Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Obidza. Właścicielka gospodarstwa walczy z autami na szlaku turystycznym

Paweł Szeliga, Ewelina Skowron
Ludzie są dziś wygodni, chcą podjechać samochodami pod sam las - mówi Violetta Cisak. - Turyści muszą wdychać spaliny, a przecież przyjeżdżają tutaj po to, by oddychać czystym powietrzem
Ludzie są dziś wygodni, chcą podjechać samochodami pod sam las - mówi Violetta Cisak. - Turyści muszą wdychać spaliny, a przecież przyjeżdżają tutaj po to, by oddychać czystym powietrzem Paweł Szeliga
Violetta Cisak domaga się zakazu wjazdu aut do Obidzy, która jest ekologiczną enklawą gminy. Pomysł nie podoba się sąsiadom. Obawiają się, że wtedy nie dojadą do nich goście, zwłaszcza starsi.

- Zamiast czystego powietrza turyści wdychają spaliny - przekonuje Violetta Cisak, właścicielka gospodarstwa agroturystycznego w Obidzy (gm. Piwniczna-Zdrój). I pokazuje wąską asfaltową drogę gminną, którą próbują się przecisnąć samochody zmuszając pieszych do odskakiwania na pobliskie łąki.

Droga biegnie po szlaku
Kilkanaście lat temu na drodze z Kosarzysk do Obidzy stał znak zakazu wjazdu, który nie dotyczył mieszkańców. Usunięto go jednak i wtedy 3,5-kilometrowy odcinek wiodący aż pod las stał się ogólnodostępny.

- Paradoks polega na tym, że asfaltowa droga gminna biegnie na tym odcinku po czerwonym szlaku - mówi Violetta Cisak.

Dalej rozgałęzia się on na szlaki, prowadzące na Eliaszówkę, Niemcową czy Radziejową. Ludzie są dziś wygodni, więc chcą podjechać pod sam las. Zaś piesi turyści muszą chronić się przed autami i wdychać smród spalin.

Nie podoba się to miłośnikom przyrody, którzy przyjeżdżają na Obidzę po spokój i czyste powietrze.

- Szedłem kilka kilometrów do bacówki i po drodze minęło mnie jedenaście aut - wylicza skrupulatnie Patryk Moroń, turysta z Nysy. Jedno omal go nie przejechało pędząc po wąskiej jezdni w dół. - Mocno się zestresowałem, a przecież przyjechałem tutaj po ciszę i spokój, a nie takie wielkomiejskie atrakcje - zauważa turysta.

Nie wszyscy chcą zakazu
Pomysł Violetty Cisak nie podoba się właścicielom sąsiednich gospodarstw, żyjących z turystów. Mocno krytykuje go Jan Polakiewicz prowadzący "Bacówkę na Obidzy", działającą nieopodal gospodarstwa pani Violetty. O tej koncepcji dowiedział się od właścicieli busów, którzy podwozili na szlak emerytów.

- Nie chcemy żadnego znaku - stwierdza stanowczo. - Sam budowałem bacówkę, zatrudniam ludzi. Przecież oni jakoś muszą dojechać do pracy. A co z turystami? Mają iść ponad trzy km pod górę po asfalcie, żeby dotrzeć pod las?

Przeciwnicy pomysłu Violetty Cisak podkreślają, że znak uniemożliwi rodzicom z małymi dziećmi czy niepełnosprawnym cieszenie oczu widokiem rozciągającym się z Obidzy leżącej na wysokości 930 m n.p.m. Można stamtąd oglądać Beskid Sądecki, Pieniny i słowackie Tatry.

Pomysłodawczyni stawiania znaku uspokaja, że właściciele kwater nie byliby stratni, bo zakaz nie obejmowałby mieszkańców Obidzy oraz gości wynajmujących u nich pokoje. Ci mieliby na to dowód w postaci kwitu z dokonaniem opłaty klimatycznej.

Co do osób starszych, niepełnosprawnych i rodziców z dziećmi pani Violetta sugeruje budowę kolei gondolowej. Działając przez cały rok, wwożąc na szczyt nie tylko narciarzy, ale i rowerzystów, napędziłaby rozwój Obidzy.

- Gmina musiałaby wprowadzić zmianę w planie zagospodarowania przestrzennego - dodaje Cisak. A zainteresowanie inwestorów jest duże.

Burmistrz Piwnicznej-Zdroju Zbigniew Janeczek aż tak daleko w przyszłość nie wybiega. Zastrzega, że droga, na której miałby stanąć znak zakazu, jest publiczna. Nie można ot tak jej zamknąć, bo wiąże się to z przygotowaniem projektu zmiany organizacji ruchu.

- Poza tym do tej pory nie wpłynął do gminy żaden wniosek w tej sprawie - dodaje burmistrz Janeczek.

Co sądzą o pomyśle. Może trzeba chodnika?
Helena Barnowska, wynajmuje pokoje turystom w Obidzy:
- Pomysł stawiania znaku i ograniczania w ten sposób gościom dojazdu do Obidzy zdecydowanie mi się nie podoba. Uważam, że lepszym rozwiązaniem byłoby zbudowanie ścieżek pieszych wzdłuż drogi. Rzeczywiście latem natężenie ruchu na drodze jest duże i może stanowić zagrożenie dla ludzi. Nie można jednak stawiać zakazu, bo wtedy turyści do nas nie będą chcieli przyjeżdżać. Szczególnie osoby starsze, a jest ich sporo. Gdy zobaczą znak, to pojadą wypoczywać gdzieś indziej. Gdyby stanął postulowany przez panią Cisak znak, to nawet moja siostra, mieszkająca w innej gminie, nie mogłaby do mnie dojechać samochodem. To paranoja.

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto