Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nowy Sącz. Sądecka malarka w pustym hotelu w Szwajcarii, żyje sztuką i ze sztuki [ZDJĘCIA]

Redakcja
Malarka, podróżniczka, gawędziara - Marta Kołodziej urodzona i wychowana w Nowym Sączu, przez wiele lat mieszkała we Francji, teraz źródło inspiracji znalazła w Oberland Berneńskim w Szwajcarii. Mieszka i pracuje w maleńkim szwajcarskim miasteczku Meiringen. Mówi o sobie, że jest malarką intuicyjną.

Czy Meiringen przypomina pani choć trochę Nowy Sącz?

Tak, dlatego, że leży w kotlince, tylko góry wokół niego położone są bliżej i są wyższe. Meiringen jest naprawdę maleńkie mieszka tam cztery i pół tysiąca ludzi, a na około miasteczka w górach, w maleńkich osadach żyje dwadzieścia pięć tysięcy osób.

Atmosfera i warunki do malowania obrazów są tam dobre?

Są wspaniałe. Sporo moich obrazów poświęciłam zabudowie miasteczka, jego mieszkańcom i temu czym się zajmują. Tam jest teraz moja pracownia i galeria. Bajeczne miejsce z muzeum i kilkoma pomnikami Sherlocka Holmesa i bezami. Tak, bo mieszkańcy są przekonani, że bezy powstały właśnie tam i stamtąd pochodzą. W cukierniach wszystko jest bezowe. Mieszkańcy mają też dużo tradycji podobnych do naszych góralskich. Dobrze się tam czuję. Przez dwadzieścia lat mieszkałam nad morzem i nadmorskie pejzaże wprawiały mnie w dobry marzycielski nastrój, a tu góry, ogromna zmiana. Jak wychodzę z domu, to po dwustu metrach już jest góra i to jest piękne.

Przez 20 lat mieszkała pani we Francji łatwo było zaaklimatyzować się
w nowym miejscu?

To jest niesamowita historia. Nagle znalazłam się w nowym kraju, którego nie znałam i w nowym otoczeniu. Wylądowałam w szwajcarskim miasteczku, którego mieszkańcy nie przepadają za Francuzami i, jak się dowiedzieli, że przyjechałam z Paryża, to trochę byli wobec mnie sceptyczni. Myśleli, że ja im tam będę Wersal robić. Kiedy się dowiedzieli, że jestem z Polski było już lepiej. Można porozumieć się z nimi po francusku, ale robią to niechętnie. Ich językiem jest niemiecki, a ja nie umiałam niemieckiego ani w ząb. I zastanawiałam się jak do nich dotrzeć, jak ich do siebie przekonać? Szczególnie, że jak się okazało za sztuką, za malarstwem nie przepadają. I zanim mieszkańcy przekonali się do mnie czułam się trochę jak pustelniczka.

Ale udało się, prawda?
Tak, mieszkańcy na początku nieufni pokochali mnie i z wzajemnością. Mam też w Meiringen piętnaście polskich koleżanek. Proszę sobie wyobrazić, że w tej maleńkiej mieścince mieszka sporo polaków. Jest architekt, dentystka, pani doktor, speleolog.

Meiringen to pani wybór?

Trafiłam tam trochę przez przypadek. Postanowiłam opuścić Francję i mój dobry znajomy zaproponował mi swój opuszczony od lat hotel Anderegg z czasów belle époque. W XIX wieku przyjeżdżali tu Anglicy i budowali hotele, dziś już niestety większość z nich jest wyburzona.

Jak to się stało, że ruszyła pani z Nowego Sącza w świat?

W Nowym Sączu było kiedyś Towarzystwo Francusko - Polskie do którego należałam. Tam poznałam francuskiego malarza, któremu opowiedziałam o swojej pasji. Połączyła nas pasja do malowania i miłość. Założyliśmy rodzinę i zamieszkaliśmy w Normandii w średniowiecznym przepięknym miasteczku, sto kilometrów od Paryża. To był piękny czas. Kiedy chciałam, mogłam odwiedzać paryskie muzea, odwiedzałam też pracownie artystów na całym niemal świecie. Szlifowałam oko i pilnie się uczyłam.

Pani mistrzowie to...

Ulubieni to Henry Rousseau, potem Mark Chagall, Paul Delvaux jest ich sporo. Moje malarstwo po kolejnych wystawach jest przez krytyków różnie określane. Ja osobiście uważam się za artystkę intuicyjną.

Ale zaczęła pani malować jeszcze w Nowym Sączu?

Malowałam i rysowałam od dziecka. Nie interesowało mnie nic innego. Urodziłam się i wychowałam w okolicach Białego Klasztoru. Wszystkie pokolenia kobiet z mojej rodziny ukończyły szkołę w Białym Klasztorze więc i mnie mama do niej posłała. Siostra mojej mamy była tam wtedy przełożoną. Uwielbiałam tam spędzać czas, także po lekcjach. Stare wnętrza szkoły przenosiły mnie w czasie, miały swoją duszę. I wszystkie moje koleżanki myślały, że zostanę zakonnicą.

A miała pani taki zamysł?

Nie, nigdy. Od kiedy pamiętam wiedziałam, że chcę malować. Moja mama, która jest z zawodu nauczycielką, powiedziała mi kiedyś: „Wiesz, ty jesteś takim artystą bez zawodu”. Wtedy mnie to zraniło, choć rzeczywiście nie ukończyłam Akademii Sztuk Pięknych. Po jakimś czasie pomyślałam, że taka jest prawda, ale wcale to malowanym przeze mnie obrazom nie przeszkadza. Czasem myślę, że może kiedyś wezmę się za studia. Szczególnie od czasu, kiedy poznałam w Nowym Sączu panią Grażynę Kulig, która w wieku 80 lat ukończyła studia artystyczne.

Chętnie odwiedza pani swoje rodzinne miasto?

Bardzo i ja i moje dwie córki, które też tu się urodziły i są bardzo dumne, że są sądeczankami. W Nowym Sączu mam rodziców oraz braci. No i zawsze to będzie moje ukochane miasto. A teraz bardzo się cieszę, że coś zaczyna się dziać nad Kamienicą, bo tu spędziłam dzieciństwo i przykro było patrzeć przez lata, że te tereny zamieniły się w wysypisko śmieci.

Gdyby miała pani opisać swoje prace co by pani o nich powiedziała?

W moich pracach, wbrew pozorom, jest dużo tego, co związane z rozwojem, jak to się teraz popularnie mówi, osobistym, z wejrzeniem w siebie. Podobno kobietom to przychodzi łatwiej. Inspiruje mnie to, co mnie otacza. Moje obrazy są finezyjne i pełne życia, symboli i niespodzianek.

Kiedy i gdzie odbędzie się najbliższa wystawa pani prac?

Już 18 maja w Muzeum Polskim w szwajcarskim mieście Raperzwil. Warto wspomnieć, że istnieje ono od 1870 roku. Moją wystawę objął honorowym patronatem prezydent Nowego Sącza Ludomir Handzel.

,embed.html

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Nowy Sącz. Sądecka malarka w pustym hotelu w Szwajcarii, żyje sztuką i ze sztuki [ZDJĘCIA] - Gazeta Krakowska

Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto