Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Michał Szczygieł: Żadnej mojej piosenki nie wyrzucono do kosza

Paweł Gzyl
Paweł Gzyl
Michał Szczygieł w wakacyjnym nastroju - bo jego piosenki są idealne na upalne lato
Michał Szczygieł w wakacyjnym nastroju - bo jego piosenki są idealne na upalne lato Dagmara Szewczuk
„Tak jak chcę” to tytuł debiutanckiej płyty Michała Szczygła, którego znamy z telewizyjnego programu „The Voice Of Poland”. Młody wokalista z małopolskiej Nowej Wsi opowiada nam o swej drodze do sukcesu.

FLESZ - Gdzie najtaniej na wakacje?

od 16 lat

- Urodziłeś się w Nowej Wsi, a do szkoły chodziłeś w Nowym Sączu. To ważne miejsca dla ciebie?
- W Nowej Wsi mieszkałem do zakończenia liceum, a potem przez półtora roku w Krakowie. Czyli spędziłem w Małopolsce całe dzieciństwo i młodzieńcze lata. To tam ukształtowałem się jako osoba. Dlatego często wracam w te rodzinne strony. Szczególnie lubię tereny wokół Nowej Wsi. A doceniłem je właśnie, kiedy wyjechałem w świat. Bo kiedy byłem tam na co dzień, były dla mnie czymś zwyczajnym. Nie zauważałem, że jest tam tak super. A kiedy teraz wracam – idzie się zachwycić.

- Początkowo miałeś być piłkarzem. Dlaczego porzuciłeś te plany?
- Miałem kontuzję. Dawałem radę – ale w pewnym momencie musiałem odpuścić, bo moje kolana tego nie wytrzymywały. Pozostało mi jednak sportowe podejście do życia. Jestem sumienny i dokładny. Dlatego teraz, kiedy jestem wolnym strzelcem, sam sobie narzucam tempo pracy i rozkład dnia. Tak wolę. Bo uprawiając sport, miałbym nad sobą trenera, który wszystko mi ustala. A tak – jestem sam sobie panem.

- Co sprawiło, że zainteresowałeś się śpiewaniem?
- W podstawówce zacząłem brać udział w wokalnych konkursach organizowanych w Nowym Sączu. Wymyśliłem sobie to, bo dzięki temu dostawałem lepsze oceny z zachowania. (śmiech) A z tym zawsze miałem problem, bo byłem trochę urwisem. Chciałem więc to zrównoważyć działalnością artystyczną.

- I w końcu spodobało ci się śpiewanie?
- Początkowo bardzo się tego wstydziłem. Nie miałem swobody scenicznej. Dopiero przełamałem się, kiedy wystąpiłem w „The Voice Of Poland”.

- Jak trafiłeś do tego programu?
- To był mój kaprys. Od dziecka oglądałem z rodzicami wszystkie te talent-show. Potem znalazłem sobie inne zajęcia. Ale kiedy doszły mnie słuchy, że ma się odbyć ostatnia edycja „The Voice”, pomyślałem: „Jak nie teraz, to nigdy”. Pojechałem więc z koleżanką do Warszawy – choćby po to, żeby zobaczyć jak to wygląda od kuchni. I tak mi dobrze poszło, że trafiłem do finału.

- Jak ci się takie wielkie show spodobało od kuchni?
- Nie miałem tam sytuacji, które by mnie rozczarowały albo żebym się poczuł pokrzywdzony. Choć wiele osób, które odpada, bardzo narzeka na te programy. Często jest to jednak spowodowane po prostu ich frustracją. Ja podszedłem do tego współzawodnictwa z pokorą. Spotkałem tam fajnych ludzi, to była dla mnie duża przygoda, wreszcie przełamałem barierę wstydu. Dzięki temu wszedłem też w dorosłość: po raz pierwszy w życiu wyjechałem sam z Nowej Wsi do Warszawy i musiałem sobie poradzić. Przyjechałem ze wsi do wielkiego miasta, mieszkałem w hotelu, ogarnąłem wszystkie próby i przesłuchania. Może dlatego za jakiś czas wróciłem do Warszawy na dobre.

- Nie wygrałeś programu, ale show-biznes się tobą zainteresował. Jak to się stało?
- Poznałem odpowiednich ludzi i podjąłem z nimi współpracę. Już idąc do tego programu, jest się związanym z konkretną wytwórnią – i dostaje się szansę nagrania pierwszej własnej piosenki. Ja będąc jeszcze w „The Voice”, napisałem „Nic tu po mnie”. Wytwórnia poczuła, że to jest dobry numer i ma potencjał. A ponieważ miałem jedne z najlepszych wyników oglądalności w internecie, byłem brany pod uwagę, jako osoba mająca predyspozycje do dalszej kariery. Dlatego zaczęliśmy współpracować.

- „Nic tu po mnie” stało się jednym z największych hitów radiowych w tamtym czasie. Skąd tak wielki sukces tej piosenki?
- Po pierwsze zdecydowała moja świeża osobowość. Po drugie: trochę to reggae, trochę pop, ale bardzo luzackie. Tekst mówi wprost: „Dajcie mi spokój, chcę robić to, co chcę”. I to trafiło w sposób uniwersalny do każdej grupy wiekowej. Od 5 do 70 lat.

- Jak sobie poradziłeś z popularnością, którą przyniosła ci ta piosenka?
- Nie wiem czy sobie poradziłem. (śmiech) Tak na serio: zrobiłem wtedy maturę i dostałem się na studia. Miałem więc co robić. Byłem wówczas w Krakowie, więc jakoś wmieszałem się w tłum. Nawet kiedy na studiach wyszło, że ja to ja, nie było jakiegoś wielkiego „wow”. Poza tym jestem cierpliwy i wyrozumiały, więc kiedy nawet ktoś zachowywał się wobec mnie nietaktownie ponieważ jestem znany, odpuszczałem. Bo mogę zrozumieć takie zachowanie. Choć jak trzeba, potrafię kogoś naprostować w konkretny sposób.

- Dlaczego zwlekałeś z nagraniem debiutanckiej płyty aż trzy lata?
- Musiałem sobie wszystko ułożyć organizacyjnie i prawnie. Zajęło to trochę czasu. Pracę nad tworzeniem nowych numerów w studiu zacząłem już na początku 2020 roku. Większość materiału na płytę powstała więc w ostatnich miesiącach. Ponieważ piosenki podobały się wytwórni, wyrobiłem sobie u niej zaufanie i miałem wolną rękę w dalszej pracy. Nie napisałem żadnej piosenki, którą by wyrzucono do kosza. Nawet tak nie mieszczącego się w mainstreamie utworu, jak rockowa ballada „Jakby co”.

- No właśnie: płyta nosi tytuł „Tak jak chcę”. To odpowiada jej zawartości?
- Gdybym powiedział „tak”, to bym skłamał. Myślę, że zabrakło mi trochę czasu, by napisać jeszcze kilka nowych numerów. Zastanawiałem się też czy umieszczać na tej płycie moje najwcześniejsze nagrania: „Nic tu po mnie” i „Nie mamy nic”. Ostatecznie stwierdziłem, że potraktuję ten album trochę jako taką kompilację i podsumowanie tego okresu w mojej karierze od 2017 do 2021 roku. Dopiero teraz zacznę pracę nad nowymi rzeczami. Daję sobie na to rok lub półtora. Dlatego ten materiał, który dopiero powstanie, będzie naprawdę spójny.

- W kilku momentach płyty słychać wyraźne echa reggae. Skąd u ciebie ta fascynacja?
- Za młodu dosyć dużo słuchałem przez pewien czas polskiego reggae – szczególnie Kamila Bednarka. Jestem też fanem rapu. A jeden z moich ulubionych raperów to Kali, który na swoich płytach często chętnie sięga po reggae. Spodobały mi się te jego zaśpiewy rodem z reggae i teraz sam chętnie je wykorzystuję. Mam do tego predyspozycje, bo śpiewam rytmicznie, a to jest typowe dla reggae. Dlatego wychodzi mi ta muza.

- A dlaczego nie ma na twojej płycie śladów tej fascynacji hip-hopem?
- Ostatnio często udzielam się w nagraniach różnych raperów. Dlatego postanowiłem, że na mojej płycie nie będzie żadnych gości. Ostatecznie pojawiła się Zalia – ale nie ma raperów. Taki był pomysł na tę płytę. Nikt mi nie będzie zarzucał, że wsparłem się znanymi gośćmi, żeby mi podbili promocję albumu. Może zrobię to na kolejnym wydawnictwie.

- Płyta ma bardzo pozytywny charakter. Prywatnie też jesteś takim optymistycznym człowiekiem?
- Tak – szczególnie w kontaktach z innymi ludźmi. Kiedy zostaję sam, miewam mroczne momenty. Finalnie wracam jednak na dobre tory, bo narzucam sobie dyscyplinę. Odpisuję na maile, załatwiam koncerty, prowadzę social media. Bo chociaż mam menedżera, lubię sam ogarniać wiele spraw.

- Studiujesz nadal?
- Zrezygnowałem ze studiów, bo nie miałem na to czasu. Mam dużo roboty z prowadzeniem kariery. Wiele się jednak uczę: pisania piosenek, pracy w studio, organizowania koncertów, dbania o promocję. To są moje studia. Nawet jeśli moja kariera nie wypali, będę mógł pisać lub produkować numery dla innych. To są umiejętności, których ludzie się uczą na drogich kursach. A ja nabywam je, pracując z najlepszymi w branży. Dobrze się odnalazłem w show-biznesie i na tym się teraz koncentruję. Studia może sobie kiedyś zrobię sam dla siebie, ale dopiero wtedy, kiedy ustabilizuję swoją pozycję w muzycznej branży.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wideo

Materiał oryginalny: Michał Szczygieł: Żadnej mojej piosenki nie wyrzucono do kosza - Gazeta Krakowska

Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto