Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nowy Sącz: pożar uszkodził drewniany dom ubogiej rodziny

Izabela Frączek
Leszek Faliński prowizorycznie łata dach po pożarze
Leszek Faliński prowizorycznie łata dach po pożarze fot. izabela frączek
Herbata z kuchenki turystycznej to jeden z niewielu ciepłych posiłków, jaki mogą sobie zaserwować w domu Halina i Leszek Falińscy z Nowego Sącza. W poniedziałek w kuchni ich drewnianego domu wybuchł pożar. Ogień naruszył dach kryty gontem i blachą, strawił m.in. część stropu i ścianę szczytową budynku. - W domu nikogo nie było, jak się zaczęło palić - opowiada Leszek Faliński. Zauważył pożar, kiedy wracał z synem. Próbował sam gasić, ale po chwili musiał wezwać strażaków.

Druhowie ugasili ogień po pięciu godzinach. Odłączyli gaz i prąd. Przybyła na miejsce pracownica pomocy społecznej zaproponowała sześcioosobowej rodzinie lokale socjalne, ale odmówili. Taką samą propozycję dostała mieszkająca w drugiej części domu 67-letnia Aleksandra Jagoszewska, krewna Falińskich. Przyjęła jedynie propozycję dożywiania w szkole. - Nie mogłam wszystkiego zostawić - mówi starsza, schorowana kobieta. Ogień oszczędził jej mieszkanie, jednak pokoje są zalane wodą. W środku czuć wilgoć.

Falińscy również nie zostawili domu. Dzieci: 18-letnią Katarzynę, rok młodszą Małgorzatę, 12-letniego Rafała i 8-letniego Łukasza ulokowali u rodziny. Sami zostali, pomimo że w domu uszkodzone było centralne ogrzewanie. Mróz przedostawał się do środka przez ogromną dziurę w suficie nad kuchnią. - Prąd mieliśmy już we wtorek, dzięki życzliwości sąsiada. Centralne też naprawiłem, ale ciepło z pokoi uciekało przez kuchnię - mówi Faliński.

Dopiero w sobotę razem ze szwagrem zabrał się za łatanie stropu w kuchni. Wcześniej sprzątali. Dziury w dachu nakryli prowizorycznie blachą, bo jest za zimno, żeby go remontować. Brakuje ściany szczytowej budynku. Wietrzą mieszkanie, ale ciągle czuć spaleniznę. - Najgorszy jest brak kuchni. Na kuchence turystycznej da się co najwyżej herbatę zagotować. Posilamy się u rodziny, ale ile można? - ubolewa pan Leszek.

Od dłuższego czasu jest bezrobotny. Rodzina utrzymuje się z pensji pani Haliny. Nie stać ich na wiele. Drewno na dach obiecał proboszcz z Ptaszkowej, ale nie wiedzą, skąd wezmą blachę. W kuchni spaliła się boazeria, wszystkie instalacje. Nie ma mebli i sprzętu AGD. Dlatego nie odmówią żadnej pomocy.

Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z Nowego Sącza. Zapisz się do newslettera!

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto