Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kormorany nad Dunajcem i Popradem: ptaki opanowały rzeki i nie chcą odlecieć

Paweł Szeliga
Kormorany nad Dunajcem i Popradem szukają pożywienia
Kormorany nad Dunajcem i Popradem szukają pożywienia fot. archiwum
Kormorany nad Dunajcem i Popradem. 250 ptaków opanowało brzegi rzeki Poprad na odcinku od Leluchowa do Żegiestowa. Kolejnych 100 ptaków wyjada ryby z Kamienicy i Dunajca w okolicach Nowego Sącza.

Kormorany nad Dunajcem i Popradem: są ich setki, a każdy zjada pół kilo ryb dziennie

- Jeśli zaczną tutaj gniazdować, to będzie katastrofa - uważa dr Leszek Augustyn, ichtiolog z Polskiego Związku Wędkarskiego w Nowym Sączu. Kormorany przylatujące na wiosnę do Polski zwykle kierują się na Mazury i Pomorze. Tam jest najwięcej jezior i rzek obfitujących w ryby. W tym roku, na przełomie zimy i wiosny, ptaki zatrzymały się na dłużej na Sądecczyźnie.

Niewielkie stada były widziane przy rzekach już pod koniec grudnia, więc wędkarzom udało się uzyskać w Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska pozwolenie na odstrzał 100 sztuk zagrażających populacji ryb. Myśliwi zdołali jednak wyeliminować jedynie 17 kormoranów. W ich przewodach pokarmowych odkryto pstrągi i lipienie. Jeden z ptaków bez trudu połknął rybę świnkę długości 38 cm.

- Pozwolenie na odstrzał wygasło z końcem stycznia, a kilka tygodni później na Sądecczyznę dotarły setki kormoranów - opowiada Leszek Augustyn. - Nie można już do nich strzelać, ponieważ są w okresie lęgowym.
Dorosły kormoran może zjeść do pół kilograma ryb dziennie. Trudniej mu je wydobyć z głębokiego jeziora, więc chętniej wybiera na polowanie rzeki, gdzie woda jest płytka.

Stada żarłocznych kormoranów z przerażeniem obserwuje Jaromir Myrna, odpowiedzialny w nowosądeckim PZW za ochronę wód. Gdy widzi klucz czarnych ptaków dolatujących do rzeki, może tylko bezradnie przyglądać się dziesiątkom ryb znikających w ich dziobach. - Ptaki są pod ochroną, więc nic im nie można zrobić - rozkłada ręce Myrna.

Dłuższy pobyt kormoranów na Popradzie, Dunajcu i Kamienicy uderza w ekosystem i przekłada się na realne straty ponoszone przez PZW. W ubiegłym roku związek wydał 1,5 mln zł na zarybienie rzek narybkiem szlachetnych gatunków, w tym pstrągiem i lipieniem. Pieniądze zebrano od wędkarzy.

W nowosądeckim PZW zrzeszonych jest ich aż 5 tysięcy. Każdy płaci za członkostwo 240 zł rocznie. Spory dochód przynosi też wydawanie pozwoleń na wędkowanie w naszych wodach 10 tysiącom wędkarzy przyjeżdżających na Sądecczyznę z innych części kraju. Jednodniowe pozwolenie kosztuje 25 zł, a większość amatorów wędkowania spędza nad górskimi rzekami co najmniej dwa tygodnie.

Za te fundusze PZW wpuścił do rzek osiem ton ryb wyhodowanych w należących do związku ośrodkach zarybieniowych w Sączu, Mszanie Dolnej, Łopusznej i Rożnowie. Część tych ryb wylądowała już w żołądkach kormoranów. O tej porze roku sieją one spustoszenie zwłaszcza w populacji brzany - jednej z najbardziej popularnych ryb w naszych rzekach. Z powodu niskiej temperatury wody ten gatunek jest jeszcze otępiały i staje się łatwą ofiarą ptaków.

- Możemy tylko liczyć, że te ptaki nie zaczną zakładać u nas gniazd i szybko odlecą dalej na północ - mówi Leszek Augustyn. - Nie ma bowiem skutecznego sposobu odwiedzenia ich od zamiaru zakładania gniazd. PZW musi trzymać się prawa, więc niszczenie gniazd, stosowane często np. w byłych republikach radzieckich, nie wchodzi u nas w grę.

od 12 lat
Wideo

Gazeta Lubuska. Winiarze liczą straty po przymrozkach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto