Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nowy Sącz ma za mało karetek?

Wojciech Chmura
Ratownicy sądeckiego pogotowia przekonują, że dysponują zbyt małą liczbą karetek. Przyznają, że już zdarzały się sytuacje, w których o pomoc musieli prosić strażaków. - Spóźnienia nie wynikają z naszej złej woli - zarzekają się pracownicy sądeckiego pogotowia
Ratownicy sądeckiego pogotowia przekonują, że dysponują zbyt małą liczbą karetek. Przyznają, że już zdarzały się sytuacje, w których o pomoc musieli prosić strażaków. - Spóźnienia nie wynikają z naszej złej woli - zarzekają się pracownicy sądeckiego pogotowia Fot. Stanisław Śmierciak
Styczeń 2013 r. Kobieta umiera, bo na czas nie dowieziono jej na zabieg do sądeckiego szpitala. Decyzję wysłania karetki reanimacyjnej, wydał dyspozytor z Tarnowa. Musiał jednak konsultować to z jednostką w Krakowie. Jeszcze miesiąc wcześniej, przed reorganizacją systemu ratownictwa, sprawa byłaby oczywista. W grudniu 2012 r. działała dyspozytura w Nowym Sączu.

Jesień 2012 r. Chora na Podhalu umiera, bo karetka jechała do niej 40 minut. Tragedia wydarzyła się tydzień po przeniesieniu dyspozytorni z Zakopanego do Krakowa. Między innymi te tragiczne przypadki zmusiły prokuratorów do działania. Badają, jaki związek ze śmiercią pacjentek ma redukcja dyspozytorni do dwóch w Krakowie i Tarnowie, na co postawił wojewoda Jerzy Miller.

- Decyzja wojewody o przeniesieniu dyspozytorni do Tarnowa i stamtąd kierowaniu ruchem karetek, uderzyła przede wszystkim w Nowy Sącz - przekonuje dyrektor Sądeckiego Pogotowia Ratunkowego Józef Zygmunt. Podkreśla, że stworzony w Sączu pionierski system oparty o współpracę znających znakomicie teren dyspozytorów, doświadczonych ratowników, straży pożarnej, policji i GOPR-u rozsypał się wraz ze zmianami wprowadzonymi przez wojewodę.

Tymczasem Jerzy Miller swoje pomysły tłumaczył dbałością o większą skuteczność ratownictwa i bezpieczeństwa mieszkańców regionu. - Nie potrafię dziś po ponad roku działania dyspozytorni w Tarnowie ocenić, na ile bezpieczeństwo pacjentów się poprawiło - mówi dyrektor Zygmunt.

Kazimiera Kunecka, szefowa tarnowskiego pogotowia, w ramach którego działa dyspozytornia dla Sącza, unika komentarzy w tej sprawie. - Trwa śledztwo prokuratorskie, mamy kontrolę, to wszystko, co mam do powiedzenia - ucina Kazimiera Kunecka.

Liczba 6 tysięcy wyjazdów sądeckich karetek, które nie dotarły na czas do pacjentów, wielu mieszkańców Sądecczyzny przeraża. Dyrektor tutejszego pogotowia tymczasem przyjmuje te dane na chłodno. - Wiem, że tyle ich było, bo robimy analizy na bieżąco. Prokuratura zażądała od nas dokumentów wszystkich przypadków, w których średni czas dojazdu wynikający z przepisów został przekroczony - mówi dyrektor Zygmunt. - Takie przypadki zdarzają się w całym kraju - dodaje.

Zgodnie z przepisami karetka pogotowia od chwili zgłoszenia ma obowiązek dotrzeć do pacjenta najpóźniej w ciągu 15 minut, jeśli wezwanie jest z terenu miasta. Gdy pomoc potrzebna jest poza jego granicami ratownicy mają aż 20 minut. I tak często nie są na czas.

- Z przypadków, w których karetka przyjechała z opóźnieniem, nie wynika, że załoga pogotowia nie wyjechała o czasie, bo jej się nie chciało, tylko coś stanęło na przeszkodzie, że nie dotarła na czas - zarzeka się szef Sądeckiego Pogotowia Ratunkowego. - Mieszkamy w górach i tu różne rzeczy mogą się zdarzyć.

Krzysztof Olejnik, jeden z doświadczonych ratowników sądeckiego pogotowia mówi, że problemy powstają głównie za sprawą zbyt małej liczny karetek. Przytacza przykłady z wiosny ubiegłego roku. Pogotowie otrzymało niemal jednocześnie dwa zgłoszenia. Jedno dotyczyło mężczyzny, który zasłabł w przychodni, drugi leżał nieprzytomny na ulicy Wyspiańskiego. - Wszystkie wozy były w terenie, musieli pomagać nam strażacy - wspomina Krzysztof Olejnik.

Dodaje, że po likwidacji sądeckiej dyspozytorni problemem była także nieznajomość terenu sądeckiego przez dyspozytorów z Tarnowa. - W górach zawodzą też środki łączności, brakuje często zasięgu, karetki giną dyspozytorom z ekranów - wylicza powody opóźnień Olejnik.

Od 1 kwietnia do istniejących pięciu podstacji pogotowia: w Krynicy, Grybowie, Łącku, Łososinie Dolnej i Starym Sączu dojdą trzy nowe -w Rytrze, Jasiennej oraz w Nawojowej.

W tej chwili pogotowie dysponuje 9 karetkami. Ma 3 reanimacyjne w Nowym Sączu, Starym Sączu i Krynicy oraz 6 wypadkowych. Od lipca ubiegłego roku Nowym Sącz dostał dodatkowy kontrakt z NFZ na dzienny dyżur ratowników z karetką. Nie zmienia to faktu, że o powrocie do dawnego systemu, sprzed wprowadzonych przez wojewodę zmian, na razie nie ma mowy.

Wyniki postępowania prowadzonego przez prokuraturę w sprawie spóźnionych dojazdów do pacjentów mają być znane do 20 lipca. NIK swoje wyniki ogłosi w maju.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Obwodnica Metropolii Trójmiejskiej. Budowa w Żukowie (kwiecień 2024)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto