Nowy Sącz. W hotelu Beskid będzie kasyno. Zapadła pozytywna decyzja, choć zdania były podzielone

FLESZ - Polacy smakoszami czekolady

Radni zadecydowali, że w hotelu Beskid w Nowym Sączu po kilku latach przerwy wznowi swoją działalność kasyno gier. Temat na sesjach był kilkukrotnie przekładany, jednak dziś (25 stycznia) zapadła ostateczna decyzja.

Debata w tym temacie rozgorzała po tym, jak do prezydenta oraz sądeckiej rady miasta wpłynęły dwa wnioski o wydanie pozytywnej decyzji lokalizacyjnej kasyna. Opinie Komisji zdrowia i polityki społecznej oraz Komisji bezpieczeństwa i porządku publicznego w tym temacie były negatywne, natomiast głosy radnych podzielone. Szczególnie dobitnie w tym temacie wypowiedział się radny Józef Hojnor.

- Ja w swoim życiu niestety dałem się uwieść hazardowi. Wiele razy straciłem bardzo duże sumy. Nie chciałbym przykładać ręki do tego, żeby tworzyć miejsca, gdzie inni będą mogli trwonić szczęście rodzinne i swoje zdrowie - powiedział podczas sesji Hojnor.

Z faktem, że uruchomienie kasyna niesie z sobą szereg zagrożeń zgadzał się również wnioskodawca, radny Maciej Prostko, ale jego zdaniem w polskim prawie działalność kasyn jest legalna i rada miasta nie powinna tego ograniczać.

- Oczywiście, że zdaję sobie sprawę i nie bagatelizuje ogromnego zagrożenia natomiast pamiętajmy, że Polska nie jest państwem w którym hazard jest nielegalny. Skoro ustawodawca warszawski zezwala na prowadzenie tego typu działalności gospodarczej to uważam, że samorząd nie powinien wyrażać się w sposób negatywny - mówił podczas sesji.

W Nowym Sączu podejmowano już próby prowadzenia tego typu działalności. Pierwszy profesjonalny salon gier się nie przyjął. Zamknięto go wiosną 2015 r., po ponad dwóch latach działalności. Zanim jednak powstał, w mieście nie brakowało przeciwników „jaskini hazardu”. W 2016 ponownie otworzone zostało w tym samym miejscu kasyno, a decyzję o jego powstaniu pozytywnie zaopiniowali ówcześni radni.

Po latach temat wrócił, choć zdaniem radnych pozytywna decyzja nie gwarantuje, że kasyno w mieście się utrzyma. Jeszcze zanim podjęto decyzję ostrożnie na ten temat wypowiadała się przewodnicząca osiedla Przydworcowe. Jej zdaniem przywrócenie po latach działalności, może przyczynić się do wielu problemów.

- To kasyno jest w pobliżu "Pekinu", które nie cieszy się dobrą sławą. Wcześniej, kiedy prowadzony był tam taki salon gier, zdarzały się problemy. Mieszkańcy są temu pomysłowi przeciwni. Obawiają się przede wszystkim o swoje bezpieczeństwo - zaznaczała.

Podobnie jak inni podkreślała też, że lokalizacja w pobliżu kościoła jest niefortunna. Zwraca jednak uwagę na fakt, że to generowałoby większy ruch na osiedlu, co prawdopodobnie miałoby też przełożenie na sprzedaż.

Korzyści, jakie mogłyby płynąć z funkcjonowania kasyna w mieście dostrzegał również Atrur Czernecki, wiceprzewodniczący rady miasta Nowego Sącza. Jego zdaniem jednak w tym przypadku niesie to zbyt wiele zagrożeń.

- Jeżeli to miałoby służyć podniesieniu atrakcyjności Nowego Sącza, to mam wątpliwości. Daj do myślenia też to, że wcześniej kasyna się nie utrzymywały. Rozumiem, że właściciele hotelu chcą wynająć pomieszczenia, bo pustostany oczywiście nie są rentowne, ale mam mnóstwo wątpliwości -mówił w rozmowie z nami.

Odmiennego zdania był natomiast Mieczysław Kaczwiński, przewodniczący osiedla Szujskiego położonego nieopodal Hotelu Beskid, gdzie miałoby zostać zlokalizowane kasyno.

- Opiniowałem ten wniosek i głosowałem za, bo nie przychodzą tam dzieci. To miejsce jest dedykowane osobom dorosłym, które muszą spełniać pewne warunki. Ludzie uprawiają również hazard w totolotku. Jako mieszkaniec miasta nie mam nic przeciwko - mówił.

Mimo usilnych starań nie udało nam się uzyskać opinii duszpasterzy położonej w sąsiedztwie hotelu kościoła Najświętszego Serca Pana Jezusa w Nowym Sączu. Wiadomo jednak, że poprzednim razem ich opinia na ten temat była negatywna.

- Parafia wydała negatywną opinię dla lokalizacji kasyna. Uważamy, że stanowi zagrożenie dla lokalnej społeczności, w tym parafian. Kasyna często są źródłem uzależnień. Ludzie tracą tam duże kwoty. Potem pożyczają pieniądze, żeby się odegrać i znów tracą. Widziałem to na własne oczy, pełniąc posługę za granicą. Starsze panie, emerytki, przegrywały swoje ostatnie pieniądze siedząc przy stole do ruletki czy pokera - mówił w 2016 roku, o. Wiesław Faron, ówczesny wikariusz i katecheta z parafii kolejowej w Nowym Sączu.