Mężczyzna wybrał na skok pozbawioną ochrony filię Banku Spółdzielczego z Piwnicznej-Zdroju przy ul. św. Kunegundy. Tuż przed jej zamknięciem zamaskowany wtargnął do środka i sterroryzował pracowników przedmiotem przypominającym pistolet. Nie wiadomo czy broń była prawdziwa, czy posłużył się atrapą. Cel osiągnął, gdyż po chwili wybiegł z banku z łupem pod pachą.
Uciekł w rejon skrzyżowania ulic św. Kunegundy, Jagiellońskiej i Grodzkiej i dalej w kierunku ul. Wolskiej. Świadkowie widzieli, jak biegł wzdłuż torów w kierunku centrum miasta. Pomimo pościgu z psem tropiącym, rabusia nie udało się schwytać.
Podejrzany wpadł w ręce śledczych dopiero przed dwoma miesiącami. Prokurator Paweł Mrozowski z Prokuratury Rejonowej w Nowym Sączu nie ujawnia, jak to się udało. Wiadomo, że ujęcie go nie było łatwe, skoro rozpracowanie trwało ponad rok. Mężczyzna nie był wcześniej znany policji, więc nie znajdował się w kręgu osób podejrzewanych o rabunek.
30-latek dobrowolnie poddał się karze czterech lat pozbawienia wolności. Nie wiadomo jeszcze, czy zgodzi się na nią sąd, ponieważ za napad z bronią w ręku grozi od dwóch do 12 lat więzienia. - Sprawca nie ujawnił, czy posłużył się prawdziwą bronią czy jej atrapą. Nam też nie udało się tego ustalić - przyznaje prokurator Paweł Mrozowski.
Nie ma to jednak decydującego znaczenia dla sądu. Przyjmuje się bowiem, że przeciętny człowiek w stresie, jaki towarzyszy napadowi, nie jest w stanie odróżnić plastikowej podróbki broni od prawdziwej. Zatem napad z użyciem atrapy wcale nie musi być dla napastnika okolicznością łagodzącą.
Z naszych informacji wynika, że aresztowany 30-latek ponad cztery lata spędził na zagranicznych misjach wojskowych. Służył m.in. w Afganistanie, prawdopodobnie jako żołnierz jednostki desantowej (takie stanowią trzon polskiego kontyngentu). Po powrocie do kraju rozstał się z armią. Prokuratura nie ujawnia, czym się zajmował przed napadem. Sam aresztowany nie potrafi lub nie chce wyjaśnić, dlaczego zdecydował się na skok.
- Być może potrzebował adrenaliny - zauważa prokurator Mrozowski. - Motywem raczej nie był brak pieniędzy na życie.
Mateusz Morawiecki przed komisją śledczą
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?