Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nie umieraj z nudów za biurkiem. Rzuć znienawidzoną pracę i rób to, co kochasz

Paweł Szeliga
Firma RTCK braci Zbozieniów zatrudnia dziś 14 osób. Dynamicznie się rozwija, ponieważ Kamil (pierwszy z lewej) i Arkadiusz (pierwszy z prawej) naprawdę robią to, co kochają. Ideą zarażają innych i efekty już są  widoczne. Na spotkaniach Arkadio daje przykłady tych, którzy odważyli się iść za swoją pasją i dziś są szczęśliwymi ludźmi
Firma RTCK braci Zbozieniów zatrudnia dziś 14 osób. Dynamicznie się rozwija, ponieważ Kamil (pierwszy z lewej) i Arkadiusz (pierwszy z prawej) naprawdę robią to, co kochają. Ideą zarażają innych i efekty już są widoczne. Na spotkaniach Arkadio daje przykłady tych, którzy odważyli się iść za swoją pasją i dziś są szczęśliwymi ludźmi Paweł Szeliga
Firma Kamila i Arkadiusza Zbozieniów motywuje Polaków do tego, żeby przestali bać się życia. Ludzie odnajdują w sobie pasję, podejmują ryzyko, by ją realizować i przekonują, że są szczęśliwi.

Myślał o sobie: skończę jak Ferdek Kiepski, siedząc w fotelu z browarem w ręce i wytartych kapciach na nogach. Stał się charyzmatycznym raperem, który pomaga zmieniać życie wypalonym pracownikom korporacji i zagubionym ludziom, którzy żyją nijakim życiem.

Tumiwisizm dilera
Arkadiusz Zbozień, znany jako Arkadio, jest jednym z filarów firmy RTCK. Gdy staje przed ludźmi, zaczynają wierzyć, że można podnieść się z największego upadku i wieść szczęśliwe życie, jeśli tylko pokona się lęk przed realizowaniem swoich pasji.

- A ten bywa porażający - przyznaje Arkadio. - Podsuwa pytania i wątpliwości. Po co ryzykować, skoro to, co mam, choć nie daje mi szczęścia, gwarantuje stabilizację? A co, jeśli się nie uda?

Arkadio na własnym przykładzie pokazuje, że można totalnie zmienić swoje życie. Jego nie było łatwe. Gdy miał 9 lat zwiał ze szkoły i poszedł nad Kamienicę, żeby wypalić pierwszego papierosa. Trzy lata później wyskoczył w to samo miejsce na wagary, by posmakować marihuany. Palił ją przez pięć lat i żeby mieć wystarczająco dużo towaru zaczął dilować.

- Problem w tym, że paliłem więcej niż sprzedawałem - opowiada Arkadio. - Dlatego podbierałem pieniądze matce, okradałem znajomych. Bywało, że przytulałem dziewczynę, a w tym czasie kolega wyciągał jej z kieszeni telefon.

Staczałem się po równi pochyłej
Jak mówi Arkadio, kierował się wówczas zasadą "tumiwisizmu". Zależało mu wyłącznie na narkotykach. Nie przejmował się innymi, a siebie widział w roli Ferdka Kiepskiego, który trawi życie na oglądaniu telewizji i sączeniu najtańszego piwa. Gdy był już na dnie, zaczął podpatrywać starszego brata Kamila.

Wyjeżdżał w wakacje do USA, żeby zarobić na studia, miał pomysł na życie, unikał używek. Widział jak jego młodszy brat się stacza i postanowił go ratować. Pewnego dnia kazał mu wysypać do toalety zgromadzone w domu narkotyki. Zrobił to, ale wyciągnął od Kamila pieniądze na używki, tłumacząc, że musi się z nich rozliczyć. Cenę działki podwyższył o 5 zł, by tych pieniędzy było więcej.

Spalił grzechy nad rzeką
Za cud uważa dzień, w którym za namową brata zgodził się iść do spowiedzi z całego życia. Ksiądz dał mu trzy dni na spisanie grzechów. Lista była długa. Arkadio spodziewał się, że w konfesjonale zostanie "zmiażdżony" przez kapłana, a tymczasem doznał oczyszczenia. Po wszystkim poszedł w to samo miejsce, w którym zapalił najpierw swojego pierwszego papierosa, a potem skręta z marihuany. Podpalił kartkę z grzechami i wrzucił ją do rzeki. Był już innym człowiekiem.

Jezuita i pierwsza płyta
Niedługo potem spotkał jezuitę Fabiana Błaszkiewicza, charyzmatycznego księdza z kościółka kolejowego. Od niego dowiedział się, że chrześcijanin może mieć swoje marzenia i pasje i musi zrobić wszystko, by je realizować. Arkadio zaczął tworzyć muzykę, a jego brat założył wydawnictwo MO-Records, by go promować. Wydaje też audiobooki ojca Fabiana. Nadal ma je w sprzedaży, już jako firma RTCK, mimo że jezuita został wydalony z zakonu i dziś realizuje się nie jako kapłan, lecz mówca i trener motywacyjny. - Mamy te audiobooki, bo przecież usunięcie z zakonu nie wiązało się z zawartymi tam treściami, co potwierdził prowincjał jezuitów - podkreśla Kamil Zbozień.
Bracia nie wykluczają, że będą współpracować z Fabianem. Sami planują rozwinięcie profilu działalności firmy.
Dziś wydają audiobooki i organizują konferencje, promujące ideę "Rób to, co kochasz". W przyszłości chcą dodatkowo organizować warsztaty, żeby pomagać ludziom w odkrywaniu ich pasji i wprowadzaniu życiowych zmian.

Zmiany bywają spektakularne
Chętnie mówi o nich m.in. Bogdan "Kryzys" Krzak, 40-latek z Bielska-Białej. Przez kilka lat był stłamszony pracą w korporacji, która doprowadziła do wypalenia zawodowego. Żył w poczuciu beznadziei i świadomości, że życie, którego wcale nie lubi, przecieka mu między palcami. Odkrył w sobie stłumioną pasję - chęć do pracy z osobami uzależnionymi od narkotyków.

- Nie było łatwo iść tą drogą, bo przecież miałem kredyty, hipotekę, rodzinę na utrzymaniu - opowiada "Kryzys". - Korporacja gwarantowała mi stabilność finansową, ale mnie niszczyła. Porozmawiałem o tym z żoną, a ona po prostu stwierdziła: "idź za tym, co kochasz". Zrobiłem to i dziś jestem szczęśliwym człowiekiem.

"Kryzys" pracuje z uzależnionymi i choć czasami nie jest mu lekko, czerpie siłę ze spotkań z nimi i każdego, choćby małego sukcesu, który pomaga im się wyrwać z nałogu.

Gdy Arkadio spotyka się z ludźmi, mówi o badaniach ankietowych przeprowadzonych w Australii.
Ludziom żegnającym się z doczesnością zadawano proste pytanie: czego najbardziej żałują. Ponad 90 procent z nich odpowiadało bez wahania, że spędzenia życia nie tak, jak chcieli je przeżyć. Wiedzieli, co kochali, znali swoje pasje, ale nie mieli dość sił i odwagi, żeby je realizować. I nigdy ich nie zrealizowali. Umarli w poczuciu niespełnienia i smutku.

Ale traszna wymówkoza
Twórcy idei "Rób to, co kochasz" zwracają uwagę na pułapkę, w którą wpada każdy z nas. To z pozoru niewinne słowo "ale", mocny hamulec przed dokonaniem zmian.

- Gdy mamy wątpliwości mówimy, zrobiłbym to, ale jednak się wycofam - mówi Arkadio. - Ja tę podstępną chorobę nazywam wymówkozą. Można ją zwalczyć małymi kroczkami. Są wtedy, gdy idziemy właściwą dla nas drogą, pomimo pojawiającego się na każdym zakręcie przeklętego słowa "ale". Jeśli przestaniemy je słyszeć, choć brzmi w naszych uszach, dojdziemy do celu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto