Kozie stadko z Banicy wraz ze swoim właścicielem i paletą najlepszych serów, od lat sławi Gorlickie. Czas wpływa tylko na ich korzyść – sery są coraz lepsze, a pozycja ich twórcy coraz mocniejsza.
Z miłości do serów
Określenie „twórca” nie jest tutaj ani omyłkowe, ani przypadkowe. Absolutnie nie można bowiem nazwać Jędrzeja Jakubowskiego producentem serów. Bo jego praca nie ma ani przemysłowej skali, ani tym bardziej bylejakości często z nią związanej. Kozie sery z Banicy to kwintesencja smaku, ale też wiedzy o tym, co się robi. I wieloletniego doświadczenia i ciężkiej pracy. Nic bowiem samo się nie dzieje.
- Moja poważna historia z kozami rozpoczęła się 15 lat temu. Zbudowaliśmy z tatą stajenkę, kupiliśmy z mamą pierwsze kozy i zaczęło się – opowiada. - Była koza, było mleko, zatem musiał być też ser – dodaje z uśmiechem.
Pierwsze próby ich wyrobu opierały się na zasadzie prób i błędów, ale nie wstydził się skorzystać z pomocy bardziej doświadczonych w tym temacie. Dzisiaj, trochę przewrotnie, mówi tak: po paru latach to moje serowarstwo zaczęło już jakoś wyglądać.
- Początkowo sery trafiały głównie na stół gości w naszym gospodarstwie. Zachęcony przez nich, zacząłem z tymi moimi serami wychodzić dalej - opowiada.
Panuje ponoć przekonanie, że hodowcy kóz to pewna specyficzna grupa. Nasz hodowca bez ogródek przyznaje, że kozy to niezwykłe istoty i trzeba mieć predyspozycje, by wytrzymywać ich upór, spryt, czasem... wredotę.
- Ale są to zwierzęta, które odpłacają się wielkim skarbem – zaczyna tajemniczo. - Nie mówię tu o mleku. To przywiązanie i miłość – zaznacza.
Stale się uczy, stale doskonali warsztat. Szuka starych receptur, tworzy nowe. Smakosze mają u niego prawdziwy raj dla podniebienia.
Prestiż w dwóch odsłonach
Perła przyznawana przez Krajową Izbę Produktu Regionalnego i Lokalnego, która do niego trafiła, nie jest pierwszą. Kilka lat temu tę samą nagrodę dostała banicka kozia bryndza z ziołami. Teraz zaś – parzeniok. Dla niewtajemniczonych kulinarnie potrzebne jest tutaj krótkie wyjaśnienie. Otóż parzeniok to ser podpuszczkowy solony, który jest w odpowiednim czasie uparzony, a następnie przysmażony. Kiedyś robiło się na blasze, a dzisiaj na suchej patelni.
- To moja receptura, jednak technologia tego sera to stary pasterski sposób na jego „zakonserwowanie” - zdradza.
Nie jest jak szewc, co bez butów chodzi. Sery, które wytwarza trafiają nie tylko do gości, czy klientów, ale też na własny stół. Nie tylko w formie podstawowej, ale są składnikiem wielu innych dań – na ciepło, w sałatkach, a nawet deserach. Przed rokiem o Perłę walczył przecież lekko wytrawny sernik z jarzębiną. Przygotowuje go na kruchym spodzie z dodatkiem ziół, do masy serowej dodaje szczyptę czarnuszki, a wszystko okrasza jarzębinową konfiturą. Wieść niesie, że palce lizać!
Ukraina rozpocznie oficjalne rozmowy o przystąpieniu do UE
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?