Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lipnica Wielka: zginął w katastrofie, osierocił córeczkę i żonę

Stanisław Śmierciak
fot. www.taktgrajki.pl
Jedną z ofiar tragicznej katastrofy kolejowej w Szczekocinach jest 29-letni mieszkaniec Lipnicy Wielkiej na Sądecczyźnie Sylwester G. Był zawodowym żołnierzem pełniącym służbę w wojskowej straży pożarnej w Warszawie. Pociągiem jechał do pracy, pożegnawszy 3-letnią córkę i żonę, która jest w ciąży.

Wicestarosta nowosądecki Mieczysław Kiełbasa dobrze znał Sylwestra G. Mówi, że to syn bardzo znanego i szanowanego we wsi właściciela niewielkiego sklepu w przysiółku Żebraczka. Dodaje, że wrodził się w ojca. Był uczynny, lubiany, pracowity i utalentowany. Grał w zespole weselnym „Takt". Kiełbasa wyznaje, że trudno jest mu uwierzyć, że Sylwestra już nie ma.

- Sylwester był rówieśnikiem i kolegą z podstawówki mojego syna - opowiada Maria Jaworska z Lipnicy Wielkiej, która pracuje w Wiejskim Domu Kultury i opiekuje się Zespołem Ludowym „Lipniczanie". Mój syn poszedł do ogólniaka w Nowym Sączu. On do liceum ekonomicznego w podsądeckiej Nawojowej. Później znów zeszły się ich edukacyjne drogi w Policealnej Szkole Detektywów i Pracowników Ochrony w Nowym Sączu. Po maturze Sylwester poszedł do wojska i już został na zawodowego żołnierza w stolicy. Ożenił się jednak nie z Warszawianką, ale Zosią, rodaczką z gminy Korzenna. Mają 3-letnią córeczkę. Spodziewają się kolejnego dziecka i wspólnie zaczęli budowę domu w Korzennej, czyli wiosce sąsiadującej w Lipnicą Wielką.

- W sobotę koło południa razem byliśmy w Nowym Sączu - opowiada Damian Bulanda z Lipnicy Wielkiej, lider Zespołu Weselnego „Takt", a zarazem kolega Sylwestra G. ze szkoły, gdzie razem uczęszczali na zajęcia kółka muzycznego, które prowadził nauczyciel dojeżdżający z Tarnowa. - W Nowym Sączu on kupował urządzenia do budowanego domu. Mieli wprowadzić się tam na wiosnę, ale dopiero za rok. Byliśmy razem by wykorzystać czas jego odwiedzin w rodzinnych stronach. Pogadać, omówić plany grania naszego zespołu, bo choć karnawał był bez muzykowania na weselach, to czas po Wielkanocy zapowiadał się nam bardzo pracowicie.

On musiał poprosić przełożonych o takie rozplanowanie służby, żeby być na weekendy z nami. Z tym nie było kłopotu. On był żołnierzem, ale w strażackim mundurze. Jeździł wielkim gaśniczym man–em. Kontynuował swą pasję, którą miał już w Lipnicy, gdzie przed wojskiem wstąpił do Ochotniczej Straży Pożarnej. W sobotę Sylwester G. wrócił z Nowego Sącza do Lipnicy Wielkiej. Był chwilę z rodziną i ruszył w drogę do pracy. Tym razem do Krakowa, na pociąg, nie odwoziła go żona. Zabrał się autem ze swoją siostrą, która po weekendzie wracała do grodu pod Wawelem, gdzie jeszcze studiuje. Rodzina doskonale wiedziała, którym pociągiem jedzie do Warszawy Sylwester.

Kiedy telewizja poinformowała o makabrycznej katastrofie oni wiedzieli, że ich syn, brat i mąż jest w jednym ze zdruzgotanych wagonów. Telefonowali do niego na komórkę, ale nie odbierał. Pojechali autem na miejsce katastrofy. Nie znaleźli nazwiska na liście rannych. Wrócili do rodzinnej Lipnicy Wielkiej. Mieli nadzieję, że to jeszcze nie są pełne dane. Około godz. 2 w nocy zadzwonił telefon żony Sylwestra G. Na ekranie wyświetliła się informacja, że połączenie jest z komórki jej męża. Głos był jednak całkiem obcy, smutny. Jakiś policjant mówił, że właściciel telefonu nie żyje.

- Tego co zatelefonował, to chętnie byśmy po pysku sprali - mówią dalsi krewni. - Przecież w policji są na taką okoliczność procedury bardziej delikatne. Ze Śląska oficjalnie poproszono rodzinę o przyjazd w celu identyfikacji zwłok. A oni dopiero co wrócili z miejsca katastrofy, która zabrała im najbliższą osobę. Brat i tato zabitego nie mieli sił znów prowadzić auta. Tym razem jako kierowca pojechał naczelnik OSP w Korzennej Stanisław Wojtarowicz, daleko, ale jednak spokrewniony z rodziną ofiary wypadku.

Do żony, rodziców i rodzeństwa Sylwestra G. przyjechali z warszawskiej jednostki wojskowej dowódca, kapelan i psycholog. Składali kondolencje, deklarowali pomoc i zapewnili, że zorganizują w Lipnicy Wielkiej pogrzeb z ceremoniałem wojskowym. Kapelan ustalił szczegóły pogrzebu z miejscowym proboszczem ks. Albinem Samborskim. Pogrzeb będzie w środę lub czwartek. Wcześniej krewni Sylwestra znów muszą jechać na Śląsk, do Katowic i Częstochowy, bo tam trzeba odebrać stosowne dokumenty umożliwiające pochówek.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto