Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Niezwykłe muzeum w Pisarzowej. Tak udało się ocalić ślady dawnego życia na wsi

Krystyna Trzupek
Krystyna Trzupek
Izba Regionalna w Pisarzowej.
Izba Regionalna w Pisarzowej. Fot. Krystyna Trzupek
Długi, drewniany budynek z 1856 roku, stojący przy ruchliwej drodze Limanowa – Męcina - Nowy Sącz przyciąga spojrzenie przejezdnych. Osmolone od słońca deski, białe okienne framugi wybijają się na tle mijanych przy trakcie budynków i sklepów. ,,Izba Regionalna w Pisarzowej” – głosi tabliczka umieszczona pod oknem. To tutaj, od niemal pół wieku, kryją się pisarzowskie skarby historii i kultury ludowej.

Był rok 1975. Weronika Liberda pracowała wówczas jako polonistka w Szkole Podstawowej im. księdza Józefa Górszczyka w Pisarzowej. Ówczesne władze oświaty apelowały, by środowisko zadbało o dziedzictwo kulturowe regionu.

- Jestem pisarzowianką. Jeśli my, mieszkańcy, nie zadbamy o naszą kulturę, to co przekażemy kolejnym pokoleniom? – Pomyślała pani Weronika i ochoczo zabrała się do pracy. Z pomocą dzieci, zbierała skarby dawnej wsi zachowane na strychach i gromadziła je w piwnicy w szkole. Do współzawodnictwa stanęły wszystkie klasy szkolne. Nagrodą za stare pamiątki, miała być wycieczka do prawdziwego muzeum. Starania wychowanków chyżo wsparły nauczycielki, które same nieraz odwiedzały domy w poszukiwaniu cennych staroci.

Skrzynia babci Sędzimirowej

W kronice Izby Regionalnej, zachowało się ciekawe wspomnienie pióra Janusza Trzcianki o początkach powstawania muzeum: ,,Dał Józef Serafin kożuszek pradziada, cały jeszcze, a pięknie wyszywany. Dał Wojciech Raczek, górnicę, dawniej służącą zamiast płaszcza, dołożył też czapkę z barankiem. Z gospodarstwa zwanego tu powszechnie ,,od Leonka” przyniosły dzieci warsztat tkacki, zaś od Wojciecha Frączka – kołyskę lachowską, w której niejedno usypiało pokolenie. Kierownik szkoły oddał swoje własne ślubne wiano – meble, zaś ze swego domu rodzinnego od Mateusza Frączka przydźwigała pani Liberdowa zabytkowe lampy naftowe, łyżniki drewniane, talerze, stare żarna. Trzy nauczycielki wybrały się też do babci Marii Sędzimirowej, gdzie stoi skrzynia malowana – najpiękniejsza we wsi.

- Z życzeniami najlepszymi po skrzynię przyszłyśmy…

Tak od razu nikt skrzyni nie odda. Już byli tacy amatorzy z Krakowa, co ją chcieli brać. Nie wyraziła babcia zgody.

Tym razem rozmowa toczy się gładko i miło, tym bardziej, że nowy pomysł przyszedł pani ze szkoły.

W takiej skrzyni i moja matka lubiła różne rzeczy chować. Pani Sędzimirowa, a gdybyśmy tak zrobiły zamianę?

- Czemu nie?

I już skrzynia malowana może powędrować do szkoły, zaś inna, pakowniejsza, choć bez ludowej sławy, będzie pełnić nową służbę u babci”. W ten oto sposób szkolna piwnica wkrótce zapełniła się skarbami spod strzech i strychów, a ekspozycja rozrosła do niebagatelnych rozmiarów.

W czarnej izbie

Ówczesny sołtys, Józef Ciuła, zakupił stojący przy głównym trakcie budynek Sroczyńskich na potrzeby wsi. Długa, drewniana chałupa znajdowała się w tzw. ,,Sercu Pisarzowej”, przy dawnym rynku wiejskim. Początkowo mieścił się tam sklep, biblioteka, swego czasu nawet odbywały lekcje szkolne. W drugiej części budynku pomieszkiwał leśniczy. Staraniem pani Weroniki, przy wsparciu wójta Bronisława Dutki na wiejskim zebraniu podjęto decyzję o przekazaniu budynku na zbiory muzealne. Dziś, pokoje zapełnione są eksponatami, po których z dumą oprowadza założycielka tego miejsca.

Dom posiada tradycyjny układ pomieszczeń. Do wnętrza prowadzi drewniany, przeszklony ganek. Układ funkcjonalny zbliżony do chłopskiej chaty, w której sień biegnąca na przestrzał dzieliła budynek na dwie izby: czarną i białą. Izba czarna była głównym pomieszczeniem, gdzie na co dzień toczyło się życie. Pełniła rolę kuchni i sypialni. Izba biała była pomieszczeniem bardziej reprezentacyjnym, świątecznym, gdzie przyjmowano gości.

W czarnej izbie aż gęsto od różnych staroci. Wnętrze jest pełne przedmiotów, których przeznaczenie znają już tylko nieliczni. Wszystkie te rzeczy służyły w Pisarzowej dawnym, wiejskim rodzinom. Jako ozdoba izby, pod sufitem na belce stropowej wisi okazały pająk, wykonany z wstążek i bibuły. Takie pająki były zwykle wykonywane przez panny na wydaniu. W kącie sali stoją palmy, szopki i wieńce dożynkowe, które świadczą o bogatej kulturze i świątecznych tradycjach regionu.

- Pisarzowa w dawnych czasach była wioską zupełnie samowystarczalną. Mieszkali tu szewcy, krawcy, kowale. Wszystko, co było potrzebne do życia, mieszkańcy potrafili sami wyprodukować – tłumaczy pani Weronika oprowadzając po wystawie.

Jest kącik kuchenny, gdzie mnóstwo cebrzyków, wag, sit i innych rzeczy, bez których nie mogły obyć się kiedyś gospodynie. Są talerze drewniane, łyżniki, garnki i dzbanki gliniane, butelki wypalane, tacki, warzechy, odcedzarki, trójnożny dynarek do gotowania wody, masielnice oraz metalowe naczynia z czasów II wojny światowej.

- Proszę zwrócić uwagę na drutowane, gliniane garnki. Drut zapobiegał pęknięciu – wyjaśnia kustosz, pani Liberda, obracając w dłoniach, zabezpieczone drutem naczynie.

Obok maglownica i drewniane tarki, na których gospodynie prały ubrania.

U kowala i szewca

Skrzynia wianna razem z młodą małżonką „wchodziła” do nowego domu. Pełniła ważną rolę podczas przenosin. Kiedy młoda żona przeprowadzała się do męża, jej skrzynia była niesiona na wyróżnionym miejscu. Chowano w niej misternie haftowaną pościel, akcesoria kuchenne, stroje. W Regionalnej Izbie stoją trzy takie skrzynie. Na nich pokaźna kolekcja lamp naftowych. Dalej przyrządy kowalskie, zamki do drzwi, waga księżycowa. Nie brakuje żelazek na duszę i węgiel. Trudno wymienić wszystkie eksponaty. O każdym pani Weronika potrafi długo mówić.

Szczególną chlubą izby jest warsztat tkacki.

- Dawniej w Pisarzowej pola były bogato obsiewane lnem i konopiami. Wysiew lnu przypadał na wiosnę. Dojrzałe łodygi lnu zbierano i moczono w pęczkach przez kilkanaście dni. Po moczeniu lub roszeniu konieczne było odpowiednie suszenie, zapobiegające gniciu roślin. Len suszono na słońcu. W październiku przychodziła pora na oddzielanie paździerzy od włókna. W tym celu przystępowano do międlenia/tarcia, co czyniły gospodynie na tzw. cierlicy. Potem siadały na przysiadkach i przędły len lub wełnę na wrzecionach – tłumaczy pani Weronika długi i żmudny proces obróbki lnu.

Na warsztacie wiszą trzy rodzaje płótna: cienkie, do szycia halek i bluzek dla kobiet, średnie jakościowo płótno pacześne i grube płótno zgrzebne, z którego szyto worki i sienniki.

Osobną ekspozycję stanowi kącik pamięci narodowej, który kryje białą broń, hełmy, manierki i pamiątki z pobytu Piłsudskiego na tym terenie. Dalej narzędzia pracy sołtysa i kącik obrzędowy. W warsztacie szewskim nadgryzione zębem czasu zydelki szewskie, prawidła do butów, a w kuźni m.in. miech kowalski. Oddzielne miejsca zajmują przedmioty, które używano w pracy na roli: widły drewniane, grabie, cepy. Uczniowie zainteresują się kącikiem uczniowskim, w którym zobaczą drewniany plecak, piórnik, liczydło, czy tabliczkę z rysikiem.

Parking kontra muzeum

Przechodząc przez sień, wchodzimy do białej izby. Na stole stoi miska z drewnianymi łyżkami. Wydaje się, jakby domownicy przed chwilą wstali od posiłku. Za stołem szlufanek, ława, która pełniła też funkcję łóżka i skrzyni. Pod ścianą kołyska, stare zabawki, grzechotki. W kącie skrzynia ryzowana sławetnej babci Sędzimirowej. W rogu izby gospodyni ubrana w chustkę wełnianą, katankę i derówkę. Obok gospodarz w siwaku, górnicy, kapeluszu i butach z cholewami. Stara szafa kryje więcej strojów lachowskich.

- Obrazy święte wieszano u sufitu pod kątem, by hojnie błogosławiły i strzegły ogniska domowego – wyjaśnia kustosz, wskazując na powieszone pod powałą święte postacie, pod którymi smutno duma Frasobliwy i ludowe świątki. Do izby przylega komórka, w której zgromadzono pozostałe narzędzia używane w gospodarstwie.

- Przetaki, sieczkarnia, strug do czyszczenia kory z drzewa, kosze wiklinowe, warsztat do powrozów i batów, niecki, sąsiek z gontów, żarna ręczne – wylicza Liberdowa.

Muzeum wymaga remontu, o co już od kilkunastu lat stara się jego założycielka. Czeka też na wpisanie obiektu do rejestru zabytków. Budynek był też kilkuletnim elementem sporu z poprzednimi władzami gminy, które dążyły do rozbiórki domu i przeniesienia eksponatów do innego miejsca. Decyzję swoją tłumaczyły brakiem środków na remont budynku. W miejscu jego wyburzenia planowano poszerzyć drogę prowadzącą między innymi do remizy OSP Pisarzowa i budowę parkingu. Do wyburzenia jednak nie doszło i Izba pełni dalej rolę regionalnego muzeum, mimo, że budynek w ramach oszczędności odcięto od prądu.

Weronika Liberda jest znana i ceniona we wsi. Zakochana w folklorze i tradycji ludowej rodzimej wioski. W dniu otwarcia Izby, popis tańca i pieśni dała młodzież klasy 7 i 8 szkoły podstawowej, przygotowana pod kierunkiem swojej polonistki. Tak powstał Regionalny Zespół Pieśni i Tańca ,,Pisarzowianie”, który z dumą prowadzi pani Weronika już od ładnych 48 lat. Mieszka w cieniu Izby Regionalnej, co ułatwia jej oprowadzanie. Pracuje społecznie.

- Moim marzeniem jest, by Izba doczekała się remontu i służyła kolejnym pokoleniom. Włożyłam w to miejsce ogrom pracy i jeszcze więcej serca – puentuje.

Izbę można zwiedzać po wcześniejszym uzgodnieniu terminu. Tel.: 18 332 81 44.

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiał oryginalny: Niezwykłe muzeum w Pisarzowej. Tak udało się ocalić ślady dawnego życia na wsi - Gazeta Krakowska

Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto