Dla niej smutek po sobotniej katastrofie prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem ma wymiar bardzo osobisty. Na pokładzie rozbitej maszyny był jej kuzyn, pochodzący z Laskowej ojciec Józef Joniec. I choć z niewielkiej miejscowości położonej koło Limanowej wyjechał wiele lat temu, to jednak nigdy o niej nie zapomniał. Teraz Laskowa chce pamiętać o nim.
Ojciec Józef Joniec urodził się 12 października 1959 roku. W Laskowej, niewielkiej miejscowości położnej koło Limanowej mieszkał do 1973 roku. Wtedy gwałtowny pożar całkowicie strawił jego rodzinny dom. Czternastoletni wówczas Józef Joniec, jego rodzice i rodzeństwo znaleźli na rok schronienie u bliskich. Zamieszkali w domu Stanisławy Niebylskiej. Potem przeprowadzili się do podkrakowskiego Kotowa. Bystry i pracowity nastolatek zaczął naukę w liceum prowadzonym przez ojców pijarów. Wtedy pierwszy raz zetknął się z zakonem, który stał się jego drugą rodziną na całe późniejsze życie.
Wieść o śmierci o. Jońca wstrząsnęła całą Laskową. Dla mieszkających tam nadal jego krewnych była szokiem. Kiedy rozmawiamy w domu Stanisławy Niebylskiej, na ekranie telewizora trwa bezpośrednia transmisja z lotniska Okęcie, na którym właśnie wylądował samolot z trumną prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. Od tragicznego wypadku minęła doba i kilka godzin.
- Nie wiedziałam, że Józiu wybiera się do Katynia - opowiada Niebylska. - Kiedy dowiedziałam się z telewizji, co się stało, nie mogłam opanować łez. Zginęło przecież tylu wspaniałych ludzi. Godzinę później ktoś zadzwonił i usłyszałam, że on był w tym samolocie.
Głos Stanisławy Niebylskiej co chwilę się załamuje. Jej mąż Bogusław sięga na półkę w salonie, na której stoją okazałe sportowe puchary.
- Nasze dzieci zdobyły je na Parafiadzie, którą on organizował w Warszawie - pokazuje z dumą trofea.
O. Józef Joniec święcenia kapłańskie przyjął 18 maja 1985 roku. Po otrzymaniu święceń podjął posługę w Krakowie, Hebdowie i - od 1990 roku. - w Warszawie. Największym dziełem jego życia okazał się udział w tworzeniu, propagowanie i wieloletne kierowanie Stowarzyszeniem Parafiada im. św. Józefa Kalasancjusza.
- On od zawsze interesował się sportem, dużo czytał o historii olimpiad - opowiada Stanisława Niebylska. - Pewnie wtedy wpadł na pomysł tych zawodów.
Parafiada to organizowany od ponad dwudziestu lat wielki turniej sportowy dla dzieci z parafii i szkół w Polsce i na dawnych Kresach Wschodnich.
- Józef zawsze poświęcał się dla innych - mówi Grażyna Michura, również kuzynka ojca Jońca, mieszkanka sąsiadującego z Laskową Młynnego, która od wielu lat organizowała wyjazdy dzieci z tego regionu na kolejne Parafiady. - Tu, w okolicy, chyba nie ma rodziny, z której jakieś dziecko nie brałoby udziału w tych zawodach. Jeśli policzyć, to sama zorganizowałam wyjazd prawie trzech tysięcy dzieci.
Obok życia w zakonie i organizowania zawodów, misją życia o. Jońca było angażowanie się w akcje patriotyczne. Właśnie to pozwoliło mu zaprzyjaźnić się z działaczem opozycji, potem prezesem Najwyższej Izby Kontroli, prezydentem Warszawy, wreszcie prezydentem RP Lechem Kaczyńskim. Prezydentowi, który od wielu lat patronował Parafiadzie, bardzo spodobał się pomysł ojca Józefa Jońca, by w każdym zakątku kraju posadzić symboliczne dęby katyńskie, po jednym dla każdej z 21 tysięcy ofiar mordu w Katyniu.
12 kwietnia, w ostatni poniedziałek, pierwszy z dębów miał być posadzony w ogrodach Pałacu Prezydenckiego w Warszawie.
- Już zdecydowaliśmy, że zasadzimy dąb przed Urzędem Gminy w Laskowej - mówi Stanisława Niebylska, która jest dziś wójtem tej gminy. - Te drzewa miały być dla ofiar Katynia. Ciągle nie mogę uwierzyć, że teraz Józiu też jest wśród ofiar tego przeklętego miejsca.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?