Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kajakarstwo. Dominika Brzeska nową nadzieją sądeckiego sportu? Może kiedyś będą mogła porównywać się do najlepszych

Remigiusz Szurek
Remigiusz Szurek
Rozmawiamy z sądecką kajakarką, reprezentantką KS Startu Nowy Sącz Dominiką Brzeską, która trenuje kajakarstwo od czasów szkoły podstawowej. Prywatnie to córka Tomasza, biegacza górskiego, triathlonisty, narciarza i kolarza, który w 2017 roku w trakcie zawodów w Zakopanem uległ groźnemu wypadkowi. Tymczasem Dominika wywalczyła właśnie wicemistrzostwo świata w K1.

Możemy już napisać, że mamy drugą Klaudię Zwolińską?
(Chwila zastanowienia) Klaudia ma więcej osiągnięć niż ja. To dopiero mój pierwszy tak cenny medal, ale mam nadzieję, że za parę lat może będę mogła porównywać się do najlepszych. Z Klaudią jesteśmy klubowymi koleżankami. Podobnie jest w Kadrze Narodowej Seniorów. Podpatruję ją, jest starsza ode mnie o sześć lat, jest na co popatrzeć.

Dominiko, gratulacje. Co czułaś, gdy we Włoszech sięgnęłaś po srebrny medal kajakarskich mistrzostw świata juniorów i młodzieżowców w K1? Na swoim profilu w mediach społecznościowych napisałaś, że nadal jesteś w szoku.
Dziękuję. Po prostu spłynęłam na dół i nawet nie pomyślałam, by spojrzeć na zegar z czasem. Wiedziałem, że jechałam dobrze, ale na dole popełniłam błąd i pojawiła się myśl „kurcze, zepsułam”. Za moment zauważyłam jednak moją drużynę cieszącą się na brzegu. Wyszłam z kajaka, podeszłam pod tablicę i… byłam w szoku, że mam tak dobry czas! Później liczyłam na to, że popłynęłam lepiej od zawodniczek, które startowały po mnie.

W półfinale byłaś dziewiąta. Zapewne nie podejrzewałaś tego, że w samym finale popłyniesz niemal bezbłędnie?
W półfinale zawsze odczuwam większą presję. Było nas sporo, bo 30 zawodniczek. Miałam świadomość tego, że jest niewiele miejsc gwarantujących awans do finału. Myślałam sobie „kurde, to tylko 10 miejsc” i pojawił się stres. Finał to już coś nieporównywalnie innego. Powiedziałam sobie „dobrze się baw i popłyń jak najlepiej”. Poza tym wpływ na wynik miała pora startu, który odbywał się po południu w wielkim włoskim upale. Zwykle starty odbywają się rano, teraz było inaczej.

Był czas na świętowanie?
Tyle co zjedliśmy sobie po kawałku tortu z Kacprem po ceremonii (Kacper Sztuba z AZS AWF Kraków był drugi w kat. C1 – przyp. red.) i to byłoby na tyle. (śmiech) Dzień później startowałam w Extreme Slalomie, ale odezwał mi się bark i musiałam zrezygnować z dalszego ścigania. Przyznam szczerze, że nie za bardzo podoba mi się ta dyscyplina, ale jak trzeba to trzeba.

Czy ten uraz barku jest poważny?
Niestety tak. Nie mogłam wiosłować wprost, czułam mocny ból. Już przed wyjazdem do Włoch miałam z nim problem. Albo siedziałam na rehabilitacji, albo naświetlałam się, stosowałam maści. Trener starał się mnie hamować przed wysiłkiem, ale u mnie z tym ciężko. (śmiech) Widząc moje rywalki, które trenowały, chciałam robić to samo. Jestem typem harpagana.

Taki sukces motywuje i dodaje energii do działania. Jak z tym jest u Ciebie? Red Bulla zapewne nie trzeba pić.
(śmiech) Nie pijam energetyków, ani nawet kawy, bo po prostu nie muszę. Raz przed jednym ze startów sięgnęłam po taki gazowany napój i trzęsły mi się ręce, ewidentnie było coś nie tak. Uznałam więc, że nie jest mi to do niczego potrzebne. Wiem co mam robić i tego się trzymam.

Jakie są Twoje najbliższe plany?
W czwartek miałam wyjechać do Niemiec na Mistrzostwa Świata Seniorów w Augsburgu. Niestety przebywam obecnie na koronawirusowej kwarantannie (rozmowa odbyła się w środę). Po powrocie z Włoch wyszedł mi dodatni wynik. Jeśli po tych kilku dniach wszystko będzie w porządku, dolecę do kolegów i być może uda mi się popłynąć na zawodach.

W sierpniu odbędą się Mistrzostwa Europy juniorów w czeskich Budziejowicach. To mój ostatni rok w tej kategorii wiekowej (od 15 do 18 lat). Czuję, że mogę tam fajnie pojechać.

Idziesz w ślady swojego taty Tomka, który jest przecież zapalonym sportowcem i odnosił sukcesy w przeróżnych konkurencjach. Co u niego słychać?
Tata jest codziennie rehabilitowany, pracuje z psychologiem. Mama stara się jak może, by niczego mu nie brakowało. Starają się wychodzić na spacery, ale czasami bywa ciężko. Tata ma uszkodzoną lewą stronę ciała. Mama jest jednak silną osobą, daje radę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto