Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nowy Sącz. Nie żyje Józef Jarecki, ceniony działacz Solidarności

Edyta Mikołajewicz - Karwala
Józef Jarecki: - Rozmawiałem z SB, ale na nikogo nie donosiłem. Teraz skazali mnie za kłamstwo lustracyjne
Józef Jarecki: - Rozmawiałem z SB, ale na nikogo nie donosiłem. Teraz skazali mnie za kłamstwo lustracyjne Fot. Jerzy Cebula
Nowy Sącz. Zmarł Józef Jarecki, były działacz nowosądeckiej Solidarności. Uważany zawsze przez kolegów z konspiracji za osobę kryształową. Jednak stracił pracę i prawa publiczne po głośnym procesie lustracyjnym. Mimo że w czasach władzy ludowej został skazany na cztery lata za walkę z komuną i odsiedział półtora roku. Czuł się głęboko skrzywdzony przez sąd i IPN. W dniu, w którym przekazujemy smutną wiadomość o śmierci Jareckiego, przypominamy też jeden z ostatnich naszych artykułów, który powstał po głośnym procesie lustracyjnym, który skończył się krzywdzącym dla Józefa Jareckiego wyrokiem.

Kiedy myśli o IPN-owskim zamieszaniu wokół jego osoby, przychodzi mu do głowy jedno, mocne słowo. Instytut Pamięci Narodowej najpierw okrzyknął go bohaterem, wnioskując o przyznanie mu Krzyża Kawalerskiego Orderu Odrodzenia Polski, a później nazwał kłamcą, oskarżył i doprowadził do skazania.

Józef Jarecki, twórca Solidarności w Zakładach Naprawczych Taboru Kolejowego ponosi karę za to, że w oświadczeniu lustracyjnym wpisał: „Nie współpracowałem z SB”. Tymczasem śledczy twierdzą, że rutynowe rozmowy z bezpieką, obowiązkowe na kierowniczych stanowiskach, taką „współpracą” były.

Bunt

Józef Jarecki swoją opowieść zaczyna od refleksji: - Jakby w głębokim PRL-u ktoś powiedział na głos „komunizm upadnie”, to chyba odwieźliby go do wariatkowa.

Ale sen wariata się spełnił. Dzięki takim, jak on. Urodził się w 1951 roku w Głogowie, na Dolnym Śląsku. W Nowym Sączu znalazł miłość. Ożenił się, założył rodzinę. Pod koniec lat 70. zaczął pracę w ZNTK. Wtedy, wspomina, rodził się bunt wokół propagandy sukcesu. - Wmawiano, że jest cudownie, a wcale nie było - mówi Jarecki.

Atmosfera w zakładach pracy zaczęła się psuć. Panował wielki niepokój. Podwyżek nie było. Rosły wyłącznie ceny. - Jak się człowiekowi nazbiera, to czasem wystarczy iskra, żeby wybuchło. W Gdańsku robotnicy strajkowali nawet jak podnieśli cenę kotleta na stołówce - uśmiecha się. Skrzydeł dodał wybór Wojtyły na papieża. Polacy zaczynali podnosić głowy.

Wartości

A my, rzuca Jarecki, cały czas mieliśmy poczucie, że po 1945 roku nastała nowa okupacja. W Nowym Sączu impuls do tworzenia struktur Solidarności dał strajk pracowników WPK (dzisiejsze MPK). Chcieli spełnienia kilku postulatów. Jednym z nich była budowa kościoła na Millenium. Potem obudziła się reszta zakładów. Tysiące ludzi. Strajki trwały tydzień. Był wrzesień 1980 roku, krótko po tym zwołano pierwsze zebranie.

- Polazłem tylko zobaczyć co się będzie działo - przypomina sobie Jarecki. - Przycupnąłem gdzieś za kotarą i nagle słyszę, że wyczytują moje nazwisko. Chcieli, żebym poprowadził zebranie. Zdziwiłem się, bo przecież nie byłem stąd, nie znali mnie.

Jarecki został wybrany przewodniczącym zakładowej Solidarności w ZNTK. Oczekiwania były potężne. - Wszyscy liczyli, że wreszcie coś się zmieni. Ale długo nic się nie działo. Więc w styczniu 1981 roku rozpoczęliśmy okupację ratusza - opowiada związkowiec.

W strajku wzięło udział kilkudziesięciu członków Solidarności, m.in obecny wiceprezydent Jerzy Gwiżdż. Ówczesnemu gospodarzowi miasta przedłożyli dziesięć żądań, wśród nich ukaranie osób utrudniających działalność związków. Wieczorem 11 stycznia oddział Milicji Obywatelskiej wyrzucił strajkujących z ratusza.

Strach

Jarecki: - Bałem się. Tylko idiota by się nie bał. Nie wiadomo było w jakim kierunku to wszystko zmierza, ani jak się skończy.

Pierwszy raz aresztowali go w domu. Przyszli wieczorem i zabrali na komisariat. Kazali podpisać, że zaprzestanie działalności przeciwko Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. - Powiedziałem, że nie podpiszę, bo nie działam przeciwko Polsce. Jakimś cudem wtedy mnie wypuścili - mówi. Wkrótce po tym zaczął wydawać podziemną prasę, kolportować ulotki. Trudno było o maszynę do pisania, o papier, powielacz, matryce - wszystko wydawało się nie do zdobycia. Ale okazało się, że jak jest paru ludzi solidnie wkurzonych, to wszystko się da zrobić. Po trzecim numerze ktoś ich zakapował. Jarecki z pracy trafił prosto do aresztu na Montelupich w Krakowie.

Łzy

W maju 1982 roku sąd wojskowy w Krakowie skazał Józefa Jareckiego na cztery lata więzienia i dwa lata pozbawienia praw publicznych za wydawanie nielegalnego pisma. Pamięta doskonale, że kiedy sędzia odczytywał wyrok, miał miękkie nogi. Pamięta też, jak na Montelupich odwiedził go ojciec. Wtedy po raz pierwszy w życiu widział go płaczącego.

Tata Jareckiego wiele lat wcześniej był zresztą osadzony w tym samym areszcie. Złapali go, jak piechotą uciekał z przymusowych robót z Niemiec.

Szaleństwo

Z aresztu trafił do więzienia w Hrubieszowie. Mózg trochę kasuje takie przeżycia. Pewnie taka samoobrona. Bo to było straszne doświadczenie, na granicy choroby psychicznej. Po wyjściu wielu popełniło samobójstwo. Jarecki wspomina, że był osadzony w jednej celi z szalonym Staśkiem. Ten Stasiek kiedyś wbił nóż w stół i mówi: Dzisiaj kogoś zabiję.

Później było już trochę lżej: Przerzucili Jareckiego do celi z chłopakami z uniwersytetu w Lublinie. Razem czytali książki, rozmawiali o życiu. Jarecki spędził w więzieniu półtora roku. Po 1990 roku pracował na stacji benzynowej, później wyjechał na kilka lat do Australii. W 2008 roku, gdy miał objąć funkcję prezesa w sądeckim PKS, musiał wypełnić oświadczenie lustracyjne.

Sprawiedliwość

IPN zweryfikował oświadczenie Jareckiego i wszczął dochodzenie. W lutym Sąd Administracyjny w Krakowie utrzymał w mocy wyrok Sądu Okręgowego w Nowym Sączu i prawomocnie uznał Józefa Jareckiego za kłamcę lustracyjnego. W 1978 roku jako TW Czarny miał informować o nastrojach panujących w ZNTK. W teczkach znalazł się wpis, że brał pieniądze za współpracę.

- Jak słyszałem uzasadnienie wyroku to gotowało się we mnie. Rozmawiałem wtedy z esbekami i nigdy tego nie ukrywałem, ale to były ogólne informacje o sytuacji w zakładzie - wyjaśnia. Mówi, że funkcjonariusze SB, którzy zeznawali w procesie, przyznali, że niektóre relacje w teczce TW Czarnego były sfałszowane, na przykład ta o przyjmowaniu wynagrodzenia za współpracę. Murem za Jareckim stanął Andrzej Szkaradek, lider sądeckiej Solidarności. Podkreśla, że Jarecki nigdy nie donosił na kolegów, a podobne rozmowy w latach 70. były w zakładach powszechną praktyką.

- Śledczy IPN, jak i sąd wykazali się rażącym brakiem wiedzy na temat ówczesnych realiów - uważa Szkaradek. - Absurd polega na tym, że do 1980 roku każdy pracownik musiał rozmawiać z esbekami. Odmowa groziła zwolnieniem. Każdy zakład miał swojego opiekuna z ramienia SB.

Po wyroku Józef Jarecki musiał zrezygnować z funkcji wiceprezesa MPK, na trzy lata stracił też prawo do wykonywania funkcji publicznych.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Niedziele handlowe mogą wrócić w 2024 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Nowy Sącz. Nie żyje Józef Jarecki, ceniony działacz Solidarności - Dziennik Polski

Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto