Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Katarzyna Dudek z Fight House: Wracamy ze zdwojoną siłą!

Remigiusz Szurek
Remigiusz Szurek
Fot. Archiwum K.Dudek Facebook
Rozmawiamy z Katarzyną Dudek, trenerem w Fight House Nowy Sącz.

Walka z koronawirusem nadal trwa, choć sytuacja poprawia się z dnia na dzień. Wielu ludzi w ramach akcji „zostań w domu” nie wyściubia nosa poza cztery ściany. A my pytamy, co słychać u Katarzyny Dudek, kobiety niezwykle aktywnej nie lubiącej zapewne stagnacji.
Ciężko mi wysiedzieć spokojnie na tyłku. W dodatku od dziecka mam w sobie żyłkę buntownika więc obecny czas, kiedy nałożono tyle zakazów, to dla mnie prawdziwa kumulacja i sprawdzian (uśmiech).Lubię też jednak testować swoją silną wolę. Człowiek jest niesamowitą istotą. Możemy się dostosować do różnych, skrajnych sytuacji. Sport nauczył mnie pokory i tego, by się nie poddawać.

To trudny czas dla sportowców, ludzi, który dbają o kondycję. Jak sobie z tym poradzić?
Nie jestem osobą, która lubi ćwiczyć w domu więc taka opcja w ogóle nie wchodziła w grę. Musiałam połączyć się z kimś choćby przez internet, żeby była jakaś motywacja. Później już można było trenować w ogródkach i na powietrzu. Ale było kilka ciężkich tygodni. Dosłownie ciężkich, bo chyba nawet waga zaczęła „płakać”, kiedy na nią wchodziłam (uśmiech). Ale te cyferki to nigdy nie był dla mnie żaden priorytet.

Czego mogliśmy się nauczyć w tym trudnym czasie?
Jeszcze bardziej utwierdziłam się w przekonaniu, że zdrowie jest towarem bezcennym i obecnie deficytowym. Powinniśmy starać się naprawiać fizycznie i mentalnie, żeby żyć jak najdłużej. Żeby ciało służyło nam i było naszym kumplem. A zazwyczaj dbamy bardziej o auto, ubranie, niż o swoje zdrowie. Szczupli ludzie mylą wagę ciała z byciem sprawnym i w formie. A to dwie różne rzeczy. Często swoje ciało traktujemy jak wroga. Wszystko chcielibyśmy w nim zmienić, niczego w sobie nie lubimy. Nie patrzymy nawet w lustro. Być może ten czas dał ludziom sporo do myślenia. Zaczniemy się ruszać aby zrobić coś dla siebie, dla swojego samopoczucia i zdrowia.

Fight House zawiesił działalność (rozmowa odbyła się w poniedziałek, gdy klub ogłosił powrót do treningów – przyp. red.), ale powoli wracacie już do normalności.
Na szczęście już wracamy na salę treningową. To nasz drugi dom, w którym chętnie przyjmujemy gości, w przeciwieństwie do tego pierwszego, w którym jedynie nocujemy. Nie lubię sprzątać przed czyjąś wizytą, a w klubie nasze panie spisują się znakomicie, jeśli chodzi o porządek (uśmiech). Wracamy ze zdwojoną siła i energią. Zbudowaliśmy niesamowitą społeczność w klubie. Ludzie z różnych branż, dziedzin życia, o różnych poglądach, ale niesamowitych charakterach. Cieszymy się, że u nas znaleźli to czego szukali. Mam szczególną więź z kobietami, które ze mną trenują. „Merdam ogonem” ze szczęścia na samą myśl, że znowu spotkamy się na sali (uśmiech).

Jakie są Wasze najbliższe plany? Rafał (mąż naszej rozmówczyni, właściciel Fight House – przyp. red.) przyznał, że na horyzoncie pojawia się kilka imprez, które miałyby odbyć się na świeżym powietrzu. O jakie zawody chodzi?
Cały sport budzi się do życia. Nie wiemy jeszcze, jak będą wyglądały turnieje czy walki zawodowe, których wiele było w ostatnim czasie odwołanych. Raczej będziemy informować na bieżąco, bo sytuacja zmienia się z dnia na dzień. Na szczęście nigdy nie lubiłam mieć kalendarza wypełnionego zaplanowanymi wydarzeniami. Teraz więc odnajduję się świetnie. Łapię takie last minute na każdy dzień (uśmiech).

Wracając do Rafała, z poprzednich rozmów wiem, że w wolnych chwilach, prócz domowych remontów, lubi czytać książki – głównie te o zjawiskach paranormalnych, templariuszach czy Stefanie „Grocie” Roweckim. A jak z tym jest u Ciebie?
Rafał to historyk-pasjonat. Ostatnio oprócz tematów wojny i UFO wjechały na tapetę audycje ekonomiczne. Ja za nim nie nadążam. Sama czytam sporo. Są to głównie książki związane ze zdrowiem, odżywianiem, nowinki i badania sportowe. Uwielbiam makijaże, ale pewnie czytelnicy woleliby usłyszeć, że dodatkowo czytam i piszę wiersze i maluję pejzaże. No niestety. Ostatnio na tapecie były malowanki z dziećmi, księżniczki Disneya i Masza. No i nałogowo tańczymy. W zabawnym stylu. Tzn. ja z córkami. Rafała taniec jest jeszcze gorszy niż nasz - wygląda jak „walka z cieniem" na parkiecie.

Czego Wam życzyć?
Życzenia, ależ oczywiście! Przyjmę wszystkie garściami jeśli tylko miałyby się spełnić. Chciałabym, żeby klub znowu zapełnił się ludźmi. To całe nasze życie. Wszystko najważniejsze co mamy to nasze dzieci i społeczność Fight House. Jedno i drugie niech rośnie w siłę! Resztą się zajmiemy. W końcu robimy to już tyle lat i robimy to najlepiej. Mogę na koniec pozdrowić moją rodzinę? Mam wyrzuty sumienia. Gdy byłam młodsza to powiedziałam im, że kiedyś będę tyle zarabiać, że oni nie będą musieli pracować. Nie wyszło, ale jestem szczęśliwa. To chociaż ich pozdrowię! (uśmiech)

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Katarzyna Dudek z Fight House: Wracamy ze zdwojoną siłą! - Gazeta Krakowska

Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto