Zareagował też urząd miasta i zapowiedział, że wkrótce do domów w Nowym Sączu zapukają patrole straży miejskiej, aby skontrolować umowy o wywóz odpadów i sprawdzić, czy w piecu nie palą się śmieci.
Zareagowali też mieszkańcy, którym problem wcale nie jest obojętny.
Pewien starosądeczanin zapowiada osobistą krucjatę, która ma sprowokować urzędników do działania. Mężczyzna mieszka przy ulicy Węgierskiej w grodzie świętej Kingi.
- Wszyscy moi sąsiedzi przyłączyli się do sieci kanalizacyjnej, ja również, zgodnie z wezwaniem władz miasta i gminy. Wyjątek zrobiła jedna osoba. Od trzech lat gmina nie jest w stanie wyegzekwować od niej, aby pozbywała się ścieków w sposób cywilizowany - opowiada mężczyzna. - Jedyne co robią urzędnicy, to piszą do niej pisma.
Starszy pan zapowiada, że gdy w Starym Sączu do sieci kanalizacyjnej będzie podpinana kolejna ulica, wywiesi tam kartkę z informacją, że wcale nie trzeba postępować zgodnie z wytycznymi urzędników i korzystać z kanalizacji, bo za bojkot nic a nic nie grozi.
– Przekroczenia pyłu w powietrzu ponad normę uznaną za bezpieczną zdarzają się notorycznie w sezonie grzewczym. To efekt palenia odpadami. Oczywiście można i trzeba kontrolować i karać za ten proceder, podobnie jak za pozbywanie się szamb prosto do rzek. Problem w tym, że nawet jeśli sprawa trafia do sądu, orzekana kara jest symboliczna, bo czyn uznawany jest przez sąd za mało szkodliwy społecznie – mówi Ewa Gondek z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska.
Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
