śmiertelny. Doszło do niego na terenie budowy Galerii "Trzy Korony" w Nowym Sączu. Pracownik wykonywał prace związane z przygotowaniem świetlika pod zadaszeniem, poprzez zdjęcie plandeki i styropianu zabezpieczającego świetlik przed opadami atmosferycznymi. Pracował na wysokości około 30 metrów bez stosowania sprzętu zabezpieczającego przed upadkiem z wysokości.
Na szczęście Małopolska już od kilku lat - z małymi wahaniami - plasuje się w czołówce polskich województw z najniższym wskaźnikiem wypadków przy pracy wg danych GUS. Niewątpliwie to również efekt działań PIP o charakterze kontrolno-nadzorczym, jak i prewencyjnym. W 2013 r. w Okręgowym Inspektoracie Pracy w Krakowie zarejestrowano 148 wypadków przy pracy (w całej Małopolsce). W zaistniałych wypadkach poszkodowanych zostało 127 pracowników, w tym 27 śmiertelnie, a 47 ciężko rannych.
Nadal najwięcej wypadków przy pracy zdarza się w budownictwie, jest to 35 proc. wszystkich zanotowanych wypadków w roku 2014.
Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z regionu. Zapisz się do newslettera!
Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?