18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Labrador z podciętym gardłem został... zwrócony właścicielce. Bulwersująca sprawa znalazła swój finał [DRASTYCZNE ZDJĘCIA]

Remigiusz Szurek
Remigiusz Szurek
Archiwum lecznica weterynaryjna Limanowa
Gmina Tymbark. Suczka rasy labrador i jej sześć szczeniąt z miejscowości Zawadka mieszkało w fatalnych warunkach. Psa leżącego na betonie przywiązano bez obroży, co spowodowało, że sznur lub kabel tak mocno zacisnął się wokół gardła zwierzęcia, iż zostało ono podcięte. Suczka musiała bardzo cierpieć, na jej głębokie rany aż ciężko patrzeć. W środę sprawa znalazła swój szczęśliwy finał.

FLESZ - Jesienna turystyka w Polsce

od 16 lat

Właścicielka narodowości romskiej po tym, gdy została ukarana mandatem za brak ważnego szczepienia suczki… otrzymała ją z powrotem, co musi budzić spore kontrowersje. Po informacjach do jakich dotarliśmy można stwierdzić, że wokół sprawy zrobiło się bardzo duże poruszenie, ale również, niestety, zamieszanie. Sprawę z powiatu limanowskiego pilotowaną przez Fundację Zwierzęta Podhala z Zakopanego rozwiązała dopiero interwencja Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Działania trwały od piątku i zakończyły się w środę.

Pies wydostał się z piwnicy

Zaczęło się w piątek 15 października od rozpaczliwej interwencji dwóch mieszkanek powiatu limanowskiego (dane do wiadomości redakcji). - Widziałyśmy, że temu psu dzieje się krzywda. Był brudny, w odchodach, miał ranę na szyi. Jakimś cudem wydostał się z piwnicy, w której był przetrzymywany, co zauważyła moja koleżanka- relacjonuje nasza rozmówczyni.

Jedna z nich negocjowała z Romami, by ci zrzekli się zwierzęcia, ale nie przyniosło to skutku. Nieoficjalnie wiadomo, że mieli oni prowadzić tzw. hodowlę w celu sprzedaży zwierzaków... Czujne mieszkanki zgłosiły sprawę do Fundacji Zwierzęta Podhala, do której udało im się dodzwonić. Tam polecono im, by zaalarmować miejscową policję.

- To był jakiś dramat. Od piątkowego poranka dzwoniłam po lokalnych organizacjach, do gminy. Odsyłano mnie z jednego miejsca do następnego i tak w kółko. O godzinie 16 po wskazówkach od Fundacji Zwierzęta Podhala z Zakopanego, zgłosiłyśmy zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa na Komisariat Policji w Tymbarku - opowiada nam jedna z mieszkanek.

Zwierzę wróciło do… piekła

Mariola Włodarczyk, prezes Fundacji Zwierzęta Podhala potwierdza, że interweniujące odbijały się od ściany, by uzyskać jakąkolwiek pomoc. - Traf chciał, że dodzwoniły się do nas. Po południu w piątek skierowaliśmy je na komendę, skontaktowaliśmy się z Krakowskim Towarzystwem Opieki nad Zwierzętami (KTOZ). Pilotowaliśmy całą sprawę. W poniedziałek postanowiliśmy wysłać maila do komendanta policji w Tymbarku, by dowiedzieć się, czy leczenie psa jest kontynuowane. Do tej pory nie doczekaliśmy się na odpowiedź - mówi nam Włodarczyk.

Powiatowy lekarz weterynarii Aneta Kawula zdradza, że w piątek jej pracownicy byli na miejscu. - Natychmiast wezwali lekarza, jedynego który chciał przyjechać. Pies został opatrzony w lecznicy - zdradza.

Czworonogiem, w ramach umowy z Urzędem Gminy w Tymbarku, zajął się weterynarz Konrad Stożek. - Przez ropiejącą ranę pies był w złym stanie. Przyjechał m.in. ze swoim opiekunem. Zabieg trwał około dwóch godzin. Oczyściliśmy ranę, wyszło też, że suczka jest zaraz po urodzeniu szczeniąt, więc musi do nich wrócić. To właściciel odpowiada za psa, ciężko ustalić kto nim był, ale jak wspomniałem, na miejscu był opiekun. Zrobiłem co do mnie należało. Opiekun otrzymał reprymendę. Przekazaliśmy, że suczka musi otrzymywać antybiotyk. Wydaje mi się, że reszta leżała już w gestii gminy lub któregoś TOZ - nie kryje weterynarz.

Dopytujemy powiatowego lekarza weterynarii Anetę Kawulę, jak to się stało, że pies wrócił tam skąd go zabrano. - Jeżeli sytuacja była tak zła, to lekarz powinien dać nam znać lub zostawić psa. W sprawę była też zaangażowana policja, która również powinna zdecydować co dalej. Pies był niebezpieczny wobec moich pracowników, zirytowany - opowiada Kawula.

- W poniedziałek na ponownej kontroli widzieliśmy już, że pies był opatrzony i zachowywał się spokojnie wobec właściciela. Był przyjazny, wiedziałam, że interesuje się nim KTOZ - dodaje.

Jolanta Batko, rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Limanowej przedstawia swoje stanowisko. - Decyzję co do oddania psa do właścicielki podjął powiatowy lekarz weterynarii. Policja nie wykonuje takich czynności ze zwierzętami, że zabiera je komuś i już… Pies trafił do lekarza, został opatrzony i oddany właścicielce, która otrzymała mandat za brak ważnych szczepień zwierzęcia. Komisariat policji w Tymbarku prowadzi postępowanie w tej sprawie w kwestii znęcania się nad zwierzętami - powiedziała nam przedstawicielka mundurowych.

Sprawa znalazła swój szczęśliwy finał

We wtorek Fundacja Zwierzęta Podhala w porozumieniu z Krakowskim Towarzystwem Opieki nad Zwierzętami zdecydowała się na interwencję. - KTOZ posiada odpowiednie narzędzia do tego typu interwencji, u nas jest już pełno zwierzaków. Swoją drogą Urząd Gminy powinien otrzymać jeszcze w piątek informację od lekarz powiatowej o tym, co tam się wydarzyło, ale tak się nie stało… - dziwi się prezes Mariola Włodarczyk.

Dopiero w środę 20 października po interwencji Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami (KTOZ) udało się odebrać zwierzęta ich dotychczasowym właścicielom. - Odebraliśmy sukę i sześć szczeniąt, które miały raptem po kilka dni, czyli w piątek 15 października a więc w dniu rozpoczęcia interwencji, były zaraz po urodzeniu – przyznaje w rozmowie z „Gazetą Krakowską” inspektor KTOZ Joanna Repel.

- To masakra w jakich warunkach przyszło żyć tym psom. To było klepisko i pusty brudny materac. Suczka miała odsłoniętą ranę i chyba tylko dzięki temu, że już wcześniej przebywała w tak fatalnych warunkach, zwiększyła się jej odporność… - dodała inspektor. KTOZ odpowiednio przygotowało się do interwencji w powiecie limanowskim. - Przyjechaliśmy trzema pojazdami, z naszym weterynarzem i w obstawie policji. Ta kobieta, chyba właścicielka, była przeciwna oddaniu zwierząt, ale działaliśmy zgodnie z prawem.

Całej sytuacji przyglądało się kilkoro dorosłych osób i gromadka dzieci. - Spodziewaliśmy się trudnej interwencji, ale szczęśliwie udało się jej dokonać dość spokojnie - dodaje przedstawicielka KTOZ. Zwierzaki trafiły do Krakowa, gdzie najbliższe miesiące spędzą w czystym i nowoczesnych schronisku. Zajmie się nimi towarzystwo, które pokryje koszty ich pobytu. - Warunków nawet nie ma co porównywać. Suka przez ok. 2 miesiące będzie karmiła szczenięta. Następnie psy trafią do adopcji, ale póki co są dowodem w sprawie.

Pracownica KTOZ zauważyła również, że zarówno policja oraz powiatowy lekarz weterynarii mogły zrobić więcej w tej sprawie, a nie jedynie zwrócić sukę… właścicielce.

Uwaga! Jeśli widzisz, że zwierzętom w Twojej okolicy może dziać się krzywda nie udawaj, że nie widzisz, napisz lub zadzwoń do nas: [email protected] tel: 516 169 871

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto