Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Łukasz Pławecki: Życie nauczyło mnie szacunku do sportu i do ludzi

Redakcja
Rodrigo Mineiro (w środku) gratuluje Łukaszowi Pławeckiemu wygranej. Obok żona mistrza
Rodrigo Mineiro (w środku) gratuluje Łukaszowi Pławeckiemu wygranej. Obok żona mistrza Remigiusz Szurek
Łukasz „Boom Boom” Pławecki 19 maja w hali MOSiR w Nowym Sączu sięgnął po tytuł Mistrza Świata ISKA (ogółem to jego szósty tytuł, dwunasty pas). W pięciorundowym pojedynku na Gali HFO Nowe Rozdanie, pokonał przez jednogłośną decyzję sędziów 34-letniego Brazylijczyka Rodrigo Mineiro, trenującego w holenderskim Kops Gym, zawodnika znanego z występów na wielu europejskich galach. Rywalizowano w kategorii do 78 kg w formule K-1.

Jakie wrażenia po gali? Walczyłeś u siebie, przed swoimi kibicami a to zawsze wyjątkowa sprawa.

Wszystko poszło zgodnie z planem. Moi ludzie, którzy pracowali przy organizacji tego wydarzenia, wykazali się. To świetna ekipa. Jestem bardzo zadowolony z ich pracy. Jeśli chodzi o wynik sportowy, to zdobyłem kolejny tytuł mistrza świata, więc muszę być usatysfakcjonowany. Moi zawodnicy - jedni wygrali inni przegrali, ale każdy z nich pokazał serducho do walki, więc było super. Generalnie była to najlepsza gala, na jakiej byłem pod względem sportowym, organizacyjnym i w ogóle.

Twój przeciwnik czymś Cię zaskoczył czy miałeś go dobrze przeanalizowanego od A do Z?

Problem w tym, że tego gościa nie dało się analizować. To jedna wielka niespodzianka. Raz walczył tak, innym razem tak. Za każdym razem całkowicie zmieniał swój styl. Widzieliśmy to. Miał kopnięcia, uderzenia wywodzące się z capoeiry (brazylijska sztuka walki), nie było kompletnie wiadomo co zrobi. Wykonał salto w przód i kopnął mnie z dwóch nóg jak na Mortal Kombat (śmiech). To dobry przykład.

Nie było łatwo.

Walka była trudna. Gdybym czekał na niego, stał w dystansie, zostawił mu miejsce, to on mógł zrobić dosłownie wszystko. Kopał bardzo mocno i bardzo szybko. Niektórych ciosów nie widziałem dlatego musiałem pchać się na niego w półdystans i odbijać go - boksować z nim. On jednak wolał atakować nogami. Klinczował mnie, co zabrało mi bardzo wiele energii. Rodrigo ważył w dniu walki pewnie z 90 kilogramów, na tyle wyglądał. Był silny, łapał mnie, klinczował. Czwarta i piąta runda, były takie, nie inne. Oddychałem rękawami, ale robiłem wszystko, by wygrać. To z zewnątrz mogło wyglądać jak taka bijatyka, ale tak naprawdę były to... mocne kickboxerskie szachy. To moja ósma walka mistrzowska na dystansie pięciu rund z rzędu. Nie było problemów kondycyjnych, ale zmęczenie przez klincz pojawiło się podwójne. Tempo walki było dobre, nie „pływaliśmy”. On mnie przewracał, ja jego. Działo się.

Masz 32 lata na karku. Jak długo jeszcze zamierzasz zostać w ringu?

Biorąc pod uwagę całą karierę, teraz czuję się najlepiej. Zmiana wagi na wyższą tylko mi pomogła. Nie jestem w stanie powiedzieć ile jeszcze lat będę to robił. Sport jest bowiem tak dynamiczny, tak szybko się zmienia... Gdy miałem 20 lat, to kariery kończyli trzydziestolatkowie. Wtedy mówiło się, że to stary zawodnik i on kończy ze sportem, bo ma „swój wiek”. Teraz trening jest taki, że zawodnicy jak np. na KSW, celebryci walczą w wieku 40 i więcej lat. Nie wiem co będzie za jakiś czas, ale wiem jedno: nie chcę mieć tendencji zniżkowej, nie chcę robić coraz gorszych pojedynków, zawodzić kibiców. Jeśli nie daj Boże coś takiego będzie miało miejsce, albo przerwę to na dłuższy czas i powrócę w dobrej formie, albo to zostawię. Swój sportowy cel osiągnąłem. Robię to, co lubię. Walczę na dobrych galach. Trenuję ludzi. Nie potrzeba mi nic więcej.

Z biegiem lat w przygotowania trzeba wkładać coraz większe nakłady sił. Jak to wygląda u Ciebie?
Dużo lepiej trenuje mi się teraz niż kiedyś. Robię dużo cięższe treningi, wprowadzam sporo nowych rzeczy. Na co dzień pracuję z fizjologiem, jeżdżę do różnych klubów, trenerów, sparingpartnerów. Latam co roku do Tajlandii i Holandii. Podpatruję nowe rzeczy. Gdy uczysz się czegoś nowego, to zawsze jest trudno, ale co zrobić, trzeba temu stawiać czoła. Jeżeli mowa o schematach to również w nich jestem silniejszy, lepszy kondycyjnie, mogę spokojnie sparować przez 10-15 rund. Nie robi to na mnie dużego wrażenia a kiedyś to było spore wyzwanie.

Zahartowałeś się.
Zdecydowanie. Czuję się o wiele mocniejszy.

Cierpliwość to wielka cnota. Po swojej walce pozowałeś do pamiątkowych zdjęć z kibicami przez ponad godzinę. Każdy chciał dotknąć mistrza.

Przede wszystkim życie nauczyło mnie szacunku do sportu, do ludzi. Trzeba ich szanować. Przyszli na galę, zapłacili za bilety, chcieli obejrzeć moją walkę. Nie mógłbym zejść z ringu i z kimś tak po prostu nie zrobić sobie zdjęcia, jeśli tego chciał. Cierpliwości nauczyły mnie sport i trening. Trzeba być cierpliwym, umieć czekać na okazje i długo trenować, by cokolwiek, nawet ten najmniejszy sukces, osiągnąć. Wszystko przez sport.

Na ile ważne w tym wszystkim jest wsparcie bliskich?

Żona bardzo mnie wspiera. Ja psuję twarz, ona naprawia (pani Anna prowadzi Centrum Kosmetyczno-Laserowe Beauty Derm - red.). Tworzymy zgrany zespół. Na sukces wpływa wiele składowych. Te 10-15 procent, czyli bardzo dużo, to wsparcie właśnie od drugiej połówki. O wygranej decydują te procenty. Ktoś jest gotowy na 93 procent, a ktoś na 98, to wygra oczywiście ten drugi.

Rozmawiamy przed południem (29 maja - red.), ale nie mamy za wiele czasu, bo za chwilę jedziesz na lotnisko.

Tak, obieram z żoną kierunek Mediolan. Lecimy tam na dobrą kawę i ciastko.

I pewnie na zakupy...

No tak (śmiech). To taki element rekompensaty dla żony za to, że pomagała mi przygotować się, wyciszyć, odciążała mnie w wielu aspektach. Zawsze po gali staram się gdzieś wyciszyć, wybrać jakieś przyjemne miejsce. To bardzo pomaga, polecam wszystkim.

Na drugą część rozmowy z Łukaszem Pławeckim zapraszamy za tydzień. Będzie wzmianka o najbliższych planach, popularności, zakupach i nieco późniejszej porze wstawania z łóżka.

Sportowy24.pl w Małopolsce

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Konferencja prasowa po meczu Korona Kielce - Radomiak Radom 4:0

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Łukasz Pławecki: Życie nauczyło mnie szacunku do sportu i do ludzi - Gazeta Krakowska

Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto