Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nowy Sącz. Absolwenci kupią upadłą WSB?

Edyta Zając
Na korytarzach Wyższej Szkoły Biznesu tłumy studentów. Uśmiechnięty Krzysztof Pawłowski i jego złote dzieci. Wśród nich prezesi i menadżerowie spółek, którzy dobrze radzą sobie w międzynarodowym biznesie. Zjazd absolwentów z okazji 25-lecia szkoły przypomniał czasy jej świetności. Widok Nowego Sącza po latach rozczarował wielu z nich.

- Kiedy zobaczyłam budynek szkoły z brudnym bilbordem reklamującym Brainville, który przykrywa rozpadające się ściany, ze smutkiem stwierdziłam, że to nie jest ta sama WSB-NLU, do której z taka dumą aplikowałam ponad dziesięć lat temu - mówi Natalia Ćwik, absolwentka politologii i zarządzania strategicznego.

Tęskno za studentami

Studenci WSB-NLU napędzali lokalny biznes. Zarabiali dzięki nim restauratorzy, sklepikarze i sądeczanie, którzy wynajmowali im mieszkania.

- Za czasów świetności Wyższej Szkoły Biznesu okolica tętniła życiem, teraz wieczorami ulice są puste, nic się nie dzieje, jest smutno - przyznaje Stefania Koziara mieszkanka ulicy Zielonej.

Grzegorz Fecko, sądecki radny i absolwent WSB mówi, że wraz ze studentami miasto straciło swój dawny rytm.

- Szkoła przyciągała studentów, intelektualistów, przedsiębiorców. Miasto tętniło życiem i różnorodną kulturą. Wokół samej uczelni funkcjonowało kilkanaście knajpek. Tęsknię za pysznym burrito serwowanym w meksykańskiej knajpce przy uczelni. Podawała je właścicielka, rodowita Meksykanka - opowiada radny.

Maria Pulit, pracownica sklepu spożywczego Społem z rozrzewnieniem wspomina długie kolejki. - Odkąd zniknęli studenci, obroty sklepu znacznie spadły. Brakuje ich tutaj - przyznaje z żalem.

Władysław Orzechowski, mieszkaniec os. Kaduk, mówi, że pół jego dzielnicy wynajmowało pokoje studentom. Ludzie specjalnie rozbudowywali domy.

- Wydawało się, że zaraz tu będzie Ameryka. Wyszło jak zwykle, szkoła coraz niżej upada. Studentów jak na lekarstwo. Ludzie, którzy rozbudowali swoje domy, teraz ponoszą straty i usilnie starają się znaleźć najemców na opustoszałe mieszkania - mówi sądeczanin.

Złote lata

W 1991 roku doktor fizyki Krzysztof Pawłowski założył Sądecko-Podhalańską Szkołę Biznesu. Nawiązał współpracę z amerykańską uczelnią National Louis University. Nazwał uczelnię Wyższą Szkołą Biznesu-NLU. Zainwestował w najlepszych wykładowców. Wkrótce przyciągał studentów z całej Polski, a jego szkoła zajmowała czołowe miejsca w rankingach uczelni niepublicznych. Adepci biznesu wspólnie z rektorem snuli wizję sądeckiej Doliny Krzemowej. Miasteczka nowych technologii, gdzie mogliby pracować i rozwijać innowacyjne projekty. Marzenia przekuli w plan, a ten - dzięki 100 milionom złotych dotacji - miał się zmaterializować.
W Polskę poszła wieść o sądeckim Hollywood, bo częścią projektu, były studia filmowe. Ale niż demograficzny i światowy kryzys ekonomiczny przyniosły pierwsze problemy. Długi uczelni zaczęły rosnąć, a studentów ubywało. Krzysztof Pawłowski nie chciał zrezygnować z jakości i słono płacił za najlepszych i sławnych wykładowców. W 2010 roku długi szkoły przekroczyły już 17 milionów złotych.

- Gdyby nie decyzja o sprzedaży uczelni, nie mielibyśmy w następnym miesiącu na opłacenie ZUS-u pracownikom- przyznaje Pawłowski. W 2011 roku sprzedał szkołę konsorcjum Futurus Roberta Gmaja.

- Nie mam poczucia porażki. Kilkanaście tysięcy absolwentów WSB-NLU, to moje dzieci, które poniosły w świat ogromny kapitał wiedzy. Tego nikt mi nie odbierze - mówi.

Odkładają na WSB

Wychowankowie Pawłowskiego mówili podczas jubileuszu o reanimacji uczelni. Łukasz Smolarski, project manager międzynarodowych spółek, opowiada, że był zwykłym chłopakiem z blokowiska. Bez pieniędzy i koneksji. Rektor Pawłowski dodał mu skrzydeł.

- Odkupić tę uczelnię to jeden z moich celów. Jestem przekonany, że moje dzieci ukończą WSB-NLU. A jeśli tej szkoły wówczas nie będzie, zbuduję ją od nowa - mówił Smolarski podczas zjazdu absolwentów.

Wtórował mu Przemek Berendt, wiceprezes międzynarodowej spółki, który ukończył w Sączu studia informatyczne.

- Myślę, że wśród absolwentów jest mocna grupa kapitałowa i wspólnie uda nam się odbudować uczelnię - dodaje.

Natalia Ćwik pracuje w Royal College of Surgeons in Ireland, to uczelnia medyczna w Dublinie. Świetny angielski zawdzięcza WSB-NLU. Szlifowała go z nauczycielami z USA i Kanady, a potem na międzynarodowych wymianach studentów.

- Dzięki temu, będąc jedyną Polką w całym departamencie, nie mam kompleksów związanych z językiem -mówi. - Po maturze brałam pod uwagę wiele uczelni, ale wybrałam WSB-NLU. To była wówczas najlepsza uczelnia w kraju. Na studiach poznałam fantastycznych ludzi z którymi utrzymuję kontakt do tej pory. Miałam okazję uczestniczyć w zajęciach prowadzonych przez wykładowców z najwyższej półki jak choćby prof. Jadwiga Staniszkis, dr Paweł Żukowski oraz niezapomnianego Leszka Skibę. Miałam okazję poznać ludzi z każdego zakątka świata, od USA po Rosję - opowiada absolwentka. - Liczę, że uda się uratować to, co jeszcze zostało z tego fantastycznego, pełnego możliwości miejsca. Chciałabym kiedyś wrócić do WSB tętniącej dawnym życiem. A Ą

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto