Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Objawienia w Litmanovej

Henryk SZEWCZYK
Parę kilometrów od Starej Lubovni na Słowacji, przy samej granicy z Polską, w wiosce Litmanova, rozkwita kult Matki Bożej, która według miejscowej ludności objawiała się trójce dzieci na górze Zvir w latach 1990-1995.

Parę kilometrów od Starej Lubovni na Słowacji, przy samej granicy z Polską, w wiosce Litmanova, rozkwita kult Matki Bożej, która według miejscowej ludności objawiała się trójce dzieci na górze Zvir w latach 1990-1995. Trafia tam coraz więcej sądeczan, tymczasem proboszcz Piwnicznej, ks. Jan Wątroba mówi, że Episkopat Słowacji nie zajął oficjalnego stanowiska wobec rzekomych objawień w Litmanovej, ale też modlić się można wszędzie.

Litmanovą zamieszkuje w większości ludność rusińska, wyznania greckokatolickiego. Największe tłumy ściągają tu w maju, miesiącu maryjnym. W ostatnią niedzielę na parkingu pod górą Zvir stało kilkadziesiąt autokarów i klkaset aut z całej Słowacji, było też kilka samochodów z polską rejestracją.

Tego dnia w Litmanovej modlili się grekokatolicy pod przewodnictwem generalnego administratora katolików obrządku wschodniego na Słowacji, o. Jana Zawadzkiego.

Kobiety w kraciastych chustach i szerokich spódnicach odmawiały Różaniec i Litanię Loretańską z wielką żarliwością i pobożnością. Widać było wiele osób o laskach i kulach, nie brakowało także młodzieży.

Miejscem objawień, według dwunastoletniej tradycji, była leśna polana na górze Zvir, gdzie teraz stoi drewniana kaplica z obrazem Matki Boskiej. Na stromą górę prowadzi kręta droga, przedzielona stacjami Drogi Krzyżowe.

W ostatnią niedzielę daleko roznosiły się śpiewy i modlitwy słowackich unitów. Musiało być słychać po polskiej stronie, w Obidzy i Kosarzyskach, bo to dosłownie na rzut kamieniem.

Pierwsze raz Matka Boska miała się objawić strójce dzieci w niedzielę, 5 sierpnia 1900 roku. Oto jak opisuje to wydarzenie Katka Secelkova.

,Wybraliśmy się na górę, ja Katka Secelkova, Iveta Korcakova i Mikulas Ceselka. Było rano, około siódmej godziny. Na górze byliśmy cały dzień, rozpaliliśmy ogień, opiekali słoninę i śpiewali.

Msza święta była w kościele o godz. 17, ale nam się wcale nie chciało iść i zostaliśmy na górze dalej. Ale około szóstej godziny wieczora usłyszeliśmy trzask w lesie, blisko miejsca, gdzie paliliśmy ogień. Trzask raz cichł, raz wzniecał się.

Schowaliśmy się do izby w chatce. Ivetka i Mitka usiedli na pościeli, bo byli zmęczeni. W pewnym momencie poczułam, jakby kto chodził dokookoła chatki. Krzyknęłam: ,Iveta, zamknij drzwi, ja się boję".

Zamknęliśmy drzwi, ale potem poczuliśmy, że ktoś chodzi jeszcze bliżej. Baliśmy się coraz bardziej, aż nam dech zapierało. Po pewnym czasie usłyszelimy silniejsze buchanie, jakby ktoś spuścił z wielkiej skały duże drzewo.

Byliśmy wystraszeni. Wtedy odezwał się Mitko i powiedział, abyśmy się zaczęli modlić, kiedy się boimy. Ojciec duchowny tak mówił na nabożeństwie. Trzykrotnie zmówiliśmy Ojcze nasz, Zdrowaś Mario.

Na początku modliliśmy się w ten sposób: ,Maryjo, Matko nasza, weź nas pod swoją opiekę". Zaczęliśmy rozmawiać, ja mówiłam, że zacznę chodzić na nabożeństwo do kościoła i że pójdę do spowiedzi świętej.

Przypominaliśmy sobie swoje przewinienia i wtedy zrobiła się jasność, myśleliśmy że to słońce. Ze strachu nikt z nas się nie odezwał. Daliśmy sobie postanowienie, że przez cały tydzień codziennie będziemy chodzić do kościoła. Wtedy przestaliśmy się bać.

Usiedliśmy na pościeli a wtedy jasność zalała całą izbę i z poświaty wyłoniła się Panna Maria. Przypatrzyliśmy się lepiej, czy to na pewno Ona. Usiadła na ławeczce i spytała nas o czym rozprawiamy.

Powiedziała mi: ,Ivetka ty nic nie widzisz na ławeczce? ". - Widzę - odparła Ivetka - widzę Pannę Marię".

Wtedy wybiegliśmy wszyscy z izby, nawet nie zamknęliśmy drzwi i poszliśmy w stronę wsi. Panna Maria nas odprowadzała. Kiedyśmy się obejrzeli, stale szła za nami. Sprowadziła nas aż do krzyża na dole. Przy krzyżu uklękła i przeżegnała się, a potem jeszcze Panna Maria szła z nami, coraz dalej.

Odprowadziła nas do samych domów. Nie rozmawiała z nami. Była ubrana w białą szatę, miała czerowny płaszcz, na głowie koronę, w rękach różaniecÉ

Rodzice nie uchcieli uwierzyć opowieściom dzieci, że ukazała im się Matka Boska. Końcem sierpnia 1990 roku trójka dzieci oraz maMa i tata jednego z nich ponownie wybrali się na górę Zvir. Podczas modlitwy w chatce dziecom ponownie ukazała się Mata Boża.

Była boso, bez korony, z różańcem. Prosiła: ,Moje drogie dzieci. Jestem szczęśliwa, żeście przyszli. Chciała bym, abyście przez cały miesiąc modliły się na św. Różańcu. Dzieci moje, bardzo bym chciała być obecna w was i pomagać wam dostać się do domu niebieskiego".

Podczas objawienia 7 marca 1993 r. Matka Boska powiedziała dzieciom: ,Miłuję Was i proszę Was o modlitwę. Proszę, módlcie się jeden z drugiego, przez to modlitwa będzie skuteczniejsza, staniecie się jak brat i siostra w Jezusie.

Przyjdzcie do mnie wszyscy i zacznijcie nowe życie w naszym Ojcem, życie radości. Modlę się za was i czekam na was".

Podczas ostatniego objawienie, 9 lipca 1995 roku Matka Boska miała zwrócić się do dzieci tymi słowami: ,Dziękuje wam, żeście tu przyszli. Znowu was chcę spytać, coście chcieli widzieć?, co tu chcieliście poczuć?

Chciałabym, abyście przychodzili poczuć słowo pokoju, po to, abyście same stały się pokojem. Lecz jedno jedyne serce było przebite przez was, lecz jeden jedyny Bóg was stworzył.

Kiedy teraz spoglądam na was, to w każdym z was widzę znak Boga, wy wszyscy jesteście wielkim obrazem Boga. Chcę, abyście także zaczęli widzieć Boga, abyście byli ludźmi pełni szczęścia i łaski, ludźmi pełni Boga. Zostaję przy każdym z was, abyście zdobyły wieczny żywot. Kocham was".

Od tego czasu rośnie sława Litmanovej. Do górskiej, cichej, oddalonej od światowego zgiełku wioski pielgrzymują wierni z całej Słowacji, nie tylko grekokatolicy. Góra Zvir obrosła w infrastrukturę pielgrzymkową.

Jest kaplica, źródełko z cudowną wodą, świadectwa cudownych uzdrowień, kramy z dewocjonaliami. Coraz więcej przyjeżdża do Litmanovej Polaków. Najwięcej jest sądeczan, którzy przybywają tu indywidualnie i w zorganizowanych grupach.
W ostatnią niedzielę w polonezie na sądeckich rejestracjach siedział starszy mężczyzna.

- Przywiozłem znajomych z Polski - mówi - chcieli zobaczyć to miejsce. Mieszkam w Starym Sączu.

Z Nowego Sącza do Litmanowej jedzie się niewiele ponad godzinę, to raptem 60 km za szlabanem w Mniszku po drodze.

- Tym miejscem opiekują się grekokatolicy - mówi ks. Jan Wątroba, proboszcz Piwnicznej - Episkopat Słowacji nie zajął żadnego oficjalnego stanowiska w sprawie rzekomych objawień Matki Bożej w Litmanovej, nie powołał nawet specjalnej komisji do zbadnia tego faktu, zatem zalecam wielką ostrożność.

Ks. Wątroba nigdy w Litmanovej nie był, również dlatego, że wioska podlega jurysdykcji Cerkwi Grekokatolickiej.

Proboszcz Piwnicznej ma za to świetne kontakty z klerem rzymskokatolickim po drugiej stronie granicy, na przykład z proboszczem Mniszka.

- Kościół słowacki bardzo ucierpiał w okresie komunizmu, wyszedł z tego okresu ciężko poraniony - przypomina ks. Wątroba - i kiedy w 1990 roku Słowacy odzyskali wolność, nastąpiło tam wielkie ożywienie religijne.

Oni byli bardzo spragnieni jakiegoś znaku od Boga i być może na tym podłożo wyrosły objawienia w Litmanovej. Modlić się można wszędzie, bo Bóg jest wszędzie, i jeżeli ktoś chce się modlić w Litmanovej, to nie można mu tego ani zabronić, ani odradzać.

Osobiście uważam, że czas zrobi swoje. Jeżeli tam rzeczywiście ukazywała się Matka Boża, to prawda sama się obroni, a jeżeli to były tylko urojenia - to z czasem sława tego miejsca obumrze w naturalny sposób.

od 7 lat
Wideo

Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto