Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nowy Sącz. Prezydentura pod górkę. Są wpadki i brak pomysłów, ale też błędy poprzedników

Redakcja
Ludomir Handzel (po prawej) i jego zaufany zastępca Artur Bochenek. Złośliwi mówią, że w sądeckim ratuszu wcielają się w rolę dobrego i złego policjanta
Ludomir Handzel (po prawej) i jego zaufany zastępca Artur Bochenek. Złośliwi mówią, że w sądeckim ratuszu wcielają się w rolę dobrego i złego policjanta Janusz Bobrek
Prezydent Ludomir Handzel ma za sobą pierwsze decyzje, pierwsze porażki i ryzykowne posunięcia, budzące wątpliwość, nawet tych sądeczan, którzy oddali na niego głos. To były dwa trudne miesiące prezydenta Nowego Sącza.

- To bardzo sympatyczny i konkretny człowiek. Ma poukładane życie prywatne i zawodowe, a teraz chce zrealizować swój dobry plan dla miasta - tak Artur Bochenek, pełnomocnik komitetu wyborczego Ludomira Handzla Koalicja Nowosądecka chwalił nowego prezydenta tuż po wygranych wyborach. Sam Handzel zapowiedział, że na początku przyjrzy się finansom, organizacji urzędu i miejskich spółek.

- Zaczniemy od audytu. Będzie on merytoryczny i spokojny, a przede wszystkim kompetentny - zapewniał Handzel i dodawał, że urzędnicy, którzy uczciwie pracują, mogą spać spokojnie. Dwa tygodnie później wszystko wyglądało już inaczej.

Zwolnienia za „brak zaufania”

Już w pierwszym dniu urzędowania nowego prezydenta część dyrektorów wydziałów i jednostek podległych ratuszowi straciło pracę.
- W każdej szanującej się firmie czy urzędzie nowy szef rozpoczyna pracę od spotkania z załogą i rozmowy o swoich oczekiwaniach. Tutaj tego nie było, za to doręczono wypowiedzenia - zaznacza radna Teresa Cabała i przypomina, że dla doświadczonych pracowników ratusza był to szok. - Ci ludzie, niezależnie od polityki, dobrze pracowali na rzecz miasta - dodaje.

Najczęstszym powodem zwolnień był lakoniczny „brak zaufania”. Wypowiedzenia w imieniu prezydenta Handzla wręczał jego zastępca Artur Bochenek. Wiceprezydent odpowiedzialny za obsadę stanowisk w urzędzie i podległych mu jednostkach, wyjaśniał, że przerostowi zatrudnienia winny jest były prezydent Ryszard Nowak, który w samym ratuszu miał zatrudnić ponad 100 osób.
Jednym z efektów kadrowej czystki jest osiem pozwów złożonych przez zwolnionych pracowników: sześciu z nich domaga się odszkodowania, dwóch zaś powrotu do pracy.

Praca za zasługi dla Koalicji

- Jeśli porówna się wsparcie dla Ludomira Handzla w kampanii z listą zatrudnionych ostatnio osób, to można sobie odpowiedzieć, co było kluczem. Prezydent podkreślał, że przyszedł walczyć ze starym układem. Tymczasem stworzył nowy - zaznacza radna PiS Iwona Mularczyk, która nie tak dawno rywalizowała z nim w wyborach.

Osoby na wielu stanowiskach: od sekretarek po dyrektorów wydziałów czy prezesów spółek to najbliżsi współpracownicy Handzla w kampanii i osoby z list wyborczych.

- Przy obsadzaniu tych stanowisk nie decydowały kompetencje, ale lojalna zapłata za wkład w kampanię . To mu się chwali, że dba o swoich - komentuje członek PiS, który chce pozostać anonimowy. - U nas przy wyborach pracowało wielu, a nagrodę dostał tylko Artur Czernecki - dodaje, mając na myśli pracę wicedyrektora MORD.

Nim opinię publiczną zszokowała próba zamknięcia Szkoły Podstawowej nr 1, „Gazeta Krakowska” doniosła o zatrudnieniu żony dyrektora Wydziału Komunikacji Społecznej i Kultury Marcina Poręby na dobrze płatnym stanowisku pełnomocnika w spółce miejskiej Nova.

- To nepotyzm w czystej postaci. Myślę, że wiele takich sytuacji będzie miało miejsce w najbliższym czasie - nie kryje oburzenia Cabała.

Pikanterii dodaje fakt, że politolog dr Poręba nie tak dawno w ostrych słowach krytykował byłego wiceprezydenta Wojciecha Piecha, którego żona trafiła do rady nadzorczej miejskiej spółki. Pytany o komentarz prezydent Hadzel, odpowiada bardzo lakonicznie. - Zwróciłem się z wnioskiem do zastępcy Artura Bochenka o przygotowanie dla mnie informacji w tym zakresie.

Eksperyment oświatowy

Prezydencki projekt uchwały o zlikwidowaniu Szkoły Podstawowej nr 1 im. Adama Mickiewicza został zdjęty z porządku obrad ostatniej sesji Rady Miasta Nowego Sącza. Do ratusza przyszli nauczyciele „Jedynki”, uczniowie i ich rodzice z transparentami, na których widniały hasła takie jak: „SP 1 nie oddamy, prezydenta odwołamy!”. Pod prezydent plan likwidacji odroczył o rok.

- Nie rozumiemy skąd taki pomysł. Są chętni rodzice, którzy chcą zapisać dzieci do naszej szkoły. Co nam da ten jeden rok? Wiadomo, że nikt nie zapisze dziecka, do szkoły, która ma być likwidowana - oburza się Anita Zontek, przewodnicząca Rady Rodziców SP nr 1. Niekompetencję wytyka autorom uchwały dyrektor szkoły Jolanta Bodziony.
- Nikt nie był w tej sprawie w naszej szkole. Nie zobaczył sal lekcyjnych. To zawsze organ prowadzący, czyli prezydent, bronił szkoły przed radą, a nie na odwrót. Rolą prezydenta jest wspieranie szkoły. Proszę nie patrzyć na tę placówkę w kategoriach tylko finansowych - dodaje dyrektor Bodziony.

Radni nie zostawili „suchej nitki” na prezydenckim pomyśle, wytykając przede wszystkim brak kompetencji jego zastępczyni, odpowiedzialnej za edukację Magdalenie Majce, i dyrektor Wydziału Edukacji Małgorzacie Belskiej.
- Przez dwa tygodnie byliśmy świadkami pewnego eksperymentu, który prezydent miasta chciał przeprowadzić na żywej tkance. To my radni spotykaliśmy się z rodzicami. Ten obowiązek zaniedbały służby pana prezydenta - zaznacza radny Wojciech Piech. Miasto, to nie przedsiębiorstwo - dodaje.

Nie taki diabeł straszny

Ludomira Handzla chwalą ci, którzy na niego „stawiali” w wyborach, i bronią krytykowanych przez innych dwóch pierwszych miesięcy jego zarządzania.

- W tym czasie musiał dokonać przeglądu najpilniejszych spraw oraz zapoznać się z przygotowanym przez poprzednika budżetem. Już wiemy, że budżet ten jest w opłakanym stanie i konieczne jest wprowadzenie oszczędności - zaznacza Krzysztof Ziaja, radny Koalicji Nowosądeckiej. To on jest autorem projektu ustalającego Handzlowi wynagrodzenie na minimalnym poziomie. - Tak jak zapowiadał, oszczędzanie rozpoczął od siebie, zaczął także porządkować zastany po poprzednikach bałagan, rozpoczynając tym samym pakiet koniecznych do wykonania działań zapowiadanych w kampanii - dodaje.

Poseł Andrzej Czerwiński (PO) też chwali prezydenta Handzla.

- Nie minęło jeszcze 100 dni od momentu wejścia prezydenta do gabinetu, ale już widać, że chce skutecznie działać. W budżecie jest trzydziestomilionowy deficyt, który trzeba zrównoważyć, aby nie obiecywać ludziom rzeczy nierealne - mówi.

Ziai podobają się sobotnie dyżury Ludomira Handzla i jego rozmowy na żywo przez internet z mieszkańcami miasta. - Jest do dyspozycji, doskonale zna ich problemy i potrzeby - dodaje radny.

Bardziej krytyczna jest radna Teresa Cabała.

- Po próbie likwidacji szkoły prezydent długo będzie musiał pracować na to, żeby odbudować swój pozytywny wizerunek - komentuje.

KONIECZNIE ZOBACZ

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Nowy Sącz. Prezydentura pod górkę. Są wpadki i brak pomysłów, ale też błędy poprzedników - Gazeta Krakowska

Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto