Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Krynica-Zdrój. Mobbing w ZSP? Mówią, że dyrektorka ich krzywdzi

Katarzyna Gajdosz
(zdjęcie ilustracyjne)
(zdjęcie ilustracyjne) Fot. Dariusz Gdesz
Nauczyciele Anna Kawa i Piotr Biernat czują strach, gdy muszą iść na lekcje do swojej szkoły. Czują się prześladowani przez dyrekcję. Odważyli się mówić o tym publicznie, bo jak twierdzą, nie są już w stanie dłużej wytrzymać. Dyrektorka Janina Złotnicka jest zaszokowana oskarżeniem o mobbing. - Są krzywdzące -mówi.

- Czujemy się zaszczuci i mobbingowani - mówi dwójka nauczycieli z Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych w Krynicy-Zdroju.

Anna Kawa i Piotr Biernat, którzy już prawie 20 lat uczą w tej szkole, od kilku lat czują się źle traktowani przez dyrektor Janinę Złotnicką. Ta odpiera zarzuty. Gdy rozmawia z naszą dziennikarką, do gabinetu wchodzi nauczycielka ze „spontanicznym” pisemnym żądaniem 40 pracowników szkoły, żeby koledzy Kawa i Biernat przestali podważać autorytet dyrekcji.

Poskarżyli na dyrektorkę

Do sądeckiej Delegatury Kuratorium Oświaty w Krakowie i Starostwa Powiatowego w Nowym Sączu we wrześniu trafiła skarga dwójki nauczycieli. Anna Kawa i Piotr Biernat zwracają w niej uwagę na uchybienia w kierowaniu ZSP w Krynicy-Zdroju. Dyrektorce szkoły zarzucają na przykład, że zamiast prowadzić lekcje zostawia uczniów bez opieki, nieprawidłowo przeprowadza rady pedagogiczne, zmusza całą szkołę do uczestniczenia w mszach oraz niezgodnie z prawem ocenia pracę nauczycieli.

- Nie mogliśmy dłużej patrzeć na poczynania pani dyrektor, która w naszej szkole uczy języka polskiego. Wielokrotnie zdarzało się, że uczniowie, z którymi miała mieć lekcje, dokazywali na korytarzu, bo jej nie było w klasie. Albo na przykład zwoływała rady pedagogiczne na przerwach, kiedy my powinniśmy dyżurować - opowiadają. Ich zdaniem dyrektorka szkoły czuje się bezkarna, a jakakolwiek próba zwrócenia jej uwagi, odwracała się przeciwko nauczycielowi.

- Po tym, jak odważyliśmy się napisać skargę, jesteśmy jeszcze mocniej nękani. Ktoś rozsiewa też złośliwe plotki na nasz temat - żali się Anna Kawa.

Trzy razy do zwolnienia

Nauczycielka wychowania fizycznego utrzymuje, że taki stan trwa już kilka lat. W lutym 2012 roku, gdy wróciła ze zwolnienia lekarskiego, dyrektorka miała zarzucić jej, że jest złą wychowawczynią, bo jej uczniowie nie chodzą na zajęcia. - To był moim zdaniem pretekst. Klasa zawodowa, którą wówczas prowadziłam, jak inne, ma ogólnie niską frekwencję - wyjaśnia Anna Kawa.

Mówi, że ma zszargane nerwy, bo dyrektorka trzykrotnie podejmowała próby jej zwolnienia. Za pierwszym razem wstawił się za nią inny nauczyciel wychowania fizycznego. Grzegorz Gomulec opowiada, że akurat planował wyjechać za granicę, więc zaproponował dyrekcji, żeby to jemu dała wypowiedzenie. Tak też się stało. - Dziś zastanawiam się, jak mogłem wytrzymać w takiej atmosferze aż dziewięć lat? - mówi Gomulec. - Sprzeciwienie się pani dyrektor, a nawet wyjście z inicjatywą wiązało się z jej ostrym atakiem. Po jakimś czasie nauczyłem się więc, że najlepiej nic nie robić, potakiwać jej i uśmiechać się.

Wkrótce Anna Kawa otrzymała informację, że będzie poddana ocenie. W jej odczuciu dyrektorka zrobiła wszystko, żeby nie dać jej oceny wyróżniającej, tylko dobrą. Kolejna w tej trzystopniowej skali jest ocena negatywna, która kwalifikuje nauczyciela do zwolnienia dyscyplinarnego. - Moja dobra ocena, kiedy inni nauczyciele mieli wyróżniającą, narażała mnie na wypowiedzenie - mówi Anna Kawa.

Gdy je otrzymała, odwołała się do sądu pracy. - Okazało się wtedy, że są dla mnie godziny wuefu i jednak mogę wrócić do pracy na pół etatu -opowiada. W kolejnym roku sytuacja powtórzyła się po raz trzeci. Tym razem za Anną Kawą wstawili się inni nauczyciele, którzy oddali jej część swoich godzin, żeby ocalić ją przed zwolnieniem. Jest samotną matką. Nie chcieli, żeby została bez środków do życia.

Piotr Biernat, nauczyciel wiedzy o społeczeństwie i wychowania fizycznego to drugi z pracowników, który podpisał się pod skargą na dyrektorkę. Również on niedawno był oceniany. - Nagle, po 19 latach pracy, pojawiały się skargi rodziców na moją pracę - opowiada. Także Biernat dostał ocenę dobrą. Odwołał się do Kuratorium Oświaty i niezależna komisja przyznała mu ocenę wyróżniającą.

Psują atmosferę w szkole

Dyrektor Janina Złotnicka czuje się zaszokowana zarzutami ze strony dwójki swoich nauczycieli. Po skardze, którą złożyli, miała kontrole z Kuratorium Oświaty i starostwa. Nie wykazały one rażących uchybień. - Rzeczywiście zdarzyło mi się zwołać rady pedagogiczne na przerwie, na przykład po to, żeby wytypować uczniów do stypendium. Nie chciałam zatrzymywać pracowników po lekcjach, szczególnie, że dojeżdżają z Nowego Sącza i Gorlic - przyznaje dyrektorka. - Zgodnie z zaleceniami pokontrolnymi muszę też dopilnować, aby nauczyciele poprawili niedociągnięcia w prowadzeniu szkolnej dokumentacji.

Posądzenia o mobbing i uporczywą chęć zwolnienia Anny Kawy uważa za krzywdzące. Tłumaczy, że w każdej szkole, kiedy trzeba wybrać nauczyciela do zwolnienia ocena pracy jest pierwszym kryterium. - Oceniany nauczyciel sam przedstawia mi swój dorobek. Zaprezentowany przez panią Kawę, uznałam za dobry, ona tę ocenę przyjęła. Gdy doszło do zwolnień, została poinformowana, że jeśli znajdą się dla niej godziny, będzie przywrócona do pracy. I tak się stało. Nie była jedynym nauczycielem w takiej sytuacji - wyjaśnia. Dodaje, że w tym roku problem zwolnień może się powtórzyć. Przekonuje, że nie chciała dać oceny dobrej Piotrowi Biernatowi i nie zamierza go zwolnić. Wyróżniająco ocenia jego dorobek, ale musiała wziąć pod uwagę skargi, jakie względem niego wyrażali uczniowie i rodzice.

- Nie rozumiem postawy tych nauczycieli i ubolewam nad zaistniałą sytuacją. Pracujemy razem kilkanaście lat. Ich skarga, a zwłaszcza jej nagłośnienie medialne nie pozostaje bez wpływu na atmosferę w szkole. Rodzi niepokoje innych nauczycieli i rodziców naszych uczniów . A ja przecież jestem otwarta na współpracę - mówi nam dyrektorka.

Spontaniczna akcja

W trakcie naszej rozmowy z panią dyrektor w progu jej gabinetu staje nauczycielka i wręcza jej kartkę, mówiąc: Myślę, że przyda się pani podczas rozmowy. To oświadczenie podpisane przez ok. 40 nauczycieli i pracowników szkoły, którzy „domagają się od kolegi Piotra Biernata i koleżanki Anny Kawy zaprzestania tworzenia atmosfery nienawiści i sporów wokół naszej szkoły, podważania autorytetu dyrektora, tworzenia sztucznych problemów i doszukiwania nieistniejących uchybień regulaminowych”.

Komentarz psychologa


Teresa Wojtas-Kieljan, psycholog:
Sytuacja, kiedy możliwa jest redukcja etatów, wzmaga poczucie zagrożenia. To z kolei może budzić wśród pracowników przekonanie, że powinni godzić się na każde zachowanie pracodawcy, nawet im nieprzychylne. Istnieje w nich obawa, że postawienie granic, przeciwstawienie się, skończy się zwolnieniem. Pracodawcy z kolei w takiej sytuacji mogą czuć się bezkarni w podejmowaniu działań o charakterze mobbingowym. Poniżają, delegują do trudnych zadań, albo wręcz przeciwnie nie zlecają żadnych, dając do zrozumienia, że pracownik i tak sobie z nimi nie poradzi. Sytuacja, gdy ktoś wyciągnie problem spod dywanu, budzi bardzo wiele emocji. Wszyscy pracownicy próbują zaadaptować się do nowej sytuacji. Wywołuje to w nich lęk, bo każdy chce zachować pracę. Często kończą się przyjaźnie. To sytuacja otwartego konfliktu, w którym jedna i druga strona poszukuje świadków. Wyrazem takich mogą być listy poparcia.
(GAJA)

Rozmowa

- Zwolnienia wywołują stres u wszystkich - mówi Aleksander Rybski, dyrektor I Liceum Ogólnokształcącego w Nowym Sączu.

Załóżmy, że musi pan zwolnić jednego z pracowników. Nauczyciele mówią, że oddadzą zagrożonej osobie część swoich godzin. Godzi się pan na takie rozwiązanie?

Bardzo bym się ucieszył. Zdjęliby ciężar z mojego serca. Zwolnienia wywołują stres u wszystkich. Zwykle sam proponuję nauczycielom równy podział godzin, jeżeli ktoś jest zagrożony utratą etatu.

Co, jeśli nie ma na to zgody nauczycieli?

Dyrektor staje przed problemem, kogo zwolnić. Wówczas musi dokonać oceny nauczycieli, żeby mieć skalę porównawczą. Ale teraz, obojętnie którego nauczyciela by nie zwolnił, dyrektor musi się liczyć z tym, że sprawa trafi do sądu pracy. Nauczyciele często się odwołują.

Nie pozostaje to pewnie bez wpływu na atmosferę w szkole?

Od jakiegoś czasu można zaobserwować - i to we wszystkich szkołach- jej zaostrzenie. Na jednych nauczycieli działa to mobilizująco, na drugich wręcz przeciwnie. Moim zdaniem to początek końca. Tam, gdzie chodzi o pieniądze, rodzi się walka.

A jak to wpływa na dyrektorów? W krynickiej szkole dwójka nauczycieli zarzuca dyrektorce mobbing...

Ja zwykle staram się poprzez rozmowę rozwiązywać zaistniałe konflikty w zespole. Nie chciałbym odnosić się do tej konkretnej sytuacji, bo nie znam jej podłoża. Pewnie, jak zwykle, prawda leży pośrodku. Uważam jednak, że to dyrektor jako pierwszy powinien zareagować, zwrócić się do nauczycieli i wyjaśnić problem. Może tak być, że poddany ocenie nauczyciel, czuje się zagrożony i wszelkie najdrobniejsze uwagi bierze zbytnio do siebie.

(GAJA)

od 7 lat
Wideo

Krzysztof Bosak i Anna Bryłka przyjechali do Leszna

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Krynica-Zdrój. Mobbing w ZSP? Mówią, że dyrektorka ich krzywdzi - Nowy Sącz Nasze Miasto

Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto